Atmosfera była jak w filmie katastroficznym – wszystko zamarło. Na ulicach stały samochody, na torach puste tramwaje. Ludzie wysiadali z autobusów, porzucali samochody na trawnikach i szli pieszo.
Po godzinie stania w korku poziom benzyny w moim baku z trzech kresek spadał do zera. Co będzie, jeśli opary się skończą? Może też zaparkuję na poboczu i dalej pójdę pieszo? Tylko co zastanę, jak wrócę? Pewnie mandat na 200 zł i rytualne dwa punkty karne, które zwykle dostaje się za nieprawidłowe parkowanie.
I tu się kończy opowieść o kłopotach, które tysiącom uwięzionych w drodze dokądś ludzi zafundowali wczoraj taksówkarze, a zaczyna pytanie o funkcjonowanie państwa.
Dlaczego to w ogóle było możliwe? Jeśli zwykły kierowca zablokuje pas ruchu, zostanie zmuszony do odblokowania. A tysiącom taksówkarzy za to samo nie dzieje się nic. Stoją na ruchliwych ulicach, blokują tory, trąbią, choć nie wolno, a wzdłuż drogi stoją policjanci i na to wszystko biernie patrzą.
Żeby jeszcze byli zaskoczeni, ale taksówkarze zapowiadali protest od kilu dni. Mówili, że będzie brutalnie. Jak to możliwe, że państwo przyjmuje te słowa na klatę i bezsilnie uczestniczy w paraliżu kilku miast? Pewnie setki ludzi nie zdążyło wczoraj na samolot, na pociąg, na zebranie i miało z tego powodu poważne problemy. Odpowiedzialne są za to państwowe służby, które nie zrobiły nic, aby usunąć z dróg nielegalne blokady.
Kiedy do głosu dochodzi demokracja, państwo się gubi. Już nie pierwszy raz. Tę samą bezsilność było widać 11 listopada, podczas legalnych manifestacji, kiedy państwo dopuściło do tego, żeby w jednym miejscu i czasie spotkały się dwa wrogo nastawione do siebie tłumy. Było ją widać niedawno przed Sejmem, gdy protestująca „Solidarność” robiła, co chciała, choć nigdzie w konstytucji nie ma mowy o prawie do więzienia ludzi w Sejmie.
Demokracja polegająca na prawie do demonstracji i zgromadzeń wymaga w Polsce naprawy. Teraz pozwala na paraliż miast, na wojny uliczne między demonstrantami. Na bezprawie w postaci dowolnego protestu pod opiekuńczym okiem policji. Czasy są trudne, więc okazji do wychodzenia na ulicę będzie coraz więcej.
Warto, żeby państwo się do tego lepiej przygotowało. Czas na dyskusję o kształcie prawa do zgromadzeń. Inaczej wolność polegająca na prawie do wszystkiego, co nie szkodzi innym, będzie nadal naruszana.