Krytyka deregulacji zawodu rejenta nosi tylko pozory naukowości - twierdzi Michał Królikowski.
Z oceną, na ile reforma notariatu jest nieprzemyślana, jak twierdzi w swoim artykule pani rejent Joanna Greguła („Nieprzemyślana reforma notariatu”, DGP 106/2012), należy poczekać. Z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że dziś notariat polski znajduje się na rozdrożu.
Niezależnie od tego, jaką inicjatywę dziś przejawi rząd w zakresie pewnej korekty obecnych rozwiązań, i tak notariat czeka zasadnicza reforma. W przeciwnym razie należy się spodziewać radykalnej zmiany w pewności obrotu prawnego gwarantowanego przez jakość notariatu.
Ta reforma zaś wymaga dłuższego namysłu, współpracy ze środowiskiem notariuszy, dobrej woli po obu stronach, a przede wszystkim – wizji.

Rejent – hybryda

Świadectwem tego, że notariusze nie do końca potrafią określić swoją obecną pozycję, jest pewien zabieg argumentacyjny, jakim posłużyła się autorka wskazanego tekstu. Podobny sposób uzasadnienia krytyki spotkałem również w rozmowach z innymi przedstawicielami notariatu.
Otóż tam, gdzie pojawia się dystansowanie od otwierania rynku usług notariuszy, przeczytamy, że „nie jest on wolnorynkowym usługodawcą, lecz organem ochrony prawnej, któremu bliżej do sędziego niż adwokata czy radcy prawnego”, czy też, że „państwo nie może utracić kontroli nad rzeszą swoich lojalnych przedstawicieli wykonujących władzę publiczną”.
Tam zaś, gdzie mowa jest o nowym rozwiązaniu, a zatem asesorze prowadzącym własną kancelarię (jako alternatywie dla zatrudnienia u notariusza w jego kancelarii), ale przy możliwości korzystania z konsultacji u wskazanego notariusza, przeczytamy o wątpliwościach związanych z wynagradzaniem konsultanta, jego odpowiedzialnością, by w końcu dowiedzieć się, że jednak notariusze są hybrydami, trochę przedsiębiorcami, trochę funkcjonariuszami publicznymi.

Konieczne będzie zbliżenie statusu notariuszy do funkcjonariuszy publicznych

Powiedzmy wyraźnie: dziś na rynku notariatu istnieje konkurencja między kancelariami. Umożliwia to brak numerus clausus notariuszy, brak wyraźnej możliwości zarządzania przez ministra umiejscowieniem kancelarii (dla równomiernego rozłożenia usług w kraju), taksy notarialne, które wskazują górną granicę, stąd dopuszczają negocjacje cenowe, a w końcu brak skutecznych reguł deontologicznych wewnątrz notariatu, który umożliwia istnienie złych praktyk.
Spotkamy bowiem kancelarie kominowe, które koncentrują się na współpracy np. z deweloperami i na bazie jednego aktu notarialnego sporządzają czynności ze wszystkimi kontrahentami tego przedsiębiorcy. Próba sporządzenia aktu u innego notariusza wymaga zaś zgromadzenia przez niego kompletu dokumentów i sporządzenia go na nowo, co nie będzie tańsze, stąd zarobek kancelarii-przedsiębiorstw jest bardzo wysoki.
Zdarzają się wówczas czynności sporządzane z udziałem wielu klientów (co narusza standard czynności notarialnych) lub brak reakcji na prośby klientów o modyfikację treści aktu.
Notariusze potrafią podbierać sobie projekty aktów notarialnych (jeden sporządza go przez tydzień, drugi korzystając z projektu przekazanego przez klienta – dokonuje czynności za niewielką opłatą).
Są i prawdziwi notariusze dbający o strony transakcji, ale są też tacy, którzy potrafią wręcz kpić z bezpieczeństwa prawnego jednej ze stron.



Potrzeba wizji

Dokonywana obecnie korekta reaguje na najbardziej palące problemy rynku usług notarialnych. Są nimi: nasycenie rynku, kolejne roczniki nowych aplikantów i asesorów, brak możliwości rozpoczęcia przez nich innego niż notarialny zawodu prawniczego, możliwość działania asesora w kancelarii notariusza jedynie pod jego nieobecność, co ogranicza zainteresowanie notariuszy zatrudnianiem większej liczby asesorów.
Dopiero jednak rozpoczyna się praca nad wizją notariatu polskiego i jego funkcji. Przede wszystkim należy rozstrzygnąć, ile ze spraw rozstrzyganych w sądach, które nie mają charakteru spornego (np. dział spadku), powierzyć notariuszom, zyskując dzięki temu koncentrację sędziów na sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości.
Czyniąc to, konieczne będzie jeszcze większe zbliżenie notariuszy do charakteru funkcjonariuszy publicznych i ograniczenie konkurencyjności cenowej tych usług.
Muszą być one bowiem szeroko dostępne, wysokie jakościowo oraz gwarantujące bezpieczeństwo każdego: nie tylko tej strony czynności, która za nią płaci.
Decydując się na takie rozwiązanie, państwo będzie musiało wesprzeć notariat w tworzeniu rejestrów, ściślej regulować wysokość taksy i w większym stopniu decydować o nasyceniu rynku usługami notariuszy.
Na marginesie dodam, że ze smutkiem przyjmuję krytykę, która nosi pozory naukowości.
Odwoływanie się do preferencyjnie wybranych ekonomicznych pozycji popularnonaukowych wymaga jednak, przy zachowaniu standardów rzetelności, wiedzy o toczącej się debacie naukowej na temat przyczyn kryzysu gospodarczego w świecie. Nie jest nią bynajmniej nieograniczona konkurencja, a przynajmniej nikt nie traktuje jej jako główne źródło choroby.
Podobnie nieporozumieniem jest to, jakoby cytowani Shiller i Murray, jak też inni uczestnicy głównego nurtu debaty prawno-ekonomicznej w USA, rozważali wprowadzenie tamże zawodu rejenta, „bezstronnego prawnika”.
Cieszę się jednak, że toczony za kurtyną dialog z przedstawicielami notariatu jest bardzo obiecujący i skupiony na prawdziwych potrzebach obrotu prawnego i ochrony prawnej obywateli.

Michał Królikowski, dr hab. nauk prawnych, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości