Na znak protestu po decyzji ministra o zlikwidowaniu 79 sądów rejonowych masowo odejdą w stan spoczynku. Walka o kształt sądownictwa jeszcze się nie zakończyła. Jeżeli Trybunał Konstytucyjny zakwestionuje uprawnienie ministra do znoszenia sądów, będzie on musiał szukać poparcia wśród posłów i senatorów.
Reorganizacja sądów rejonowych / DGP
Sędziowie likwidowanych sądów zapowiadają protest. W związku z przekształcaniem ich jednostek w wydziały zamiejscowe większych sądów chcą przechodzić w stan spoczynku. Powołują się na art. 180 ust. 5 konstytucji, który im na to pozwala w razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych.
Bunt sędziów to efekt podpisania przez ministra sprawiedliwości w zeszłym tygodniu rozporządzenia w sprawie zniesienia 79 sądów rejonowych. Ich zdaniem minister zbyt głęboko zaingerował we władzę sądowniczą.
– Nie godzimy się na takie traktowanie sądów, które są przecież trzecią władzą. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy wydawali wyroki w imieniu ministra sprawiedliwości, a nie w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej – oburza się Krzysztof Kozłowski, sędzia Sądu Rejonowego w Wysokiem Mazowieckiem, który po 1 stycznia 2013 r. zostanie przekształcony w wydział zamiejscowy Sądu Rejonowego w Zambrowie.
W tym sądzie nie zapadły jeszcze ostateczne decyzje, czy wszyscy sędziowie (dziś jest ich sześciu) przejdą w stan spoczynku. Nastroje są jednak złe i można się spodziewać, że przynajmniej część z nich skorzysta z tego uprawnienia. Jak udało nam się ustalić, takie decyzje zapadły już w Sądzie Rejonowym w Wołowie, który po 1 stycznia stanie się wydziałem sądu w Środzie Śląskiej.
– Większość sędziów orzekających w naszym sądzie nie zaakceptuje nowego miejsca służbowego, które wskaże im minister sprawiedliwości, i złoży wniosek o przeniesienie w stan spoczynku – zapowiada Paweł Pośpiech, sędzia orzekający w wołowskim sądzie.
Tak samo chcą postąpić wszyscy sędziowie ze znoszonego Sądu Rejonowego w Sulęcinie. – I taką będzie miał oszczędność minister z reorganizacji. Z prawa przejścia w stan spoczynku będą korzystali sędziowie w pełni sił. Ja np. mam 35 lat – mówi Bartłomiej Starosta, sędzia z sulęcińskiego sądu.
Jeżeli sędzia zostanie przeniesiony w stan spoczynku na skutek zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych, będzie pobierał 100 proc. wynagrodzenia.
– A na moje miejsce trzeba będzie zatrudnić nową osobę – wskazuje Bartłomiej Starosta.
Jednak zdaniem prof. Marka Chmaja, konstytucjonalisty ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, takie działania sędziów będą bezskuteczne. Zgodnie z prawem o ustroju sądów powszechnych sędzia nie musi wyrazić zgody na przeniesienie na inne miejsce służbowe m.in. wówczas, gdy jego stanowisko zostało zniesione na skutek zmiany siedziby sądu.

Według sędziów minister zbyt głęboko ingeruje we władzę sądowniczą

Trybunał Konstytucyjny najprawdopodobniej nie zdąży przed 1 stycznia 2013 r. rozstrzygnąć, czy minister sprawiedliwości ma prawo znosić i tworzyć sądy. Tak więc od nowego roku zacznie obowiązywać rozporządzenie w sprawie zniesienia niektórych sądów rejonowych, które Jarosław Gowin podpisał w zeszłym tygodniu, likwidując 79 mniejszych jednostek. Czy to oznacza, że klamka zapadła i nie będzie można po tej dacie powrócić do dawnej struktury sądownictwa? Wszystko wskazuje na to, że o tym zadecyduje już parlament.

