32 mln kart płatniczych mają w swych portfelach Polacy
Nie tylko banki, ale też instytucje płatnicze mają wydawać pieniądz elektroniczny. Będzie nim jednak można płacić tylko za mniejsze zakupy.
Nie tylko banki, ale też instytucje płatnicze mają wydawać pieniądz elektroniczny. Będzie nim jednak można płacić tylko za mniejsze zakupy.
Takie mają być skutki nowelizacji ustawy o usługach płatniczych, przygotowanej przez Ministerstwo Finansów. Ma ona zliberalizować wydawanie pieniędzy elektronicznych. Dzisiaj to domena banków. Zgodnie z projektem mogłyby to robić także krajowe instytucje płatnicze – czyli coś między bankiem a okienkiem kasowym. Na razie co prawda Komisja Nadzoru Finansowego nie wydała żadnego zezwolenia na działalność takiej instytucji, ale przepisy o nich obowiązują zaledwie od trzech miesięcy. Z czasem można spodziewać się powstania takich firm, a gdy już powstaną, będą mogły wydawać pieniądz elektroniczny.
– To jedna z tzw. opcji narodowych, na które pozwala nam dyrektywa 209/110/WE regulująca zasady wydawania pieniądza elektronicznego. Dlatego też takim pieniądzem można by płacić wyłącznie na terenie naszego kraju – wyjaśnia Patrycja Słoma z Ministerstwa Finansów. Byłyby też inne ograniczenia: kwota na instrumencie płatniczym nie mogłaby przekroczyć równowartości 150 euro, a średnia wartość pieniądza elektronicznego pozostającego w obiegu nie mogłaby przekroczyć równowartości miliona euro.
Czy oznacza to, że w niedługim czasie możemy się spodziewać konkurencji dla kart wydawanych przez banki?
– Raczej nie, co jest związane z posiadaną przez nie infrastrukturą – ocenia Maciej Gawroński, radca prawny z kancelarii Bird & Bird.
– Praktyka pokazuje jednak, że już sama możliwość pojawienia się konkurencji działa mobilizująco i może przyczynić się do obniżenia prowizji przez banki – dodaje. Stosowane w Polsce stawki interchange (prowizje za korzystanie z kart płatniczych) są jednymi z najwyższych w Europie i Narodowy Bank Polski próbuje doprowadzić do ich obniżenia. Na razie banki nie były do tego skore, ale być może niebawem się to zmieni. W środę NBP zwrócił się do nich z propozycją, że jeśli dobrowolnie zgodzą się na ścięcie opłat z 1,6 do 1,1 proc. kwoty transakcji od początku przyszłego roku, to kolejne obniżki będą już warunkowe.
– Postępujący rozwój techniczny wpływa w znaczny sposób na powstawanie nowych form płatności elektronicznych, z czym wiąże się także potrzeba poszerzenia grona podmiotów, które takie usługi mogą świadczyć – mówi Przemysław Barchan, prawnik w kancelarii Gessel. Trend ten zauważyli także autorzy projektu, dlatego założyli, że jeśli definicja karty płatniczej nie będzie uwzględniać wszystkich dostępnych rozwiązań, to będzie się stosować odpowiednio przepisy o podobnych instrumentach płatniczych. „Postęp technologiczny, jaki nastąpił na rynku kart płatniczych, powoduje, że nawet zmodyfikowana definicja może nie obejmować powstających na rynku rozwiązań, (np. zbliżeniowe karty płatnicze w postaci breloczków, zegarków lub tzw. wirtualne karty płatnicze istniejące tylko jako aplikacja w urządzeniu przenośnym) – napisali w uzasadnieniu.
Właśnie nowe rozwiązania, zwłaszcza te niewymagające specjalnych urządzeń do odczytywania kart, mogą zacząć oferować instytucje płatnicze. Nic np. nie będzie stało na przeszkodzie, by instytucja taka umożliwiła wirtualne płatności za zakupy online.
Aby wydawać własny pieniądz elektroniczny, instytucja płatnicza musi mieć kapitał założycielski w wysokości 125 tys. euro. To niezbyt dużo, zwłaszcza że w obiegu będzie mogło krążyć milion euro. Czy pieniądze klientów, nie te wirtualne, tylko prawdziwe, będą w tej sytuacji bezpieczne?
– Byłbym o nie spokojny. Regulacje zakładają dostateczną kontrolę Komisji Nadzoru Finansowego. Na podmiotach wydających pieniądz elektroniczny ciążą także m.in. obowiązki informacyjne wobec NBP. Za nieprzestrzeganie obowiązków grożą nie tylko sankcje finansowe, ale także kary pozbawienia wolności – mówi Barchan. Krajowa instytucja płatnicza będzie m.in. musiała informować KNF o każdym przekroczeniu limitu średniej wartości e-pieniądza pozostającego w obiegu, a także w ciągu trzech miesięcy zmniejszyć skalę swej działalności, tak aby mieścić się w ustawowym limicie.
Dużo większe obowiązki będą miały centra rozliczeniowe, czyli instytucje zajmujące się autoryzacjami i rozliczaniem transakcji przy użyciu kart płatniczych. Nowe przepisy zobowiążą je do informowania NBP nie tylko o liczbie funkcjonujących czytników i bankomatów czy wartości przeprowadzonych transakcji. Będą też musiały informować o każdej próbie naruszenia prawa czy nawet zasad uczciwego obrotu.
Nowelizacja ma na celu wdrożenie dyrektywy unijnej, z czym zresztą jesteśmy już spóźnieni. – Ma jednak też charakter porządkujący. Dzisiaj część przepisów związanych z pieniądzem elektronicznym wynika z ustawy o usługach płatniczych, a część z ustawy o elektronicznych instrumentach płatniczych. Nowelizacja ma uchylić tę drugą ustawę i przenieść wszystkie przepisy do tej pierwszej. Zapewni to większą pewność prawa – tłumaczy Patrycja Słoma.
Kolejny cel to doprecyzowanie przepisów. Dla przykładu doprecyzowanie tych dotyczących wykupu pieniądza elektronicznego zwiększy ochronę konsumentów. W sposób jasny przepisy będą przesądzać, że ewentualne opłaty za wykup pieniądza elektronicznego muszą być przewidziane w umowie z klientem, a ich wysokość nie może przekraczać rzeczywistych kosztów ponoszonych przez wydawcę.
Projekt liberalizuje też przepisy dotyczące instytucji pieniądza elektronicznego, czyli podmiotu, który poza bankami mógłby wydawać takie instrumenty bez ograniczeń nakładanych na krajowe instytucje płatnicze. Dotychczas nie powstała w Polsce żadna taka instytucja pieniądza elektronicznego. Ministerstwo Finansów ma nadzieję, że zmieni się to po wejściu w życie nowych przepisów.
Ważne dla biur usług płatniczych
Obowiązująca od 24 października ustawa o usługach płatniczych uregulowała zasady prowadzenia tzw. okienek kasowych, w których wielu ludzi opłaca swoje rachunki (biura usług płatniczych). Wcześniej ich działalność nie podlegała nadzorowi KNF. Niestety niekiedy okazywało się, że nie przelewały one pieniędzy wpłacanych przez konsumentów.
Stąd też projekt ustawy przewiduje wprowadzenie dodatkowej formy zabezpieczenia – zamrożenia środków pieniężnych. Zamiast wykupywać ubezpieczenie biuro usług płatniczych mogłoby przechowywać na rachunku gotówkę opowiadającą 1,2 proc. wartości transakcji przeprowadzonych w ciągu ostatnich 12 miesięcy (nie mogłoby to być mniej niż równowartość 18 tys. euro).
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama