Przepis, który nie określa czasu obowiązywania wydanego przez sąd zakazu publikacji, jest niezgodny z konstytucją. Naruszenia nie stanowi natomiast samo ustanowienie sądowego zakazu publikacji jako obowiązującej zasady.

Takie orzeczenie wydał wczoraj Trybunał Konstytucyjny. Sędziowie zadecydowali, że zmiana przepisów powinna nastąpić w ciągu 15 miesięcy.
– Wyrok jest ważny, gdyż podkreśla, że tylko informacja medialna podana we właściwym czasie ma swoją wartość – powiedział po rozprawie dyrektor Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wyrok TK będzie podstawą do wznowienia postępowań wytoczonych przeciwko środkom masowego przekazu, wobec których sąd orzekł bezterminowy zakaz publikacji. Dotyczy to także wniosków o odszkodowanie, których redaktorzy mogą się teraz domagać z powodu poniesionych strat finansowych i moralnych. Wobec tego orzekanie o wstrzymaniu publikacji stanie się trudniejsze.

Szybsze wyroki

Trybunał konstytucyjny uznał, że konieczne jest przyśpieszenie postępowania w sprawach o ochronę dóbr osobistych.
– Wprowadzenie takiego rozwiązania nie tylko wpisze się w ogólną zasadę szybkości postępowania, ale zapobiegnie również wypaczeniu sensu postępowania zabezpieczającego w sprawach przeciwko mediom, pogłębiając ochronę swobody wypowiedzi – ocenia radca prawny Maciej M. Bogucki z kancelaria Mamiński & Wspólnicy.
Postępowania w sprawie o ochronę dóbr osobistych mogą bowiem trwać wiele lat. Przykładem jest proces wytoczony w 1997 r. przez spółkę Amway przeciwko reżyserowi Henrykowi Dederce i producentowi Jackowi Gwizdale. Sąd Okręgowy w Warszawie wstrzymał rozpowszechnianie filmu do czasu zakończenia wytoczonych procesów. W efekcie zakaz nadal obowiązuje.

Europejskie orzecznictwo

Zagrożenia wynikające z tzw. uprzednich ograniczeń wielokrotnie podkreślał w swoim orzecznictwie także Europejski Trybunał Praw Człowieka.
– Informacja, która jest blokowana nawet w słusznym interesie ochrony dóbr osobistych, traci swą moc. Właściwe jest więc podanie terminu zakończenia stosowania tego środka zapobiegawczego – ocenia Mirosław Wróblewski.
Wyrok TK został wydany na skutek rozpoznania wniosku rzecznika praw obywatelskich, który zakwestionował zgodność z konstytucją art. 755 par. 2 kodeksu postępowania cywilnego. Przepis ten umożliwia sądowi odmowę udzielenia zabezpieczenia powództwa polegającego na zakazie publikacji tylko wówczas, gdy sprzeciwiał się temu ważny interes publiczny.
– Zakaz publikacji, który z natury swej ma charakter cenzurowy, powinien być stosowany wyłącznie ze względu na konieczność ochrony wartości prawnych i nie powinien pozbawiać możliwości zabrania głosu w doniosłej społecznie sprawie – wskazuje radca prawny Aleksander Pronkiewicz, partner w kancelarii Chałas i Wspólnicy.

Cenzura czy jej brak

Stanowisko RPO podziela także Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
– „Instytucja zabezpieczenia powództwa jest coraz częściej wykorzystywana przez osoby wytaczające dziennikarzom lub autorom publikacji sprawy o ochronę dóbr osobistych” – czytamy w oświadczeniu wydanym przez HFPC.
W tym roku omawiany przepis był wykorzystywany z różnym skutkiem w dwóch głośnych sprawach. Sąd odmówił wstrzymania publikacji książki Artura Domosławskiego „Kapuściński non-fiction”, czego domagała się żona po zmarłym pisarzu Ryszardzie Kapuścińskim. Zabezpieczenie powództwa zostało natomiast zastosowane w ramach procesu o ochronę dóbr osobistych wytoczonego przez Weronikę Rosati przeciwko Andrzejowi Żuławskiemu. Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał zakaz rozpowszechniania książki „Nocnik”.
Niektórzy praktycy wskazują jednak, że zabezpieczenie powództwa poprzez wstrzymanie publikacji książki lub artykułu ma skutki zbliżone do cenzury.
– Wstrzymanie publikacji oznacza tak naprawdę cenzurę prewencyjną, która jest zakazana w naszej konstytucji – uważa Marek Szydłowski, radca prawny związany z Izbą Wydawców Prasy.
Z takim stanowiskiem nie zgodził się jednak Trybunał Konstytucyjny, który stwierdził, że obecne przepisy nie pozwalają na cenzurę prewencyjną.
– Wprowadzenie zakazu publikacji jest zasadne, nie jest rodzajem cenzury prewencyjnej – podkreślił poseł Grzegorz Karpiński
Z tym poglądem zgadza się dr Marcin Asłanowicz, partner w kancelarii Baker & McKenzie. – Taka regulacja nie ma nic wspólnego z cenzurą prewencyjną, a służy jedynie zabezpieczeniu roszczeń strony domagającej się ochrony prawnej – podkreśla.
Sądowy zakaz publikacji na określony czas nie narusza konstytucji

Maciej Ślusarek, wspólnik w kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy

Trybunał przesądził wczoraj, że sama instytucja tymczasowego zabezpieczenia, także w sprawach prasowych nie narusza konstytucji. Często taki argument pojawiał się w dyskusjach o wolności słowa, a zabezpieczenie było podawane jako przykład ograniczenia wolności słowa i często – także na salach sądowych – padały stwierdzenia o niekonstytucyjności tego przepisu. Tym samym TK – jak przypuszczam, bo nie znamy jeszcze uzasadnienia – dał sygnał, że wolność słowa nie może być traktowana lepiej niż wolność jednostek, wolność poszczególnych osób. Czasem wolność tych osób – na przykład prywatność czy inne dobra chronione, takie jak dobre imię, godność, musi być przeciwstawiona wolności słowa i skorzystać z ochrony. Tymczasowe zabezpieczenie, co do którego orzekał TK, jest oczywiście przepisem wyjątkowym, który wskazuje, że w przypadkach uprawdopodobnienia roszczenia można je tymczasowo zabezpieczyć, np. poprzez zakazanie publikacji. Uprawniony musi jeszcze wykazać, że brak zabezpieczenia może pozbawić go ochrony prawnej. Trudno o bardziej dobitne przykłady niż dotyczące właśnie mediów i wolności słowa. Jeśli pojawi się medialna nieprawdziwa informacja zarzucająca np. lekarzowi skorumpowanie lub przypisze mu się błędy w sztuce, wygranie procesu po 4 latach w żadnym stopniu nie odwróci jego sytuacji, jeśli przez ten czas dalej będą pojawiały się podobne informacje. Przez ten czas po prostu straci wszystkich pacjentów, a mało kto zwróci potem uwagę na zamieszczone przeprosiny.