Chciałbym się zająć problemem pracy sędziów niepełnosprawnych. Osoby takie nie mają zapewnionej możliwości pracy zgodnie z regułami obowiązującymi wszystkich pracowników niepełnosprawnych. (…) Idę więc do rady po to m.in., aby doprowadzić do zmian w tym zakresie”. To fragment wywiadu, jakiego w styczniu 2018 r. udzielił mi pan sędzia Maciej Nawacki, członek obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. Łatwo policzyć, że od tego momentu minęły już ponad dwa lata. A o działaniach KRS na tym polu jakoś cicho. Głośno za to o tym, że rada zdecydowała o awansie sędziego Nawackiego do Sądu Okręgowego w Olsztynie.
Oczywiście nie wykluczam, że coś – z inicjatywy KRS – jednak dzieje się w kwestii poprawy warunków pracy sędziów niepełnosprawnych. Być może członkowie rady, w tym przede wszystkim sędzia Nawacki, są tak skromnymi osobami, że wolą, aby ich dobre uczynki pozostawały w cieniu. Jeżeli tak jest, z chęcią coś o tym napiszę. Proszę tylko dać nam, dziennikarzom, szansę. Póki co dość dokładna obserwacja niemal każdego dnia posiedzeń rady nie pozwala mi wysnuć innego wniosku, jak ten, że na obecności Macieja Nawackiego w radzie sędziowie niepełnosprawni nic nie zyskali. Za to sam zainteresowany i owszem.
Praca w radzie opłaciła się zresztą nie tylko jemu. Jako pierwszy członek tego organu z rejonu do okręgu przeskoczył Grzegorz Furmankiewicz. W kolejce do Pałacu Prezydenckiego czeka – pomijając wymienionego już Macieja Nawackiego – jeszcze dwóch członków rady, którzy starają się o awans do sądu okręgowego: Joanna Kołodziej-Michałowicz oraz Dagmara Pawełczyk-Woicka. No i nie można zapomnieć o Rafale Puchalskim i Dariuszu Drajewiczu. Jeżeli prezydent w końcu zdecyduje się wręczyć im akty powołania, będą to chyba najbardziej spektakularne kariery w całym sądownictwie – panowie z sądów rejonowych od razu przeskoczą do Sądu Najwyższego.
Kiedy na samym początku tej tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości rozmawiałam nieoficjalnie z jednym z posłów PiS, usłyszałam, że reforma jest konieczna, gdyż stanowiska w sądownictwie są rozdawane przez nieformalny układ. A gdy zapytałam, czy PiS ma pomysł na stworzenie mechanizmu, który by chronił wymiar sprawiedliwości przed tego typu układami, poseł z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że nie. Zdzwiona – a z perspektywy czasu napiszę, że także naiwna – spytałam: to po co ta czystka w KRS? I tu znów poseł wykazał się szczerością i odpowiedział, że „po rozbiciu obecnej kliki minie trochę czasu, zanim utworzy się nowa”. Chyba zadzwonię do tego posła i zapytam, czy przypadkiem nie nadszedł już czas, aby znów na poważnie zająć się „reformowaniem” pewnych konstytucyjnych organów.