Dziecko nie może być przyjęte do szpitala. Powód: brak możliwości uzyskania zgody opiekuna prawnego. To coraz częstsza sytuacja.
Maciek nie ma jeszcze roku. Sąd uznał jego rodziców za dysfunkcyjnych i ograniczył im prawa rodzicielskie. Chłopczyk przebywa w interwencyjnej placówce opiekuńczej. Cierpi na atopowe zapalenie skóry. Z buzi leci mu krew. Cały czas leży w rękawiczkach, żeby nie podrapać sobie twarzy. W poradni, w której był leczony, dostał skierowanie do szpitala. Jednak trzykrotnie odmówiono mu przyjęcia na oddział dermatologii. Powód? Szpital domagał się deklaracji opiekuna prawnego, że jest w stanie pełnić całodobowy dyżur przy dziecku.
W przypadku Maćka było to niemożliwe. Sąd rodzinny ograniczył jego rodzicom prawa rodzicielskie, dlatego że nie są w stanie sprawować opieki nad dzieckiem nawet w domu. Co dopiero w szpitalu. Dyrekcja szpitala nie przewidziała jednak w swoich wewnętrznych regulaminach sytuacji, że trafia do nich dziecko z nieuregulowaną sytuacją prawną.

Rodzice nie wiedzą

To nie jest jednostkowy problem. Dotyczy także wielu dzieci, które rodzice oddali na wychowanie – najczęściej dziadkom – a sami wyjechali za granicę, głównie na emigrację zarobkową. Zdarzały się bowiem przypadki, że takie dzieci nie mogły jechać na szkolną wycieczkę, nie mówiąc o koloniach. Do tego niezbędna jest zgoda rodziców albo przynajmniej opiekunów prawnych.
Tymczasem większość rodziców wyjeżdżających do pracy nawet na długi czas nie dba o to, by dziadkowie stali się nie tylko faktycznymi, ale także prawnymi opiekunami ich dzieci. Nie mają bowiem świadomości, że mogą w ten sposób sprowadzić zagrożenie na swoje pociechy.



Zgodnie z polskim prawem nie wolno przyjąć do szpitala dziecka, które ma nieukończone 16 lat, jeśli pisemnej zgody na to nie wydadzą jego prawni opiekunowie. Bez takiej zgody nie ma też mowy o przeprowadzeniu jakiegokolwiek zabiegu medycznego. Oczywiście poza sytuacjami ratowania życia – wtedy lekarze mogą podjąć decyzję sami, powiadamiając o tym sąd rodzinny.
Szacuje się, że w takiej sytuacji jest w tej chwili w Polsce nawet kilkadziesiąt tysięcy dzieci. Dokładnych danych nikt nie ma.
Ministerstwo Edukacji Narodowej i biuro pełnomocnika rządu ds. równego traktowania mają dopiero przeprowadzić specjalne badanie, rozdając w szkołach ankiety, które pozwolą oszacować skalę problemu. Należy się jednak z tym liczyć, że informacja i tak nie będzie pełna. Badanie nie obejmie bowiem dzieci, które do szkoły jeszcze nie chodzą, choćby wspomnianego Maćka.

Kodeks do zmian

Już od półtora roku specjalny zespół działający w biurze pełnomocnika ds. równego traktowania zastanawia się, jak rozwiązać tę sytuację. – Po świętach wielkanocnych mamy już wypracować konkretny projekt zmian w kodeksie rodzinnym. Chodzi nam o to, by decyzje o dziecku mogli podejmować również jego faktyczni opiekunowie, a nie tylko prawni – mówi nam minister Elżbieta Radziszewska.
Zdaniem pełnomocnik Radziszewskiej w przypadku Maćka problem nie leży w przepisach, ale w złej woli dyrekcji szpitala.