Przewlekłość postępowań to pierwsza bolączka naszego wymiaru sprawiedliwości. I to w sytuacji, gdy sędziów mamy pod dostatkiem, a liczba przypadających na nich spraw jest na średnim europejskim poziomie.
Przewlekłość postępowań to pierwsza bolączka naszego wymiaru sprawiedliwości. I to w sytuacji, gdy sędziów mamy pod dostatkiem, a liczba przypadających na nich spraw jest na średnim europejskim poziomie.
Infrastruktura i otoczenie pracy sędziego zmieniły się w ostatnich latach nie do poznania.
– A mimo to cały system wymiaru sprawiedliwości nie działa prawidłowo. Przeciętny czas trwania procesu jest za długi, a średni koszt osądzenia sprawy – bardzo wysoki. I to mimo że Polska plasuje się na jednym z czołowych miejsc w całej Europie, jeśli chodzi o liczbę sędziów – zauważa adwokat Jerzy Naumann.
– Gdy wpiszemy w wyszukiwarkę spraw na stronie wydziału upadłościowego dla m.st. Warszawy frazę „U”, wyświetli się lista postępowań, które rozpoczęły się jeszcze, gdy obowiązywało stare prawo upadłościowe (przed październikiem 2003 r.). Niektóre trwają po kilkanaście lat –wskazuje Bartosz Pilitowski, prezes Fundacji Court Watch Polska, zajmującej się sprawowaniem kontroli społecznej nad pracą sądów i wymiaru sprawiedliwości.
Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że długość prowadzenia spraw w sądach – zarówno karnych, jak i cywilnych – z roku na rok systematycznie rośnie. I to mimo podejmowanych reform, choćby ograniczenia tradycyjnie rozpoznawanych spraw przez wprowadzenie trybów uproszczonych. Średni czas prowadzenia spraw cywilnych w pierwszej instancji w sądzie okręgowym w 2010 roku wynosił 10,6 miesiąca. Statystyk nie poprawiają sądy karne – średni czas rozpatrywania spraw w sądzie okręgowym w pierwszej instancji wzrósł z 4,3 miesiąca (z 2006 r.) do 6,4 w 2010 r.
Problemem, który wpływa na przewlekłość spraw, jest kwestia przekazywania sędziom obowiązku podejmowania zbyt wielu decyzji, które mogłyby wykonywać strony.
– W postępowaniu upadłościowym to sędzia decyduje m.in. o takich sprawach, jak wybór czy odwołanie syndyka oraz wysokość jego wynagrodzenia. Tymczasem sędzia nie ma ani kompetencji, ani interesu, by dobrze się takimi sprawami zająć – zauważa Paweł Dobrowolski, prezes Forum Obywatelskiego Rozwoju.
W dużej mierze na czas postępowania wpływają także proste czynności techniczne, jak np. wysłanie pisma do strony, przesłanie dokumentów do tłumacza czy szukanie biegłych.
– Trudno znaleźć powód, dla którego takie czynności zabierają niektórym sądom czasem i trzy miesiące. Można to tłumaczyć jedynie brakiem nadzoru sędziów prowadzących sprawę nad sekretarzami sądowymi – mówi Lech Gniady, prawnik w Kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
– Przyczyna jest prosta: sędzia nie ma żadnego powodu, aby dbać o szybkość postępowania. Konstytucja gwarantuje sędziom stabilne zatrudnienie, a błędy orzecznicze czy opieszałe prowadzenie procesu co do zasady nie wiążą się dla sędziów z negatywnymi skutkami. W braku czynników motywacyjnych sędziowie nie przejawiają więc szczególnej dbałości o czas postępowania – kontynuuje mecenas Gniady.
W sekretariatach sądów pracują zaś słabo wynagradzani pracownicy, którzy gdy tylko nadarza się okazja, szukają innego, lepiej opłacanego zatrudnienia.
– Bez godziwego wynagrodzenia dla pracowników sekretariatów sądowych lub prokuratorskich, w których w zdecydowanej większości pracują ludzie młodzi, na dorobku, będzie następowała duża rotacja kadr.Skutek jest taki, że każdego nowego pracownika należy w zasadzie od podstaw przeszkolić w zakresie czynności sekretaryjnych, co oczywiście zmniejsza funkcjonalność działania sądownictwa – zauważa adwokat Patryk Magnuski z kancelarii Pietrzak Siekierzyński Bogen sp. j.
Zanim jednak sprawa trafi do sądu, mija cenny czas.
– W sądach administracyjnych, czeka się na wejście sprawy na wokandę ok. 6 miesięcy, a w Naczelnym Sądzie Administracyjnym około roku. Zważywszy że sprawy te najczęściej kończą się na jednym terminie rozprawy, to oczekiwanie na wyznaczenie terminu rozprawy okazuje się najbardziej dolegliwe – podkreśla adwokat Karolina Wojciechowska, specjalizująca się w sprawach administracyjnych.
