Umowy opcji walutowych, polegające na kupowaniu i sprzedawaniu instrumentów finansowych, bank zawarł z przedsiębiorcą na podstawie umowy ramowej w sprawie zasad współpracy w zakresie transakcji rynku finansowego.
Adwokaci i radcy prawni, którzy prowadzą sprawy przedsiębiorców procesujących się z bankami, odradzają zapisy na Sąd Polubowny przy Związku Banków Polskich.
– Jest to bowiem instytucja co do zasady przewidziana do rozpatrywania sporów między instytucjami finansowymi, a nie między nimi i ich klientami – przyznaje dr Paweł Cioch, radca prawny z Lublina. Przed arbitrażem bankowym też jednak można z bankiem wygrać.

Argumenty stron

Umowy opcji walutowych, polegające na kupowaniu i sprzedawaniu instrumentów finansowych, bank zawarł z przedsiębiorcą na podstawie umowy ramowej w sprawie zasad współpracy w zakresie transakcji rynku finansowego. Bank dochodzący od przedsiębiorcy ponad 6,5 mln zł z tytułu niewykonania zobowiązań wynikających z transakcji opcji walutowych dowodził, że były one dla pozwanego przede wszystkim instrumentem spekulacji, takiej jak np. w przypadku gry na giełdzie. Pozwany bronił się twierdzeniem, że opcje miały mu służyć wyłącznie do zabezpieczania się przed wahaniem kursu walut, ponieważ zajmował się eksportem i prawie wszystkie dochody uzyskiwał w euro. I taką właśnie usługę asekurującą ryzyko kursowe zaproponował mu bank. Firma podkreślała też, że bank nie informował jej o ryzyku związanym z umowami opcyjnymi ani o szczegółach poszczególnych transakcji.
Arbitrzy dali wprawdzie wiarę zeznaniom świadków banku, że klient był wystarczająco pouczany o oferowanych mu produktach i o ryzyku związanym z ich stosowaniem. Uznali też, że bank nie był w czasie, gdy obsługiwał pozwanego, związany regułami MIFID (od ang. Markets in Financial Instruments Directive), czyli przepisami dyrektyw w sprawie rynków instrumentów finansowych. Nie musiał więc nawet powstrzymywać się przed wykorzystywaniem przewagi informacyjnej nad klientem. Sędziowie podkreślili zresztą, że oczywiste jest, że pełnomocnicy pozwanej firmy mogli w pełni nie rozumieć ryzyka, jakie pociągały za sobą transakcje opcyjne.
Niemniej pozwany wygrał sprawę, ponieważ sąd polubowny przychylił się do jego twierdzenia, że sporna transakcja w ogóle nie doszła do skutku. Tym samym umowa, ze względu na popełnione przez bank błędy proceduralne, nie została zawarta. Co za tym idzie nie może być mowy o niewykonaniu przez pozwanego przedsiębiorcę zobowiązania.

Oczywiste jest, że pełnomocnicy firmy nie rozumieli ryzyka opcji walutowych

Błąd banku

Niedopatrzenie banku polegało na nieuzgodnieniu w czasie decydującej rozmowy wszystkich elementów koniecznych do uznania umowy za ważną. Tymczasem z przepisów umowy ramowej – przedstawionych klientowi przez bank – wynikało, że jeśli ostateczne uzgodnienie warunków transakcji nie objęło wszystkich treści stanowiących przedmiot umowy, nie dochodziło do jej zawarcia. I nie mogło mieć znaczenia w stosunkach banku z klientem wcześniejsze lub późniejsze uzgodnienie wszystkich koniecznych parametrów.
I właśnie z powodu rygorystycznych standardów kontraktowania, przyjętych przez samego powoda, sąd oddalił powództwo.
– Chociaż ani orzeczenia sądów powszechnych, ani arbitrażowych nie stanowią w polskim systemie źródeł prawa, to nie sposób nie brać ich pod uwagę jako wskazówki sposobu interpretowania prawa – wskazuje wagę rozstrzygnięcia radca prawny Adam Borys.
Wyrok sądu arbitrażowego przy ZBP, sygn. akt S SP-M.6/B/10