Projekt ustawy o odpowiedzialności urzędniczej jest krytykowany przez prawników, a pracownicy administracji obawiają się paraliżu prac w urzędach.
Nawet dwanaście pensji będzie musiał oddać urzędnik, który wydał decyzję z rażącym naruszeniem prawa. Z kolei kierownikowi urzędu, w którym pracuje winny zaniedbaniom funkcjonariusz, jeśli nie zawiadomi prokuratury o konieczności wszczęcia postępowania przeciw urzędnikowi, grozić będzie do trzech lat pozbawienia wolności. Takie kary dla urzędników przewiduje poselski projekt o odpowiedzialności odszkodowawczej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa. Zapowiadano, że projekt zostanie uchwalony w czerwcu.
– Musieliśmy jednak czekać, aż spłyną opinie Naczelnego Sądu Administracyjnego, Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. Opinia KRS została wysłana do Sejmu dopiero 28 lipca 2010 r. – podkreśla Marek Wójcik, przewodniczący nadzwyczajnej podkomisji zajmującej się projektem.
Wszystkie opinie dotyczące projektu są negatywne. Sejmowa podkomisja przez półtora roku swoich prac nie zdołała więc opracować projektu, który nie wzbudzałby krytyki.
– Opinie nie są wiążące dla Sejmu, ale konsultacja z tymi organami jest niezbędna z powodów ewentualnej oceny zgodności przepisów ustawy z konstytucją – tłumaczy Marek Wójcik.
Największe zastrzeżenia budzi sam pomysł odrębnego uregulowania odpowiedzialności urzędniczej.
– Odpowiedzialność materialna urzędników została dokładnie i wyczerpująco uregulowana przepisami kodeksu pracy, a w sprawach nieunormowanych przepisami kodeksu pracy mają zastosowanie odpowiednio przepisy kodeksu cywilnego, jeżeli nie są one sprzeczne z zasadami prawa pracy – zaznacza Ryszard Szarek, radca prawnym w Urzędzie Miasta i Gminy Góra Kalwaria.
Zdaniem Krajowej Rady Sądownictwa wystarczająca byłaby nowelizacja kodeksu pracy.
Kontrowersje budzi także sama procedura pociągania do odpowiedzialności. W sytuacji, w której Skarb Państwa bądź jednostka samorządu terytorialnego zapłacą odszkodowanie za szkodę spowodowaną rażącym naruszeniem prawa, kierownik urzędu, którego pracownicy naruszyli prawo, będzie musiał zawiadomić prokuraturę. Prokuratura podejmie postępowanie wyjaśniające, aby ustalić wszelkie okoliczności wydania bezprawnej decyzji, i wniesie ewentualne powództwo.
Wątpliwości NSA budzi to, dlaczego podmiotem wnoszącym powództwo ma być prokurator, a nie np. kierownik jednostki organizacyjnej odpowiedzialny za wyrządzenie szkody majątkowej wyrządzonej przy wykonywaniu władzy publicznej. Co więcej, w opinii sądu nie wiadomo, według której procedury ma być prowadzone postępowanie.
Podobnego zdania jest Krajowa Rada Sądownictwa. Zaangażowanie prokuratury oznacza istotne rozszerzenie jej obowiązków kosztem podstawowego zadania, jakim jest czuwanie nad ściganiem przestępstw – możemy przeczytać w opinii KRS.
Urzędnicy obawiają się paraliżu prac w urzędach.
– Zagrożenie karą powodować może wzrost asekuracji przy decyzjach urzędniczych. Oznacza to z jednej strony usztywnienie formalizmu, z drugiej zaś – świadome wydłużanie procesu decyzyjnego poprzez rozmydlanie indywidualnej odpowiedzialności – prognozuje Jarosław Kapsa z UM Częstochowy.
– Zwiększona odpowiedzialność urzędników niewątpliwie doprowadziłaby do klasycznego marazmu administracyjnego, braku przebojowości u stosujących prawo urzędników, trzymania się sztywno i kurczowo litery pisanego prawa, a nawet świadomego przeciągania postępowań administracyjnych przez urzędników w obawie o możliwość ich uchylania jako niezgodnych z prawem bądź nawet powstrzymywanie się od podejmowania decyzji – mówi Ryszard Szarek.
Argumentację urzędników w swojej opinii podzielił Sąd Najwyższy. Co więcej, zdaniem sądu przyjęcie takiej ustawy odstraszałoby potencjalnych urzędników od podejmowania pracy w administracji.
