We wtorek rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz zorganizowała pierwszą z cyklu Debat Jana Nowaka-Jeziorańskiego, zatytułowaną "O godności człowieka". Współorganizatorami były: Instytut Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Stowarzyszenie Pracowników, Współpracowników i Przyjaciół Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego.
Według prof. Jacka Hołówki godność nie powinna być przedmiotem zabiegów ze strony instytucji państwowych. Obowiązkiem państwa jest ochrona przed dyskryminacją i prześladowaniami, ale nie wzmacnianie czyjegoś poczucia godności. Jego zdaniem nie istnieje "godny" poziom minimalnych zarobków, "godny" sposób traktowania pacjentów czy odbywania kary więziennej. "W oparciu o własną godność nie możemy domagać się niczego poza traktowaniem z pewną dozą szacunku, na jaki zasługuje każdy człowiek" - uważa Hołówka.
Przekonywał, że zagrożeniem dla godności jest wszechogarniające chamstwo, wulgarność, ordynarność i bezceremonialne traktowanie innych. "To bardzo groźne zjawisko - przekonanie, że karać można tylko za rzeczy przewidziane w prawie, ale poniewierać można każdym" - mówił.
Zdaniem prof. Małgorzaty Fuszary mechanizm, który pozwalał bronić godności i dochodzić swoich praw przed sądem, gdy została naruszona, przestał być skuteczny. Odwoływała się do badań, jakie przeprowadziła 25 lat temu. Zaobserwowała, że ludzie zwracali się do sądu, aby bronić swojego dobrego imienia, np. gdy zarzucano im bezpodstawnie kradzież lub zdradę małżeńską.
Zaznaczyła, że naruszenie godności jest poczuciem bardzo subiektywnym - jeden z wnoszących pozew poczuł się obrażony zwrotem "ty organisto". Jej zdaniem sprawy te były próbą głośnego sprzeciwu wobec prób naruszania godności. Jak dodała, wiele z nich kończyło się ugodami.
Podkreśliła, że obecnie ten mechanizm przestał działać - koszty postępowania są często barierą w dochodzeniu swoich praw, a orzeczenia sądu trudno jest wyegzekwować.
Fuszara zwróciła także uwagę na naruszenia godności grupy, np. kobiet. Jej zdaniem często mamy do czynienia z takimi sytuacjami w reklamach, które traktują kobiety jako obiekty seksualne. "Z jednej strony, mamy obrazy degradujące kobiety, budzące skojarzenia seksualne, z drugiej - widok kobiety karmiącej piersią budzi sprzeciw, bo widać jej pierś" - mówiła. Jej zdaniem uprzedmiotowienie i wykorzystanie ciała w reklamie narusza godność.
Zgodziła się z tym Lipowicz, podkreślając, że czym innym jest eksponowanie piękna ciała kobiety lub mężczyzny, a czym innym poniżanie cielesności i przedmiotowe jej traktowanie.
RPO mówiła, że wiele spraw trafiających do jej biura ma związek z naruszeniem godności. "To np. sprawy więźniów, którzy mają prawo do badania lekarskiego z poszanowaniem intymności. Albo pacjenta, który trafia do szpitala i w szoku podpisuje wszystkie papiery, które mu się podsuwa, łącznie ze zgodą na obecność studentów podczas zabiegów, a potem czuje się poniżony tą sytuacją" - mówiła.
Prof. Wiktor Osiatyński uznał, że godność w sferze publicznej pozwala na przejawianie swojej tożsamości. "Dlatego np. sprawy mniejszości, osób dyskryminowanych są ważne z punktu widzenia godności, ponieważ pozbawienie np. osoby homoseksualnej prawa do wyrażania swojej tożsamości seksualnej w sferze publicznej jest rażącym naruszeniem godności tej osoby. I to urząd RPO powinien wiedzieć" - podkreślił.
O to, co narusza ich godność, pytani byli bezdomni, podopieczni Pensjonatu Socjalnego "Św. Łazarza". Najgorsze - według nich - jest chodzenie po zasiłki do ośrodków pomocy społecznej i placówek dla bezdomnych, gdzie są przez pracowników traktowani w poniżający sposób. Wielu z nich mówiło, że poniżej ich godności jest proszenie o pieniądze - część z nich prędzej zdobyłaby się na kradzież.