Generalny problem
Zdaniem
policji skala opisywanego zjawiska jest za mała, żeby można było mówić o problemie.
– To są pojedyncze przypadki na setki operacji policyjnych. Każdy z nich jest indywidualnie i szczegółowo analizowany – mówi Krzysztof Hajdas z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Innego zdania jest rzecznik
praw obywatelskich. Profesor Irena Lipowicz w swoim piśmie do generalnego inspektora policji wskazuje, że istnieje generalny problem. Jej zdaniem służby powinny dokładniej weryfikować adresy miejsc, w których planowane są czynności związane z przeszukaniem pomieszczeń i zatrzymaniem osób podejrzewanych o związki z zorganizowaną przestępczością.
Jak wyjaśnia Krzysztof Hajdas, jeżeli jednak okaże się, że wskutek pomyłki policji doszło do naruszenia
praw obywateli, to w pierwszej kolejności służby ustalają, kto zawinił i w jakim zakresie.
– Staramy się też dojść do porozumienia w sprawie naprawienia szkód – mówi Krzysztof Hajdas.
Przyznaje jednak, że nie zawsze jest to możliwe.
Tak więc poszkodowany może liczyć np. na naprawienie przez policję drzwi do mieszkania zniszczonych podczas akcji. W przypadku większych roszczeń pozostaje mu walka o odszkodowanie przed sądem.
Prawa poszkodowanych
Zgodnie z prawem cywilnym osobom, które padły ofiarą omyłkowych działań służb, przysługuje odszkodowanie.
– Odpowiedzialność cywilnoprawna za tego typu działania obejmować może zarówno szkody materialne, jak i szkody powstałe u osób, które podczas przeprowadzania akcji znajdowały się w lokalu – tłumaczy Jakub Ślązak, prawnik w kancelarii Ślązak, Zapiór i Wspólnicy.
Oznacza to, że poszkodowany może się domagać zwrotów kosztów leczenia czy też zapłaty za zniszczone drzwi lub wyposażenie mieszkania.
Odszkodowania można domagać się zarówno od samej służby (np. od policji czy Centralnego Biura Śledczego), jak i poszczególnych funkcjonariuszy.
– Możliwe jest też roszczenie o dodatkowe zadośćuczynienie za krzywdę niemajątkową i ustanowienie renty w wypadku utraty zdrowia i możliwości zarobkowania – wyjaśnia adwokat Andrzej Michałowski.
Jednak jak zaznaczają prawnicy, droga do uzyskania odszkodowania nie jest łatwa.
– Jak wszystkie procesy odszkodowawcze, także i te wymagają żmudnego dowodzenia, co powoduje, że bywają długie i uciążliwe. Zwykle zwiększają jeszcze poczucie pokrzywdzenia – wskazuje Andrzej Michałowski.
Z tego właśnie powodu rzecznik praw obywatelskich wskazuje, że nale- żałoby zastanowić się nad możliwością ułatwienia osobom pokrzywdzonym uzyskania odszkodowania. Proponuje m.in. wprowadzenie takich przepisów, które spowodowałyby, że takie osoby w celu otrzymania zadośćuczynienia nie musiałyby kierować pozwów do sądów.
Pomysł ten jednak nie podoba się ekspertom.
– Trzeba przede wszystkim likwidować przyczyny takich problemów, a nie wprowadzać koleje rozwiązania lub procedury. Nowe procedury tylko skomplikują tę sprawę – twierdzi prof. Marian Filar z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Jego zdaniem pomocne mogą za to okazać się różnego rodzaju poradniki, które wskażą poszkodowanym, co powinni robić. Zaznacza jednak, że państwo nie powinno załatwiać wszystkiego za osoby, które stały się ofiarami takich pomyłek.
Propozycje ekspertów
Eksperci wskazują, że problem leży gdzie indziej niż w regulacjach prawnych.
– Problem w Polsce nie polega na tym, że nie ma przepisów, tylko na tym, że te przepisy źle działają. Wymiar sprawiedliwości działa opieszale. To, że u nas na zakończenie procesu cywilnego czy karnego czeka się latami, jest przecież patologią – mówi prof. Piotr Kruszyński z Uniwersytetu Warszawskiego.
Tak więc eksperci są zgodni – tworzenie odrębnych przepisów nie ma sensu. Nie oznacza to jednak, że nie mają własnych pomysłów na poprawę sytuacji osób poszkodowanych przez omyłkowe działanie służb.
– Można to osiągnąć, wprowadzając domniemanie naruszenia lub odwrócenie ciężaru dowodu, dzięki którym to służby musiałyby udowodnić, że do naruszenia nie doszło – mówi Andrzej Michałowski.
Proponuje wprowadzenie zasady, zgodnie z którą poszkodowany otrzymywałby automatycznie wypłatę zryczałtowanej części odszkodowania. Konieczność prowadzenia sporu sądowego o pełną wysokość wynagrodzenia powstawałaby dopiero powyżej określonej kwoty.
– To nie wymagałoby odmiennej procedury, a ułatwiłoby spór stronie zwykle w nim słabszej – przekonuje Andrzej Michałowski.
Poza tym prawnicy zachęcają strony do korzystania z istniejących instrumentów prawnych.
– Szczególną uwagę należy zwrócić na instytucję ugody, która umożliwia pozasądowe osiągnięcie porozumienia – mówi Jakub Ślązak.
Jego zdaniem w przypadkach, w których stan faktyczny nie pozostawia większych niejasności, to właśnie ugoda, zawarta jeszcze przed wytoczeniem powództwa, powinna kończyć spór.
– Nie tylko prowadzi ona do oszczędności czasu i kosztów, lecz przede wszystkim pozwala organom policji na przyznanie się do popełnionych błędów, a w konsekwencji wpływa na budowanie autorytetu policji i zaufania obywateli do funkcjonariuszy – podkreśla Jakub Ślązak.