Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego wchodzą w życie z dniem ogłoszenia (art. 194 ust. 3 konstytucji). Taka jest reguła podstawowa. W tym samym przepisie (w zdaniu drugim) zostało jednak jednocześnie wprowadzone od niej odstępstwo polegające na możliwości określenia przez TK innego terminu utraty mocy obowiązującej kontrolowanego aktu normatywnego, nieustalające jednakże przesłanek, od których miałoby to zależeć.
Orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego wchodzą w życie z dniem ogłoszenia (art. 194 ust. 3 konstytucji). Taka jest reguła podstawowa. W tym samym przepisie (w zdaniu drugim) zostało jednak jednocześnie wprowadzone od niej odstępstwo polegające na możliwości określenia przez TK innego terminu utraty mocy obowiązującej kontrolowanego aktu normatywnego, nieustalające jednakże przesłanek, od których miałoby to zależeć.
W przypadku ustawy termin ten (zdanie trzecie) nie może przekroczyć 18 miesięcy, a gdy idzie o inny akt normatywny – 12 miesięcy.
Niezwykle pojemny treściowo art. 194 ust. 3 wskazuje tylko na jeden specyficzny przypadek innego terminu utraty mocy obowiązującej przepisu kontrolowanego: chodzi o orzeczenie rodzące skutki finansowe nieprzewidziane w ustawie budżetowej. Określenie tego terminu następuje wówczas po zapoznaniu się z opinią Rady Ministrów. Niejednokrotnie w grę wchodzą tu ogromne sumy, zdolne wręcz zachwiać budżetem państwa, zarówno po stronie dochodowej (niekonstytucyjne podatki), jak i wydatkowej.
Kilka lat temu trybunał uznał za niezgodną z konstytucją całą ustawę o Narodowym Funduszu Zdrowia, która zastąpiła wcześniejszy system kas chorych. Nietrudno sobie wyobrazić chaos organizacyjny w całej administracji publicznej, gdyby ustawowa podstawa dla publicznej ochrony zdrowia przestała działać z dnia na dzień. Bez wprowadzenia nowego systemu nie byłoby np. tytułu do przekazywania odpowiedniej części podatku od dochodów osobistych na rzecz funduszu ochrony zdrowia, tym samym więc musiałby się załamać cały system publicznej służby zdrowia, do czego ze zrozumiałych powodów nie można byłoby dopuścić.
Tego rodzaju konieczność odroczenia wejścia w życie wyroku nie budzi chyba większego sprzeciwu. Podobnie, kiedy stwierdzenie niekonstytucyjności nie rodzi wprawdzie bezpośrednich skutków finansowych, ale musi wywołać poważne skutki reorganizacyjne. Dobrym przykładem tej sytuacji było orzeczenie stwierdzające niekonstytucyjność stanowiska asesora sądowego, którego w żadnym przypadku nie można było uznać za spełniające konstytucyjny standard niezawisłości sędziego, jako warunku prawa do sądu w ogóle. W tamtym okresie w niektórych sądach rejonowych liczba asesorów sięgała nawet 80 proc. osób orzekających. Uznanie z dnia na dzień, że asesorzy nie mogą wydawać wyroków nawet w najdrobniejszych sprawach, spowodowałoby niewyobrażalny zator w pracy sądów. Konieczne zatem było w tym przypadku stworzenie półtorarocznej perspektywy na wprowadzenie takich rozwiązań ustrojowych, które standard niezawisłości sędziów spełniałyby w pełni.
Instytucję odroczenia utraty mocy obowiązującej aktu normatywnego na skutek orzeczenia sądu konstytucyjnego znają wszystkie nowsze systemy kontynentalne. W istocie chodzi tu o uniknięcie sytuacji, kiedy wytworzona orzeczeniem derogującym luka nie może być usunięta w drodze zastosowania przyjętych reguł interpretacyjnych, prowadząc tym samym do powstania sytuacji innej co prawda, ale równie groźnej z punktu widzenia porządku konstytucyjnego co sytuacja sprzed derogacji. Tego rodzaju wyrwa w systemie może być niejako zapełniona dopiero pozytywnym działaniem ustawodawcy.
Jest oczywiste, że konieczność odroczenia nie może pojawiać się zbyt często, a w każdym przypadku musi być przekonująco uzasadniona – tak aby skutecznie została rozwiana wątpliwość, czy niezbędne jest pozostawienie w systemie na pewien jeszcze czas regulacji z konstytucją jednak niezgodnej.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama