Od 2013 r. prezesi sądów będą musieli przekazać część swoich uprawnień dyrektorom. Choć mogą to robić już teraz, zdecydował się na to tylko jeden.
28 września minie pół roku od wejścia w życie
przepisów pozwalających prezesom sądów przekazać część kompetencji, w tym władzy nad kadrą urzędniczą, dyrektorom sądów. Do 1 stycznia 2013 r. ustawodawca pozostawił im w tej kwestii swobodę wyboru. Od tej daty przepisy o tzw. menedżerskim sposobie zarządzania sądami będą obligatoryjnie funkcjonować we wszystkich jednostkach.
Kiedy na początku grudnia 2011 r. przeprowadziliśmy sondę w ponad połowie
sądów okręgowych, okazało się, że tylko w jednej z przepytanych jednostek prezes zdecydował się dobrowolnie oddać część władzy dyrektorowi. W większości uzyskaliśmy informację, że prezesi wolą poczekać na wejście w życie przepisów, które ich do tego zmuszą. Niektórzy jeszcze się wahali. Ten stan trwa do dziś.
Piotrków w awangardzie
Jedynym, który podjął decyzję o przekazaniu od 28 marca br. części swoich kompetencji dyrektorowi, nadal pozostaje Paweł Hochman, prezes Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim.
– Współpraca z dyrektorem
sądu przebiega bez żadnych zastrzeżeń. Większość istotnych decyzji dotyczących np. przeniesienia pracownika czy innych tego typu roszad kadrowych dyrektor konsultuje ze mną – deklaruje prezes Hochman.
To dzięki temu – jak mówi – że przekazał czynności dyrektorowi, skorzystał z uprawnień, jakie daje prezesom sądów
prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2001 r. nr 98, poz. 1070), i określił swoje oczekiwania co do tego, jak w najbliższym czasie dyrektor ma prowadzić politykę kadrową. Z drugiej jednak strony prezes Hochman przyznaje, że oddanie części władzy nie odciążyło go specjalnie od codziennych obowiązków.
– Po tym, jak na nowo określony został podział obowiązków pomiędzy mną a dyrektorem, nie odetchnąłem. A to dlatego, że już wcześniej nie zajmowałem się tymi obowiązkami, które obecnie spadły na dyrektora
sądu. Chodzi tutaj przede wszystkim o nadzór nad pracownikami, którym i tak zajmował się mój zastępca – tłumaczy prezes Hochman.
Prezesi czekają na wejście w życie przepisów, które zmuszą ich do reorganizacji
Tymczasem resort sprawiedliwości, autor opisywanych zmian, właśnie potrzebą odciążenia prezesów sądów od części obowiązków uzasadniał potrzebę poszerzenia kompetencji dyrektorów sądów. Środowisko sędziowskie, na czele ze Stanisławem Dąbrowskim, I prezesem Sądu Najwyższego, alarmowało, że jest to próba rozszerzenia ministerialnego nadzoru nad sądami.
– Moim zdaniem dyrektorzy sądów będą stanowić obcą narośl w strukturze sądownictwa – mówił w wywiadzie dla DGP Stanisław Dąbrowski.
Jego zdaniem w reformie chodziło tylko o to, żeby ministerstwo miało większy wpływ na zarządzanie sądami. A to dzięki temu, że decyzję o odwołaniu dyrektora sądu będzie podejmował minister sprawiedliwości. Co więcej, będzie miał w tej kwestii pełną swobodę, nawet jeżeli negatywną opinię wystawi dyrektorowi sądu zgromadzenie ogólne sędziów apelacji.
Z tych powodów Krajowa Rada Sądownictwa zdecydowała się zaskarżyć – pośród innych – także przepisy o menedżerskim zarządzaniu sądami do Trybunału Konstytucyjnego. We wniosku zarzuciła im niezgodność z art. 173 konstytucji stanowiącym, że sądy są władzą odrębną i niezależną od innych władz.
TK nie wyznaczył jeszcze terminu w tej sprawie i wszystko wskazuje na to, że wniosek nie zostanie rozpatrzony przed 1 stycznia 2013 r. Sądy więc intensywnie przygotowują się na nowy system zarządzania.
Szkolenia dyrektorów
Jan Gajewski, dyrektor SO w Piotrkowie Trybunalskim, przyznaje, że od pół roku obowiązków ma więcej. Chodzi zwłaszcza o przejęcie kadr w zarządzanie.
– To duże wyzwanie, ludzie to przecież nie maszyny, które można przestawiać z kąta w kąt. Niekiedy trudno np. przekonać kierowników do nowych rozwiązań, gdy ich zdaniem sprawdzają się dotychczasowe – przyznaje dyrektor Gajewski.
Stwierdza przy tym, że dyrektor sądu musi być przede wszystkim elastyczny. Pełni bowiem funkcję mediatora pomiędzy prezesem sądu, przewodniczącymi wydziałów a kierownikami sekretariatów i pracownikami sądu. Dlatego też dyrektorzy sądów, którzy dopiero przygotowują się do objęcia nowych kompetencji, intensywnie uczestniczą w zajęciach doszkalających.
– Część z nich korzysta z rocznych studiów podyplomowych, przez co poszerzają swoją wiedzę o zarządzaniu. Odbyliśmy również cykl dwóch szkoleń prowadzonych przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury – informuje dyrektor Gajewski.
Pierwsze z nich obejmowało m.in. problematykę zarządzania kadrami i jego aspektów psychologicznych. Drugie trzydniowe szkolenie dotyczyło gospodarki finansowej i działalności inwestycyjnej sądów oraz kontroli zarządczej i dyscypliny finansów publicznych.
W apelacji łódzkiej przeprowadzono także kurs doskonalenia zawodowego dla kadry kierowniczej sądów.
– Tematyka jednego z przedmiotów dotyczyła komunikacji interpersonalnej, asertywności, relacji przełożony – podwładny, wreszcie konfliktów w pracy i sposobów ich rozwiązywania. Takie szkolenia odbywają się cyklicznie – mówi Jan Gajewski.
Potrzeba doszkalania dyrektorów to również jeden z powodów, jakie wskazują prezesi, tłumacząc, dlaczego na menedżerski system zarządzania sądami przejdą dopiero w 2013 r.
– Zakres obowiązków, jaki zostanie od nowego roku nałożony na dyrektora, jest tak duży, że wymaga odpowiedniego, merytorycznego przygotowania. Tym bardziej, że jesteśmy dużą jednostką – mówi Liliana Kaltenbek-Skarbek, wiceprezes Sądu Okręgowego w Krakowie.
W okręgu krakowskim zatrudnionych jest ponad 2 tys. urzędników. Dyrektor Sądu Okręgowego będzie musiał w 2013 r. przejąć zarządzanie około 450 urzędnikami, dyrektorzy w sądach rejonowych – pozostałymi.
Powody prezesów
Ale potrzeba doszkalania się przez dyrektorów to niejedyne, co skłoniło prezesów sądów do maksymalnego odsuwania reorganizacji w czasie.
– W naszym sądzie dzieje się obecnie bardzo dużo. Zmiany mają charakter organizacyjny, a także wiążą się z realizacją pewnych inwestycji, takich chociażby jak zakup budynku przy ul. Czerniakowskiej, w którym mieścić się będzie centrum sądownictwa gospodarczego – mówi sędzia Maja Smoderek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie.
Podkreśla, że są to duże przedsięwzięcia logistyczne, więc władze warszawskiego sądu postanowiły, że z kolejną zmianą – wprowadzeniem nowego systemu zarządzania – poczekają.
– Kierownictwo sądu nie obawia się nowego podziału obowiązków. Do tej pory współpraca z panią dyrektor układała się bowiem dobrze i nie ma żadnych przesłanek ku temu, aby twierdzić, że w przyszłości będzie inaczej – zapewnia sędzia Smoderek.
Z kolei Liliana Kaltenbek-Skarbek wskazuje, że menedżerski system zarządzania sądami to tylko mały wycinek zmian, jakie przeprowadzane są w wymiarze sprawiedliwości. A proces ten jest niezwykle skomplikowany. Prezesi sądów starają się więc rozłożyć tę reorganizację w czasie.
– My się do tych zmian przygotowujemy, mając świadomość, że są one konieczne. Sądy muszą nadążyć za zmianami, którym podlegają inne dziedziny życia. Rzeczywistość zmienia się na wielu płaszczyznach, a sądy muszą to uwzględnić i przeorganizować swoją pracę – mówi wiceprezes SO w Krakowie.