Innego zdania są przedstawiciele biznesu. Podkreślają, że urzędnik będzie mógł zostać pociągnięty do odpowiedzialności tylko za wydanie decyzji z rażącym naruszeniem prawa.
– Ustawa ta nie będzie miała zastosowania na przykład w przypadku rozbieżności interpretacyjnej. Bezpodstawne wydają się więc obawy, że po wejściu w życie ustawy nastąpi paraliż decyzyjny, tym bardziej że niewydanie decyzji w terminie to właśnie rażące naruszenia prawa – mówi Piotr Rogowiecki, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.
Projekt po wakacjach sejmowych będzie przedmiotem prac komisji administracji i spraw wewnętrznych oraz komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Termin posiedzenia połączonych komisji muszą wyznaczyć ich przewodniczący. Jest szansa, że ustawa zostanie uchwalona przed wyborami samorządowymi.
11 proc. – o tyle wzrosła liczba urzędników w Polsce w ostatnim roku
OPINIA
Arkadiusz Protas
wiceprezes BCC
Projekt ustawy zakłada, że urzędnikowi, który wydał decyzję z naruszeniem prawa, będzie groziła kara do wysokości dwunastu jego pensji. Szefowi urzędu, jeśli nie zawiadomi prokuratury o konieczności wszczęcia postępowania przeciw swojemu podwładnemu, ma grozić nawet do trzech lat więzienia. To wysokie kary, ale uzasadnione w tym sensie, że powinny działać odstraszająco.
W projekcie znalazł się jednak przepis, że warunkiem pociągnięcia urzędników do odpowiedzialności finansowej ma być „rażące naruszenie prawa”. To rodzi dwa niebezpieczeństwa: po pierwsze jest to sformułowanie nieostre, przez co może być przez urzędy stronniczo interpretowane. Po drugie oznacza ono, że wejście w życie ustawy niczego nie zmieni w przypadku „nierażących”, a przecież także szkodliwych błędów urzędników. Istnieje więc ryzyko, że przepis ten będzie stosowany bardzo rzadko.
Komentarze (30)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeTylko polaczki nie potrafią rozwikłać takiego problemu
Konieczna jest również zmiana reguł gry w urzędach i instytucjach publicznych. Kiedy wreszcie będą uczciwe zasady rekrutacji? Od tego należałoby zacząć.
Rozbawił mnie Pan z BCC, który rażącego naruszenia prawa dopatruje się w niewydaniu orzeczenia administracyjnego w terminie. Czuć fachowca.
A teraz przewidywane skutki :
1. prawdopodobny wzrost notowań wyborczych PO
2. powszechny wzrost niechętnych a nawet wrogich postaw urzędników wobec interesantów,wywołany tą medialną hucpą, któremu nie będą przeciwdziałać przełożeni, bo będą podzielać uczucia podwładnych- nie naruszając tym bynajmniej prawa w sposób rażący
3. w sprawach w których urzędnicy będą rzeczywiście przewidywać możliwość orzeczenia przez sąd rążacego naruszenia prawa, postępowania będą z różnych powodów przedłużane, aż do stwierdzenia niezgodności przez Trybunał Konstytucyjny z Konstytucją zapisów omawianej ustawy i wycofania jej z systemu prawa, co zajmie od jej wejścia w życie jakieś 2 -3 lata.
podsumowując: poprawmy prawo a jak poprawimy to możemy sobie wymyślać konsekwencje dla urzedników
Jak dzis na decyzje sie czeka pare tygodni, bedzie sie czekac pare miesiecy.
Wobec niejasnych przepisów nikt nie chciałby wydawać decyzji, bojąc się ewentualnej odpowiedzialności. Sprawy leżały by odłogiem albo urzędy, urzędnicy na wzajem podrzucaliby sobie niechciane sprawy i tak w nieskończoność. Na tym polegałby paraliż.
2. W urzędach zwykle konkursy są ustawione, o czym wszyscy wiedzą, ale udają, że jest inaczej. Jak tu nakladać kary na kolegę z partyjnego nadania, albo jego pociotka? Kolejny powod, aby zamiatać pod dywan. nawyraźniej szanowny NSA ma niewielkie doświadczenie życiowe... A może właśnie wielkie i dlatego brak woli, aby zrozumieć...