Zauważa ona, że nawet sprawy objęte ustawą o Euro 2012 (ustawa o przygotowaniu finałowego turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012, t.j. Dz.U. z 2010 r. nr 26, poz. 133), mimo że mają wpisane w niej krótsze terminy, idą niemalże normalnym tokiem.
– Kilkakrotnie reprezentowałam klienta w sprawie dotyczącej decyzji środowiskowej objętej ustawą o Euro . Na rozpatrzenie skargi, pomimo iż termin oznaczony w ustawie wynosił 30 dni, czekaliśmy niemal dwa – trzy razy dłużej – podaje jako przykład mecenas Wojciechowska.
Jak wskazuje środowisko sędziowskie winy za przewlekłość postępowań należy upatrywać w braku gruntownych reform wymiaru sprawiedliwości w czasach przełomu, dwadzieścia lat temu.
– W latach 90. nastąpił wzrost świadomości obywatelskiej i rozwój kapitalizmu. Nastąpił radykalny przyrost nowych spraw – z kilku do kilkunastu milionów – na które system sądowy nie był przygotowany. Brakowało budynków, odpowiedniej liczby sędziów, komputerów czy wręcz papieru. Sąd krakowski sądził w tych czasach na dwie zmiany. Kumulacja tych spraw z przeszłości nawarstwiała się i powodowała wydłużenie kolejnych procesów – wyjaśnia Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Prawnicy wskazują, że powodów zatorów w sądach można również upatrywać w działaniach przewodniczących wydziałów.
– Właściwie ich rola kończy się zwykle na przydzieleniu spraw, podczas gdy rozporządzenie ministra sprawiedliwości – Regulamin urzędowania sądów powszechnych (Dz.U. z 2007 r. nr 38, poz. 249 ze zm.) nakłada na przewodniczących wydziałów szersze obowiązki, w tym obowiązek przeciwdziałania przewlekłości postępowań – podkreśla Lech Gniady.
Realia są jednak tak, że w przypadku długotrwałej nieobecności (np. choroby) sędziego, do którego przypisana jest sprawa, przewodniczący wydziałów nie reagują. Dopiero w odpowiedzi na kolejne pisma strony zaniepokojonej brakiem postępów w sprawie przewodniczący wydziału wydaje zarządzenie o zmianie sędziego.
– Problem przewlekłości jest tym bardziej bolesny, że strona procesu jest w zasadzie bezradna. Wiele praw przewidzianych w ustawie o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2001 r. nr 98, poz. 1070 ze zm.) czy w ustawie o skardze na przewlekłość (Dz.U. z 2004 r. nr 179, poz. 1843 ze zm.) jest w istocie iluzoryczna – podkreśla ekspert.
Jego kancelaria pod koniec 2011 r. w dwóch podobnych sprawach reprezentowała spółkę skarżącą się na przewlekłość postępowania.
– Choć w obu sprawach po półtora roku trwania procesu nie odbyło się nawet pierwsze posiedzenie, w jednej sprawie sąd odwoławczy uznał, że w zasadzie trudno mówić o przewlekłości, skoro czynności były przez sąd podejmowane wprawdzie rzadko, ale systematycznie – opisuje mecenas Gniady.
– W drugiej sprawie inny skład tego samego sądu odwoławczego przyznał stronie rację i wydał zalecenia sądowi orzekającemu, zmierzające do przyspieszenia postępowania. Teoretycznie więc przynajmniej część składów sędziowskich problem dostrzega – kontynuuje prawnik.
Nawet jednak wygrana sprawy o przewlekłość postępowania nie oznacza jeszcze sukcesu. Sąd odwoławczy może wydać na wniosek strony zalecenia zmierzające do przyspieszenia procesu, ale z ich realizacją też bywa różnie. Wygrana umożliwia wprawdzie dochodzenie odszkodowania od Skarbu Państwa, ale takie postępowanie odszkodowawcze to na ogół droga przez mękę.
Specjaliści ostrzegają, że nagminne przewlekanie spraw może prowadzić społeczeństwo do frustracji.
– Może to nie tylko podważać zaufanie do wymiaru sprawiedliwości, ale przede wszystkim skłaniać do sięgania po pozaprawne środki rozwiązywania sporów czy wymierzania sprawiedliwości. Czasem będą to sposoby zgodne z prawem – kontrola nieformalna czy mediacje, a czasem niestety nie – podkreśla Bartosz Pilitowski.
● Dlatego trzeba zmienić organizację pracy. Zatory w sądach biorą się dziś w dużym stopniu nie z braków kadrowych, a ze złego planowania samego procesu przez sędziów.
