Waldemar Żurek - Zwiększenie uprawnień dyrektorów sądów doprowadzi do powstania dwuwładzy w sądach, spowoduje też powstanie dodatkowych konfliktów
Wczoraj Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych, który wprowadza m.in. zasadę, że w sądach będą tylko dwa wydziały – karny i cywilny. Czy to dobre rozwiązanie?
Istnieją wydziały, gdzie liczba spraw nie jest dostateczna, ale pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości to próba likwidacji skutków, a nie przyczyn. Skoro cały czas powiększa się wielkość miast oraz wpływ spraw do wydziałów sądów wielkomiejskich, to możemy spróbować nakreślić od nowa strukturę terytorialną sądów. Wygaszajmy etaty tam, gdzie jest za dużo sędziów, i przenośmy je do najbardziej obciążonych sądów. Ale nie niszczmy wypracowanej przez lata profesjonalizacji sędziów i wydziałów. Zmieniliśmy system ekonomiczno-gospodarczy, weszliśmy do zjednoczonej Europy, nasz system prawny znacznie się skomplikował. Wydziały rodzinne czy gospodarcze rozstrzygają naprawdę trudne sprawy. Zwłaszcza wydziały rodzinne, notorycznie dotychczas niedoceniane, dzisiaj zajmują się prawem konwencyjnym, adopcjami zagranicznymi, skomplikowanymi stosunkami rodzinnymi, które po otwarciu granic i masowej wręcz migracji Polaków stały się naprawdę trudnymi wydziałami, które oprócz niespotykanej gdzie indziej dawki negatywnych emocji orzekają także w trudnych stanach prawnych.
Dziwi mnie także odejście od specjalizacji wydziałów gospodarczych, które były najszybszymi wydziałami w Polsce, a jeszcze do niedawna stanowiły oczko w głowie każdego ministra sprawiedliwości. Do tego dojdzie jeszcze likwidacja odrębnej procedury cywilnej przed sądami gospodarczymi. To wylewanie dziecka z kąpielą. Procedura jest zbyt rygorystyczna, ale wymaga po prostu poprawy.
A jak się panu podoba pomysł zwiększenia uprawnień dyrektorów sądów?
Najbardziej kontrowersyjnym pomysłem jest to, że dyrektor sądu ma być zwierzchnikiem służbowym urzędników i innych pracowników danego sądu oraz organizować im pracę. Oznacza to, że dyrektor będzie mógł ogłosić konkurs na pracowników administracyjnych, wybrać komisję konkursową, która wyłoni nowych pracowników. Po ich zatrudnieniu może okazać się, że niektórzy są całkowicie niekompetentni, nie radzą sobie w pracy czy na przykład zachodzi obawa, że udostępniają akta niepowołanym osobom. Prezes prosi dyrektora, by natychmiast zwolnił pracownika, a dyrektor mówi, nie. Co może zrobić prezes odpowiedzialny za opanowanie wpływu spraw i jakość pracy merytorycznej sądu? Może rozpocząć procedurę odwołania dyrektora. Ale w tym czasie praca może się zawalić. Nowelizacja ma tworzyć rozwiązania, które nie generują konfliktów, tylko przyczynią się do ich lepszego rozwiązania. Tymczasem ta drobna nowela niesie ze sobą konfliktowy system dwuwładzy. A co będzie, gdy nastanie minister, który obsadzi dyrektorów z tzw. klucza partyjnego i poprzez nich będzie chciał pokazać mediom, jak sprawnie zarządza sądami? Mam świadomość, że w ustawie jest zapis o konkursie, ale problem w tym, kto zadecyduje o jej obsadzie.
Czy pana zdaniem wprowadzenie ocen okresowych pracy sędziego jest potrzebne?
Sędziowie są permanentnie oceniani – oceniają ich wyższe instancje, media, rzecznik dyscyplinarny, strony, które piszą swoje skargi, gdzie tylko można. Ale są kraje, gdzie to jednak nie wystarcza. Idąc tym śladem, Ministerstwo Sprawiedliwości zaproponowało zupełnie nowy system. Problemy zrodzą się dopiero, gdy minister sprawiedliwości określi w drodze rozporządzenia szczegółowy tryb i sposób dokonywania okresowej oceny pracy sędziów. Diabeł niestety tkwi w szczegółach, może więc lepiej z pełną oceną poczekać do projektu rozporządzenia wykonawczego.
Jakie zagrożenia widzi pan w związku z wprowadzeniem ocen okresowych?
Strona będzie mogła w trybie dostępu do informacji publicznej uzyskać ocenę konkretnego sędziego, co będzie skutkowało wnioskami o zmianę sędziego, jeśli nie będzie w ich sprawie orzekał najlepszy. Wyobraźmy sobie wreszcie, co powiedzą media, gdy w jakiejś ciekawej i ważnej społecznie sprawie orzekał będzie sędzia z oceną negatywną. Bo on przecież nadal będzie mógł orzekać. Niestety taka ocena mogłaby spowodować także reakcję uśredniania oceny i każdy mógłby mieć pozytywną.