Domniemanie konstytucyjności i...

Środowisko sędziowskie wytyka ministrowi sprawiedliwości, że pośpieszył się z podpisywaniem rozporządzenia.
– Minister powinien był poczekać, aż Trybunał Konstytucyjny rozpatrzy wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, która zakwestionowała przepisy prawa o ustroju sądów powszechnych umożliwiające znoszenie i tworzenie sądów w drodze rozporządzenia – mówi Rafał Puchalski, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
I dodaje, że jeżeli trybunał uzna twierdzenia rady za uzasadnione, przeciwnicy reformy będą mogli zarzucać ministrowi Gowinowi, że działał na podstawie wątpliwych konstytucyjnie przepisów. Patrycja Loose, rzeczniczka ministra sprawiedliwości, z całą stanowczością podkreśla jednak, że Jarosław Gowin postąpił w zgodzie z literą prawa. Dopóki bowiem przepis nie został zakwestionowany przez TK, nadal obowiązuje, a jego adresat ma prawo go stosować.
– Minister miał prawo podjąć decyzję o reorganizacji części sądów rejonowych w drodze rozporządzenia. Minister Jarosław Gowin podpisał rozporządzenie na podstawie upoważnienia zawartego w art. 20 pkt. 1 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych. Warto też zaznaczyć, że dopóki jakiś przepis nie został uznany przez TK za niezgodny z konstytucją, należy uważać, że jest z nią zgodny – wskazuje Patrycja Loose.
– W takich przypadkach istnieje bowiem domniemanie konstytucyjności – potwierdza prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Nie ma także sporu co do tego, czy TK rozpatrzy wniosek KRS przed wejściem w życie rozporządzenia.
– Do 1 stycznia 2013 r. zostały niecałe trzy miesiące. I choć nie można tego wykluczyć, to raczej jest mało prawdopodobne, żeby TK w ciągu tak krótkiego czasu wydał orzeczenie w tej sprawie. Byłoby to dziwne – komentuje dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
TK jeszcze nie wyznaczył nawet terminu rozprawy w sprawie wniosku KRS.



...konstytucyjne wątpliwości

Powstaje jednak pytanie, co stanie się, gdy trybunał po 1 stycznia 2013 r. odbierze ministrowi prawo do znoszenia i tworzenia sądów, a tym samym uzna, że kształt sądownictwa musi być uregulowany w ustawie? Czy taka decyzja nie wywoła chaosu? Wszystko zależy od tego, czy TK odroczy wejście w życie swojego wyroku, czy też nie. Trybunał może bowiem wskazać inną datę utraty mocy obowiązującej aktu normatywnego niż dzień ogłoszenia orzeczenia.
– Gdyby TK nie odroczył wejścia w życie wyroku w tej sprawie, spowodowałoby to spory bałagan i takie rozstrzygnięcie należałoby uznać za bardzo niekorzystne właśnie ze względu na brak odroczenia jego wejścia w życie – ocenia Ryszard Piotrowski.
Dlatego też konstytucjonaliści są zgodni – w opisywanym przypadku TK powinien wskazać inną datę jego wejścia w życie niż data ogłoszenia wyroku. Maksymalnie termin ten może zostać przedłużony o 18 miesięcy.
– To będzie czas dla ustawodawcy na uregulowanie przepisów w taki sposób, aby nie naruszały już więcej konstytucji – tłumaczy Marek Chmaj.
– TK, jak wynika z jego orzeczeń, wydając wyrok, nie kieruje się zasadą „niech ginie świat, byle stało się zadość sprawiedliwości”. Przy orzekaniu bierze on pod uwagę skutki, jakie wywoła jego wyrok – zauważa Ryszard Piotrowski.
Przypomina jednocześnie, że istnieje także reguła, zgodnie z którą TK nie zastępuje ustawodawcy. A to oznacza, że to właśnie ustawodawca będzie musiał w drodze nowej ustawy zadecydować o kształcie polskiego sądownictwa.

