We wtorek Trybunał Konstytucyjny zbada, czy adekwatnym ograniczeniem wolności słowa jest możliwość zakazywania przez sądy publikacji na dany temat przed ogłoszeniem wyroku. Chodzi o procesy przeciwko mediom o ochronę dóbr osobistych.

Wniosek o zbadanie odpowiednich przepisów Kodeksu postępowania cywilnego skierował do TK Rzecznik Praw Obywatelskich. Zgodnie z przepisami Kpc w sprawach przeciwko mediom o ochronę dóbr osobistych sąd "może odstąpić od zakazu publikacji ze względu na ważny interes społeczny".

Rzecznik Janusz Kochanowski (był autorem wniosku, zginął 10 kwietna pod Smoleńskiem) uznał, że w polskim prawie istnieje zasada zakazu publikacji przed wyrokiem, od której sąd może odstąpić wyjątkowo, i to nie w imię wolności wypowiedzi, lecz ważnego interesu publicznego. Orzeczenie o zakazie publikacji sąd wydaje na posiedzeniu niejawnym. RPO podkreśla, że pozwany nie ma możliwości bronienia swoich racji, jakimi kierował się przy upowszechnieniu publikacji.

W ocenie RPO przepis ten może prowadzić do nieproporcjonalnego ograniczenie wolności słowa. Rzecznik zaznacza też, że istotą wolności słowa jest nie tylko obowiązek władz powstrzymania się od ingerencji, ale także zapewnienie warunków swobodnego korzystania z niej. Nie może być - jak pisze - prawem reglamentowanym.

Głośny w 2007 r. sądowy zakaz wobec "Tygodnika Podhalańskiego"

W uzasadnieniu wniosku do TK RPO podał głośny w 2007 r. sądowy zakaz wobec "Tygodnika Podhalańskiego" publikacji o domniemanej współpracy z SB kustosza sanktuarium na zakopiańskich Krzeptówkach. W ocenie RPO, "informacje takie, pomimo ich kontrowersyjnej treści, mają jednak istotne znaczenie z punktu widzenia prawa społeczeństwa obywatelskiego do otrzymywania informacji i budowania debaty publicznej".

Rzecznik zwraca uwagę, że przepis nakazuje sądowi ochronę interesu osoby, o której jest dana publikacja, nie rozróżniając, czy publikacja dotyczy osoby publicznej czy prywatnej. W ocenie RPO ustawodawca nie wziął pod uwagę, iż podstawową rolą środków społecznego przekazu jest działanie w szeroko rozumianym interesie publicznym i polega na informowaniu opinii publicznej o aktualnych sprawach.



Najbardziej znanym przykładem obowiązującego do dziś sądowego zakazu publikacji jest sprawa filmu "Witajcie w życiu" Henryka Dederki, opowiadającego o kulisach działalności sieci sprzedaży bezpośredniej Amway. Na wniosek dystrybutorów Amwaya emisja została zablokowana w 1997 r.

Wiosną tego roku sąd zakazał dalszego rozpowszechniania książki "Nocnik" Andrzeja Żuławskiego - do czasu zakończenia procesu Weroniki Rosati przeciw Andrzejowi Żuławskiemu. Jak podawały niektóre media, Rosati miała być przez jakiś czas związana z Żuławskim. W śmiałej obyczajowo książce - według mediów - Rosati występuje pod pseudonimem Esterka. Sam Żuławski przekonywał, że te elementy jego "dziennika intymnego" to fikcja, a Esterka nie jest tożsama z Weroniką Rosati.

Także tygodnikowi "Nie" sąd zakazał publikacji artykułu o hotelu Bristol, a "Dziennikowi Bałtyckiemu" jakichkolwiek artykułów na temat spółki Banpol. "Rzeczpospolita" przez ponad rok nie mogła publikować żadnych artykułów na temat biznesmena Andrzeja Perczyńskiego, któremu wcześniej zarzucała udział w wyprowadzaniu pieniędzy z PZU S.A. Na wniosek spółki Bartimpex sąd zakazał rozpowszechniania książki Witolda Michałowskiego na temat udziału Bartimpeksu w budowie gazociągu jamalskiego. Jeśli materiał został już pokazany, sądy zakazywały ponownej emisji. Tak się stało z dokumentem TVP o wydarzeniach radomskich w 1976 roku, który wstrzymano na wniosek byłego I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR.