Nowy model aplikacji sędziowsko-prokuratorskiej ogranicza dostęp do pracy w wymiarze sprawiedliwości. Autorzy pomysłu dokonali selekcji kandydatów na aplikantów, traktując ich wiedzę i predyspozycje jako kryterium drugorzędne.
Ministerstwo Sprawiedliwości, które zbudowało nowy model aplikacji sędziowskiej i prokuratorskiej, postanowiło scentralizować drogę dochodzenia do tych zawodów. Od zeszłego roku aplikacja odbywa się więc tylko w Krakowie, w nowo utworzonej Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP).
W wypowiedzi (DGP z 12 marca 2010 r.) dyrektor krakowskiej szkoły prof. Maria Szewczyk dyplomatycznie przemilczała istotny zarzut, że przeprowadzanie aplikacji tylko w jednym, niepołożonym centralnie i słabo skomunikowanym z resztą kraju mieście jest dyskryminujące wobec osób z innych regionów Polski. Na stronie internetowej Szkoły dyrektor placówki określa ten argument mianem czystej manipulacji.
Najwyraźniej autorzy nowego modelu aplikacji inaczej niż potencjalni kandydaci na sędziów i prokuratorów rozumieją pojęcie centralizacja. Przyszli aplikanci spoza Krakowa żyli dotychczas w przekonaniu, że brak filii KSSiP jest rozwiązaniem tymczasowym. Jednak twórcy obecnych rozwiązań twardo stoją na stanowisku, że comiesięczne zjazdy aplikantów na południe Polski są słuszne, a nadto podnoszą, że poziom przygotowania merytorycznego przyszłych pracowników wymiaru sprawiedliwości.
Aplikant spoza Krakowa tak naprawdę jest zawieszony pomiędzy miastem, w którym mieszka (czyli najczęściej miastem, w którym studiował), oraz siedzibą Szkoły. To chwalebne, że dla przyszłych sędziów lub prokuratorów przewidziano stypendium w kwocie, która powinna wystarczyć na podróże, wyżywienie oraz noclegi. Warto jednak pamiętać, że dla aplikantów z północnej części kraju dojazd do Krakowa wiąże się z podróżą niemalże przez cały kraj. Dla przykładu – pociągi z Poznania do Krakowa jeżdżą średnio siedem godzin, ze Szczecina dziesięć, z Gdańska osiem, z Białegostoku sześć. Natomiast co do zakwaterowania KSSiP ma do zaoferowania znajdujący się przy Szkole Dom Aplikanta, dla którego jako alternatywę władze Szkoły wskazują krakowskie hostele. Tym samym zakłada się, iż aplikant spoza Krakowa dalej będzie zainteresowany mieszkaniem w warunkach porównywalnych z życiem w akademiku.



Dlatego też wielu absolwentów spoza Krakowa musi dokonać kalkulacji nie tylko finansowej – czy stać ich na życie w dwóch dużych miastach, ale także zdrowotnej – czy ich organizm wytrzyma taki tryb życia.
Powyższe dylematy raczej nie dotyczą osób z Krakowa i okolic. Studenci z tego regionu otrzymali przywilej w postaci przewagi egzystencjalnej nad resztą kandydatów. Nie przeprowadzono badań socjologicznych, które dowodzą większej predyspozycji Małopolan do zawodu sędziego i prokuratora. Skoro tak, to mamy do czynienia z uprzywilejowaniem absolwentów prawa z Krakowa oraz dyskryminacją kandydatów z innych regionów Polski.
Jeżeli ktoś nie jest okazem zdrowia, planuje założyć rodzinę i mieć dzieci, a co gorsza nie mieszka w Krakowie – jego szanse na ukończenie aplikacji w KSSiP drastycznie maleją.
Twórcy obecnych rozwiązań zakładają, iż absolwent prawa, aby móc pracować w wymiarze sprawiedliwości, gotów jest na pełną dyspozycyjność. Być może to sprawia, że jak od ściany odbijają się argumenty wskazujące na dyskryminację kandydatów spoza Krakowa. Prawdopodobnie kierowano się tezą, że tylko w Krakowie można zapewnić mityczny wysoki poziom kształcenia. Jeśli tak, to zapomniano, że istotnym zachodnim standardem cywilizacyjnym jest równouprawnienie.
Wydaje się, że remedium na tę niezdrową sytuację jest utworzenie filii Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, najlepiej w każdej stolicy województwa.
Niestety, przeszkodą mogą tu być nie tyle koszty czy kwestie organizacyjne, lecz trudny do zrozumienia upór pomysłodawców przywiązanych do swego autorskiego dzieła. Pozostanie przyjąć gorzką lekcję, że w wymiarze sprawiedliwości sprawiedliwość nie zawsze jest wysoko cenioną wartością. Poszukają oni szczęścia w innych zawodach niż sędzia i prokurator. Pani dyrektor pisze, że wymiar sprawiedliwości nie jest pojęciem abstrakcyjnym, gdyż mówiąc ogólnie, są to ustawy i ludzie. Ustaw rzeczywiście mamy pod dostatkiem, ale gdzie są ci ludzie.