Zdecydują parlamentarzyści

Jeżeli więc przepisy uprawniające ministra do znoszenia i tworzenia sądów okażą się niekonstytucyjne, to losy polskich sądów rejonowych spoczną w rękach parlamentarzystów. O strukturze polskiego sądownictwa będzie bowiem decydowała treść ustawy, a nie rozporządzenia.
– Nie wydaje mi się, aby w ustawie umieszczono siedziby sądów rejonowych. Zapewne zostanie to zrobione w załączniku do ustawy – przypuszcza Marek Chmaj.
Nie ma to jednak znaczenia dla stabilności tak tworzonej struktury sądownictwa, gdyż chcąc zmienić załącznik do ustawy, trzeba przejść taką samą ścieżkę legislacyjną, jak przy zmianie samej ustawy, czyli stworzyć projekt, przedstawić go do konsultacji, uzyskać akceptację rządu, skierować do Sejmu, a na końcu zdobyć poparcie posłów i senatorów. I to może być najtrudniejsze zadanie dla ministra Gowina, o ile będzie on nadal obstawał przy swoim pomyśle na reformę sądownictwa. Przeciwny bowiem jest nawet koalicjant rządowy – PSL.
Co gorsze, eksperci podkreślają, że to, co złe dla ministra sprawiedliwości, może w tym przypadku obrócić się również przeciwko sądom.
– Batalia o nowy kształt polskiego sądownictwa może okazać się bardzo ciężka. Każdy z posłów będzie bowiem bronił przed zniesieniem sąd, który znajduje się w jego okręgu wyborczym – przewiduje prof. Chmaj.
Może się więc okazać, że TK swoim wyrokiem odda sądom niedźwiedzią przysługę.

Nieciekawe nastroje wśród pracowników

Niezależnie od tego, jaki będzie wyrok TK, w sądach, które mają być znoszone, wrze.
– Nastroje są bardzo nieciekawe. Przeciwko tej zmianie są nie tylko sędziowie czy pracownicy sądu, ale także nasi petenci – mówi Teresa Wilińska, prezes Sądu Rejonowego w Janowie Lubelskim, który po Nowym Roku stanie się wydziałem zamiejscowym sądu w Biłgoraju.
Dodaje, że istnieje obawa, że reforma to dopiero pierwszy krok do ostatecznego zamknięcia tworzonych obecnie wydziałów zamiejscowych. Sędziowie narzekają, że będą musieli dojeżdżać wiele kilometrów, a jedyną oszczędnością będzie odebranie prezesom likwidowanych jednostek dodatku funkcyjnego.
– Likwidacja naszego sądu pozwoli zaoszczędzić jedynie 182 zł miesięcznie. Tyle wynosi dodatek funkcyjny prezesa – wskazuje Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, który po 1 stycznia 2013 r. stanie się wydziałem zamiejscowym Sądu Rejonowego w Międzyrzeczu.
Podkreśla, że po wejściu w życie rozporządzenia jego sąd macierzysty od wydziału zamiejscowego będzie dzieliło 35 km. Choć minister zapewnia, że w znoszonych sądach pozostaną biura podawcze i kasy sądowe, to niepokój ogarnął nie tylko sędziów.
– Nastroje wśród pracowników są fatalne – przyznaje Paweł Pośpiech, sędzia Sądu Rejonowego w Wołowie, który zostanie zamieniony w wydział zamiejscowy w Środzie Śląskiej.
Tak samo jest w Sądzie Rejonowym w Sulęcinie.
– Spodziewamy się redukcji zatrudnienia – mówi sędzia Starosta.
Za to Międzyzakładowa Sekcja NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa jest pewna, że etaty urzędnicze zostaną z likwidowanych sądów zabrane.
– Trafią one do sądów wielkomiejskich o bardzo dużym wpływie spraw. Nie od dziś bowiem wiadomo, że tam jest za mało personelu – przewiduje Waldemar Urbanowicz, przewodniczący rady sekcji NSZZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa.