Miało być tak: wprowadzimy e-protokoły, które skrócą czas trwania rozpraw i ograniczą biurokrację. Będzie: protokolanci nie będą spisywać, ale czuwać nad „prawidłowym działaniem sprzętu nagrywającego”. Za to pojawią się transkrybenci, którzy przepiszą e-protokoły na papier.
ikona lupy />
Plusy i minusy e-protokołu / DGP
Kto przepisze protokół
Problem sprowadza się do pytania: kto ma przepisać e-protokół, jeśli sędzia zażyczy sobie, by mieć go w wersji papierowej? Według nich łatwiej jest przeczytać nawet kilkanaście stron protokołu, niż odsłuchać kilka godzin nagrań z rozpraw. Dlatego też sędziowie zapowiadają, że wnioski o dokonanie transkrypcji będą składane nagminnie, a przepisywanie e-protokołów będzie regułą, a nie wyjątkiem.
Z tym problemem już dawno poradził sobie amerykański wymiar sprawiedliwości. W niektórych sądach maszyny do stenografowania są podłączone do komputerów, które w czasie rzeczywistym przekształcają uproszczony system zapisu na standardowy angielski, dając sędziom bieżący dostęp do zeznań.
Tymczasem polski resort sprawiedliwości proponuje, żeby przepisywaniem e-protokołów, już po nagraniu rozprawy i tylko na wniosek sędziego, zajęli się transkrybenci wyznaczeni przez prezesów sądów. Tyle tylko że nie wyjaśnia, skąd prezesi sądów mają wziąć pieniądze na wypłaty dla takich transkrybentów.
– Uzasadnienie rozporządzenia całkowicie pomija tę kwestię, trudno jest doszukać się w nim jakichkolwiek źródeł finansowania zespołu transkrybentów, kryteriów zatrudnienia osób w zespole itp. Mam poważne obawy, czy w ślad za tymi obowiązkami ministerstwo znajdzie dodatkowe i to znaczne środki finansowe – wskazuje Rafał Puchalski, sędzia, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Z kolei – zdaniem sędziów – nałożenie dodatkowych obowiązków w postaci przepisywania e-protokołów na zatrudnionych obecnie w sekretariatach sądowych pracowników nie wchodzi w grę. – Mam poważne obawy, czy obciążenie przemęczonych pracowników sądów dodatkowymi zajęciami nie wpłynie negatywnie na szybkość postępowań sądowych – podkreśla Rafał Puchalski.
Wiceminister sprawiedliwości Grzegorz Wałejko przyznaje, że nie ma pieniędzy na osobne etaty dla transkrybentów: jeżeli prezes sądu uzna, że chce mieć taki zespół, sam będzie musiał wygospodarować środki, by zapłacić pracownikom za dodatkową pracę. Podkreśla jednocześnie, że resort planuje, aby transkrypcją zajmowali się przede wszystkim pracownicy dotychczasowych ośrodków tzw. migracji ksiąg wieczystych, które powoli kończą pracę.



Problem sędziów
W sądach powstaną zespoły transkrybentów – pracowników, którzy będą zajmowali się przepisywaniem fragmentów e-protokołów. Transkrypcja będzie dokonywana na wniosek sędziego składany do prezesa sądu i będzie możliwa tylko, gdy okaże się niezbędna dla zapewnienia prawidłowego orzekania w sprawie.
Takie przepisy pojawiły się w projekcie nowelizującym rozporządzenie ministra sprawiedliwości – Regulamin urzędowania sądów powszechnych, które ma dostosować organizację pracy w sądach do regulacji kodeksu postępowania cywilnego mówiących o nagrywaniu rozpraw.
Zdaniem sędziów zaproponowany przez resort sformalizowany tryb pozyskiwania transkrypcji ma ich zniechęcić do korzystania z pomocy transkrybentów i skłonić do pracy na e-protokołach, czyli cyfrowych zapisach audio-wideo z przebiegu rozpraw.
– Mimo to składanie wniosków do prezesów sądów o dokonanie transkrypcji będzie regułą, a nie wyjątkiem, jak chce tego resort sprawiedliwości. I wprowadzi do sądów kolejną dawkę niepotrzebnej biurokracji – uważa Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Sędziowie zapewniają, że nagminne składanie wniosków nie będzie motywowane chęcią udowodnienia ministerstwu, że pomysł nagrywania rozpraw jest niedopracowany.

Po co sędziom e-protokoły

– To będzie po prostu konieczność podyktowana tym, że bez transkrypcji praca sędziów byłaby niezwykle uciążliwa i czasochłonna. Znacznie dłużej bowiem trwa przesłuchanie kilkugodzinnych nagrań z rozpraw niż przejrzenie nawet kilkudziesięciu stron protokołów – wskazuje Waldemar Żurek.
Elektroniczne protokołowanie jest wprowadzane przede wszystkim po to, aby skrócić czas rozpraw. Resort sprawiedliwości zakłada, że nagrywanie ich przebiegu zamiast jego spisywania przez protokolanta pozwoli zaoszczędzić 1/3 czasu. Czy tak będzie w rzeczywistości, okaże się dopiero w praktyce.

Wnioski o sporządzanie transkrypcji to niepotrzebna biurokracja

– Moje dotychczasowe doświadczenia z przebiegu rozpraw, w których uczestniczyłem w sądzie apelacyjnym, wskazują, że protokół elektroniczny nie ma jak na razie wpływu na skrócenie czasu przebiegu rozprawy apelacyjnej.
Przeciwnie, czas jej trwania uległ nieznacznemu wydłużeniu, co wynika z technicznych aspektów związanych z koniecznością opatrzenia protokołu rozprawy po jej zamknięciu elektronicznym podpisem protokolanta, a następnie z koniecznością rejestracji całego nagrania na serwerze sądowym.
Operacje te trwają kilka minut i o ten czas wydłuża się rozprawa w porównaniu z dotychczasową tradycyjną formą protokołowania – mówi Sławomir Jurkowicz, sędzia Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu.
We wrocławskim sądzie apelacyjnym nagrywanie rozpraw działa dopiero od zeszłego tygodnia. Zgodnie bowiem z planami resortu e-protokół wprowadzany jest do sądów sukcesywnie. W pierwszym etapie w sprzęt do nagrywania audio-wideo zostaną wyposażone wszystkie sądy apelacyjne. Na samym końcu kamery pojawią się w sądach rejonowych.

Krótsze rozprawy czy postępowania

Sędziowie podkreślają, że skrócenie rozprawy nie musi przełożyć się na skrócenie całego postępowania sądowego. W pewnych przypadkach e-protokół może powodować wręcz jego wydłużenie.
– Zastosowanie e-protokołu dla rozstrzygnięcia spraw, które opierają się jedynie na analizie dokumentów, nie będzie miało żadnego znaczenia, ponieważ postępowanie dowodowe przeprowadzane przez sąd w tym zakresie odbywa się w czasie rzeczywistym, tzn. przewodniczący dyktuje treść postanowienia dowodowego, a protokolant nanosi je do protokołu. Odsłuchanie nagrania z przebiegu takiej rozprawy nie będzie kłopotliwe ani czasochłonne – wyjaśnia Sławomir Jurkowicz.
Problemy mogą się pojawić tam, gdzie decydujące znaczenie będzie miało to, co powiedzą na rozprawie świadkowie. Przy tradycyjnym protokołowaniu to sędzia prowadzący rozprawę decyduje, co powinno znaleźć się w protokole, a co nie.
Dzięki temu sędzia sądu drugiej instancji, do którego trafiają akta po wniesieniu przez strony odwołania, nie musi zapoznawać się ze wszystkimi wypowiedziami świadka, a jedynie z tymi, które coś wnoszą do sprawy. Inaczej będzie, gdy trafi do niego e-protokół zapisany na płycie CD.
Jeżeli taki protokół sporządzony w sądzie pierwszej instancji nie będzie zawierał adnotacji o istotnych dla rozstrzygnięcia sprawy wypowiedziach świadka, strony lub biegłego, a nadto nie dokonano transkrypcji elektronicznego protokołu, sędzia będzie musiał wysłuchać całego, czasami nawet kilkunastogodzinnego nagrania.
– I w takich przypadkach może się okazać, że zamiast kilku godzin sędzia będzie musiał przygotowywać się do rozprawy kilka dni – mówi Sławomir Jurkowicz.
Podkreśla jednak, że o tym, czy e-protokoły będą służyły skróceniu, czy też spowodują wydłużenie rozpoznania całej sprawy, będzie można mówić za mniej więcej pół roku, kiedy protokół elektroniczny zostanie już upowszechniony w sądach wszystkich instancji.
Z kolei Waldemar Żurek wskazuje, że jeżeli celem e-protokołów ma być jedynie skrócenie rozprawy, to ich wprowadzanie mija się z celem.
– Obecnie polskie sądy, może z wyjątkiem warszawskich, nie mają problemów z niewystarczającą liczbą sal. Gdyby tak było, to rzeczywiście skrócenie czasu trwania rozprawy o 1/3 miałoby pozytywne skutki – wskazuje Waldemar Żurek.



Kto zostanie transkrybentem

Aby ułatwić sędziom zapoznanie się z aktami sprawy, resort sprawiedliwości chce, by w sądach powstały zespoły transkrybentów. Mieliby oni – zgodnie z projektem rozporządzenia – zajmować się przepisywaniem wskazanych fragmentów nagranych przez sprzęt audio-wideo. Na razie nie wiadomo, kto miałby wykonywać te czynności. Resortowy projekt na prezesów sądów nakłada obowiązek wskazania transkrybentów.
– Ten przepis budzi moje największe zdumienie. Jestem przekonany, że prezesi sądów nie otrzymają środków na dodatkowe etaty urzędnicze, więc odbędzie się to kosztem dotychczasowej obsady. Zamiast więc wzmacniać kadrę wspomagającą sędziego w pracy, będzie się zmniejszać obsadę – mówi Bartłomiej Przymusiński, sędzia Sądu Rejonowego Poznań Stare Miasto.
I przypomina, że na etapie wdrażania e-protokołu pojawiała się koncepcja, że transkrypcją zajmą się ośrodki zewnętrzne. Jak jednak widać, resort zrezygnował z tego pomysłu. Obaw, że to na nich spadnie obowiązek dokonywania transkrypcji fragmentów e-protokołów, nie kryją więc asystenci sędziów.
– Może na to wskazywać przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekt rozporządzenia w sprawie czynności asystentów sędziów, który jest na etapie uzgodnień społecznych – mówi Piotr Kwaka, przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Sędziów.
Jest w nim przepis, zgodnie z którym sędzia lub przewodniczący wydziału będą mogli zlecić pomocnikowi sędziego wykonywanie czynności należących do obowiązków pracowników sekretariatów sądowych.
– A skoro asystenci i tak, przygotowując dla sędziego akta sprawy, będą musieli odsłuchać nagrania z rozpraw, to zapewne pojawi się pokusa, aby sporządzali przy okazji także transkrypcje e-protokołów – mówi Piotr Kwaka.
I dodaje, że jeżeli tak będzie, to już nikt, kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, nie będzie chciał wykonywać tego zawodu.
– Jeżeli takie są plany resortu, to coś tu jest nie w porządku. Skoro mamy tak wysokie wymagania wobec kandydatów na asystentów, to nie powinniśmy później nakładać na nich obowiązków, które z powodzeniem mogą wykonywać ludzie po ukończeniu szkoły podstawowej – wskazuje Waldemar Żurek.

Utrudniona transkrypcja

Sędziom nie podobają się także przpisy projektu rozporządzenia, zgodnie z którymi transkrypcja będzie dokonywana tylko na wniosek przewodniczącego składu lub sędziego referenta. Taki wniosek będzie musiał zawierać oznaczenie fragmentu protokołu podlegającego transkrypcji, uzasadnienie oraz oczekiwany czas jej wykonania.
– To zbędne formalności i jedynym ich efektem będzie nałożenie na prezesów sądów mnóstwa dodatkowej, bezsensownej pracy – mówi Waldemar Żurek.
To bowiem właśnie prezes sądu będzie podejmował decyzję w kwestii tego, czy transkrypcja jest niezbędna dla zapewnienia prawidłowego orzekania w sprawie, czy też nie. Jeżeli wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie, prezes będzie obowiązany oznaczyć fragment protokołu podlegający transkrypcji oraz termin jej wykonania.
– Takie nakładanie dodatkowych obowiązków na prezesów sądów może dziwić, zwłaszcza że już niedługo, bo 28 marca, wejdą w życie zmiany w prawie o ustroju sądów powszechnych. Na ich podstawie w sądach większą władzę uzyskają dyrektorowie sądów. A wszystko po to, by – jak twierdzi resort sprawiedliwości – odciążyć prezesów sądów od zbędnych obowiązków – podkreśla Waldemar Żurek.