Choć notariat w Polsce od dawna jest otwarty, kolejny projekt deregulacji forsowany jest pod hasłem otwarcia zawodów prawniczych. Tworzy jednak więcej zagrożeń, niż rozwiązuje problemów.
Założeniem deregulacji jest zwiększenie liczby usługodawców i konkurencyjności. Elementem definicji rynku konkurencyjnego jest zaś zależność usługodawcy od
klienta. W przypadku notariusza taka relacja jest niemożliwa – istotą jego działania jest bezstronność i gwarancja zachowania równowagi interesów obu stron.
Inny notariat nie ma sensu.
Bezstronny prawnik
W nowoczesnej gospodarce jest miejsce na regulowany notariat. W Niemczech, Francji czy Austrii liczbę kancelarii reguluje się zależnie od potrzeb społecznych, obowiązuje także sztywna taksa, której celem jest wyeliminowanie nieograniczonej konkurencji w imię bezpieczeństwa prawnego.
Jedną z istotnych przyczyn narastania i pęknięcia bańki spekulacyjnej na rynku
nieruchomości w USA była przecież nadmierna deregulacja i brak w obrocie neutralnej instytucji. Dlatego Robert J. Shiller i Peter L. Murray, wybitni amerykańscy ekonomiści, postulują tam wprowadzenie instytucji bezstronnego prawnika – czyli notariusza właśnie.
W Polsce propozycja deregulacyjna idzie wbrew tym tendencjom. Nasz zawód od dawna jest otwarty – a najnowszy projekt ustawy deregulacyjnej forsuje się właśnie pod hasłem otwarcia dostępu do zawodów prawniczych.
W rzeczywistości jest to zaś fundamentalna zmiana ustroju notariatu.
Cieszą zmiany w stosunku do poprzedniej wersji ustawy. Zniknęła koncepcja skrócenia aplikacji i mało czytelne kryteria przechodzenia do zawodu notariusza innych
prawników.
Ryzykowny nowy zawód
Najbardziej nieprzemyślane i niebezpieczne jest jednak wprowadzenie nowego zawodu zaufania publicznego: asesora notarialnego prowadzącego własną kancelarię.
Różnica pomiędzy nim a asesorem zatrudnionym w kancelarii u notariusza będzie kolosalna. Ten drugi pracuje pod stałym nadzorem notariusza.
Jest wówczas czas na rzetelne skonsultowanie każdej sprawy, a także na ocenę i kształtowanie cech etycznych asesora.
We własnej kancelarii asesor pracowałby samodzielnie, a nadzór nad jego pracą polegałby na bliżej nieokreślonej i świadczonej na wniosek asesora przez notariusza konsultanta
pomocy z zakresu techniki pracy notarialnej.
Jaka będzie odpowiedzialności konsultanta? W jakiej formie i przez kogo będzie on wynagradzany? Czy asesor, zmuszony do utrzymania kancelarii czy opłacenia wysokiego z pewnością ubezpieczenia, nie skupi się wyłącznie na zarabianiu pieniędzy, a nie zdobywaniu doświadczenia? Czy walcząc o przetrwanie, zachowa bezstronność na przykład wobec doświadczonych prawników dewelopera?
Projektodawcy nie próbują nawet odpowiedzieć na te niełatwe pytania.
Na obywatelach przeprowadzony ma więc zostać eksperyment. O skutkach błędów takich prawie-notariuszy lepiej nie myśleć.
W naszej ocenie taka rewolucja w asesurze jest niepotrzebna. Samo rozszerzenie kompetencji asesora do działania równoległego z patronem stworzy wystarczającą liczbę miejsc pracy w kancelariach, co w połączeniu z obecnymi etatami bez problemu wystarczy dla zatrudnienia wszystkich egzaminowanych aplikantów.
Sprzeciw budzi także wprowadzenie przymusu zatrudnienia aplikanta lub przyjęcia aplikanta pozaetatowego. Uzasadnienie projektu błędnie szuka tu analogii z zawodem komornika. Komornik to jednak bez wątpienia funkcjonariusz publiczny, liczba stanowisk komorniczych jest regulowana, a opłaty – sztywne.
Notariusze są hybrydami: trochę przedsiębiorcami, trochę funkcjonariuszami publicznymi. Państwo nakłada na nich liczne obowiązki, czyniąc choćby płatnikami danin publicznych.
Nie ponosi przy tym kosztów funkcjonowania kancelarii ani odpowiedzialności cywilnej za notariusza; w zawodzie komornika odpowiada z nim solidarnie.
W imię dobra obywateli
Projekt zawiera również kilka pozytywnych rozwiązań: choćby większy zakres uznaniowości ministra przy powołaniu na notariusza czy zmiany zakresu egzaminu notarialnego i sposobu jego oceny. Notariat jest świadomy konieczności kompleksowej zmiany
prawa o notariacie, a zwłaszcza określenia pozycji ustrojowej notariuszy, obecnie hybrydowej.
Ministerstwo Sprawiedliwości musi jednak jasno zakomunikować niepopularną politycznie prawdę: nie każdy absolwent prawa zostanie sędzią, prokuratorem, notariuszem, komornikiem, adwokatem, radcą prawnym.
To ciekawe, że nikt nie kwestionuje konstytucyjności zapisów ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, choć tam minister sprawiedliwości określa limit miejsc.
Nie ogranicza to wolności wyboru zawodu, zostać sędzią czy prokuratorem może bowiem każdy – pod warunkiem że należy do grupy najlepszych kandydatów.
Droga do uzyskania funkcji notariusza powinna być analogiczna – nie jest on wolnorynkowym usługodawcą, lecz organem ochrony prawnej, któremu bliżej do sędziego niż adwokata czy radcy prawnego.
Państwo nie może utracić kontroli nad rzeszą swoich lojalnych przedstawicieli wykonujących władzę publiczną.
Niedawna wypowiedź mec. Andrzeja Tomaszka, że deregulacja zawodu adwokata to tylko mistyfikacja realizacji liberalnego postulatu, a w istocie krok w kierunku ograniczania samorządności, rozciąga się także na notariat. Mamy nadzieję, że wola dialogu między samorządem notarialnym a Ministerstwem Sprawiedliwości pozwoli jednak na wzajemne zrozumienie w imię dobra państwa i obywatela.
Joanna Greguła, notariusz, rzecznik prasowa Krajowej Rady Notarialnej