– Sąd musi być zorganizowany tak, aby na chcącego pracować sędziego czekały wolne sale sądowe, protokolanci, obsługa biurowa, a także dobrze przygotowani do sprawy prokuratorzy, adwokaci oraz biegli. Dziś rzecz wygląda bowiem w ten sposób, że sędzia, który chciałby zarządzić ciąg dalszy procesu za tydzień, może rozprawę wyznaczyć za miesiąc lub dwa – bo system nie pozwala mu sądzić – zauważa Jerzy Naumann.
● Sędziowie nie powinni być obarczani czynnościami natury technicznej. To do stron, którym zależy na szybkim przeprowadzeniu postępowania, powinno należeć znalezienie tłumaczy przysięgłych czy biegłych. Nie każde postępowanie, w którym nie ma sporu, musi być prowadzone przez zawodowego sędziego.
– Sędzia to kosztowny specjalista do rozstrzygania sporów. Nie powinien być marnowany na prowadzenie rejestrów spółek, nieruchomości, zastawów itp. oraz zajmować swój czas prowadzeniem rozwodów czy spadków tam, gdzie nie ma konfliktów –podkreśla Paweł Dobrowolski.
Jego zdaniem prowadzenie rejestrów należałoby przekazać do administracji, a bezkonfliktowe spadki czy rozwody regulować u notariusza czy w urzędzie stanu cywilnego. Zdyscyplinować powinien się też ustawodawca tak, aby tworzył przepisy, które uniemożliwią uczestnikom postępowań wnoszenie wniosków mających na celu jedynie przedłużanie postępowania.
● Trzeba zmienić procedury, ktore pozwalają na masowe składanie zażaleń przez strony. – W procesach cywilnych strony składają zażalenia na postanowienia wpadkowe – nawet na te, na które zażalenia nie przysługują. Sąd nie może ich jednak pozostawić bez rozpoznania, tylko zgodnie z procedurą odrzucić, co generuje kolejne zażalenie na odrzucenie. W taki sposób można blokować postępowanie przez wiele miesięcy. Muszą się wobec tego zmienić procedury, które na to pozwalają – wskazuje sędzia Waldemar Żurek.
● Sędziowie powinni częściej wykorzystywać instrumenty, które już dzisiaj daje im prawo. W procesie cywilnym sędzia nie musi przecież przeprowadzić wszystkich dowodów, o które wnioskują strony.
– Przedmiotem dowodu mogą być wyłącznie okoliczności sporne pomiędzy stronami, które mają istotny wpływ na wynik sprawy. Stąd w większości procesów można oddalić przynajmniej część wniosków dowodowych, na co niestety decyduje się niewielu sędziów – wskazuje Lech Gniady.
– W interesie państwa powinno być stałe unowocześnianie warunków pracy w wymiarze sprawiedliwości oraz materialne motywowanie m.in. sędziów do sprawnego realizowania powierzonych im zadań. A zatem konieczne są nakłady na infrastrukturę sądoą, prokuratorską, policyjną, więzienną itp., a także podnoszenie wysokości zarobków tych grup zawodowych – mówi z kolei Patryk Magnuski z kancelarii Pietrzak Siekierzyński Bogen sp. j.
Recepta „DGP”
● Specjalizacja sędziego – sędzia musi mieć możliwość rozwoju w ramach wybranej ścieżki zawodowej, a nie „być specjalistą od wszystkiego”; powinien orzekać tylko w tych sprawach, w których ma wiedzę i doświadczenie. Sędziowie powinni systematycznie uczestniczyć w kursach i szkoleniach.
● Przekazanie części spraw administracji – aby odciążyć sędziów prowadzenie rejestrów spółek, nieruchomości czy zastawów można powierzyć pracownikom administracji, a bezkonfliktowe rozwody mogłyby być przeprowadzane w urzędach stanu cywilnego
● Zdyscyplinowanie przewodniczących wydziałów – ich rola nie może się sprowadzać do rozdzielania postępowań pomiędzy sędziów; należy zobowiązać ich do aktywnego przeciwdziałania przewlekaniu spraw i szybko reagować na braki kadrowe (spowodowane np. chorobą sędziego)
● Równomierne rozłożenie pracy sędziów – uniknięcie dysproporcji, w których gros najbardziej skomplikowanych spraw trafia do kilku sądów w większych miastach, pozwoli udrożnić postępowanie w jednych, a dociążyć sędziów w innych placówkach
● Dalsza informatyzacja – wprowadzenie możliwości dokonywania doręczeń za pomocą internetu umożliwi szybsze rozpoznanie sprawy; podobnie zinformatyzować należy system zarządzania sądem, usprawniając w ten sposób choćby dostęp do sal rozpraw
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama