Wykonawca inwestycji nie musi zatrudniać kadry posługującej się biegle językiem polskim, choć polscy urzędnicy porozumiewają się z nim w tym języku.
Ministerstwo Finansów prowadzi duży przetarg na stworzenie systemu informatycznego ZEFIR 2, który ma być elementem programu e-Cło. Postawiło przy tym warunek, że co najmniej dwie osoby z personelu kierowniczego, który będzie nadzorował ten projekt, muszą się biegle posługiwać językiem polskim, a 15 kolejnych z zespołu ma się wykazać znajomością polskiego.

Można skorzystać z tłumacza

Wymóg zakwestionowała wchodząca w skład międzynarodowego koncernu spółka informatyczna Bull Polska. Jej zdaniem wymóg ten narusza zasadę proporcjonalności i nie jest związany z przedmiotem zamówienia.
„Zdolność danej osoby do realizacji zamówienia winna być określana nie w kategorii znajomości języka, ale w kategorii wykonywanych przez nią zadań. Interfejs użytkownika poszczególnych elementów wchodzących w skład systemu musi komunikować się z operatorem w języku polskim i zamierzamy zapewnić taką funkcjonalność. Nie ma jednak merytorycznych podstaw do stawiania wymogu posługiwania się językiem polskim przez osoby wykonujące prace koncepcyjną nad systemem” – przekonywali w odwołaniu złożonym do Krajowej Izby Odwoławczej przedstawiciele firmy. Ich zdaniem dużo ważniejsza jest znajomość języków programistycznych.
– Posługiwanie się językiem polskim przez personel wykonawcy, zwłaszcza w projekcie informatycznym, nie jest warunkiem jego powodzenia – tłumaczyli, dodając, że podczas spotkań koordynacyjnych z zamawiającym firma może skorzystać z tłumacza.
Ministerstwo odpierało zarzuty, argumentując, że całość dokumentacji liczącej 1400 stron napisano w języku polskim i podczas jej tłumaczenia może dojść do przekłamań.
– Komunikacja pomiędzy zamawiającym a wykonawcą to nie tylko spotkania koordynacyjne, podczas których można skorzystać z pomocy tłumacza, ale również bieżąca współpraca między członkami zespołów projektowych – twierdzili przedstawiciele resortu finansów, zwracając dodatkowo uwagę, że obecność tłumacza podniesie koszty realizacji zamówienia.

Utrudnienie dla zagranicznych firm

Zamawiający podkreślał też, że nie żądał żadnego dokumentu potwierdzającego znajomość języka polskiego. Argument ten zadziałał jednak na jego niekorzyść.
– Skoro nie wymaga konkretnego poziomu znajomości języka i nie będzie tego weryfikował np. poprzez żądanie certyfikatów językowych, a tym samym może być to jakikolwiek zasób słów lub reguł gramatycznych, który zostanie przez wykonawcę uznany za znajomość języka, to trudno tu wskazać jakieś konkretne zalety tego – uzasadniła wyrok, nakazujący wykreślenie kontrowersyjnego postanowienia ze specyfikacji, przewodnicząca składu orzekającego Anna Packo.
Jej zdaniem mogą zdarzyć się sytuacje, w których podobne wymagania zostałyby uznane za usprawiedliwione, ale w tym przetargu były bezcelowe.
– Znajomość języka polskiego przez personel zaangażowany w projekt jest ułatwieniem dla zamawiającego, jasne jest też, że usprawnia zrozumienie przygotowanej przez niego dokumentacji. Jednak z drugiej strony wymóg taki, jeśli owa znajomość języka ma być biegła, de facto oznacza konieczność zaangażowania Polaków, co z kolei jest oczywistym utrudnieniem udziału w postępowaniu podmiotów zagranicznych – dodała przewodnicząca, zwracając uwagę, że projekty informatyczne charakteryzują się dużą internacjonalnością.
Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej, sygn. akt KIO 20/12.