Pogwałcenie zasady pewności prawa. Taki byłby skutek mieszania się prokuratora generalnego w zakończony prawomocnym wyrokiem spór między akcjonariuszami
Pogwałcenie zasady pewności prawa. Taki byłby skutek mieszania się prokuratora generalnego w zakończony prawomocnym wyrokiem spór między akcjonariuszami
/>
Wniosek taki można wysnuć z lektury właśnie opublikowanego uzasadnienia wyroku Sądu Najwyższego (sygn. akt I NSNc 48/19). Orzeczenie zapadło w opisywanej na łamach DGP sprawie dotyczącej wieloletniego konfliktu między dwoma inwestorami – duńskim i cypryjskim. Chodziło o przejęcie władzy w spółce Perła Browary Lubelskie. Prawnicy od początku podkreślali, że prokurator generalny jako przedstawiciel państwa nie powinien ingerować w tego typu, stricte korporacyjny spór. Jak wynika z lektury świeżo opublikowanego uzasadnienia, podobne rozumowanie legło u podstaw oddalenia skargi przez SN.
SN zwrócił uwagę przede wszystkim na to, że PG nie wykazał, aby złożenie skargi nadzwyczajnej było konieczne dla „zapewnienia zgodności orzeczenia z zasadą demokratycznego państwa prawnego urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej”. A tego wymaga art. 89 par. 1 ustawy o SN (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 825). Prokurator skupił się jedynie na próbie udowodnienia, że zaskarżone orzeczenie w sposób rażący narusza prawo procesowe oraz że doszło do oczywistej sprzeczności istotnych ustaleń sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego.
A to, jak uznał SN, za mało. Jak bowiem możemy przeczytać w uzasadnieniu, odwołania się przez ustawodawcę w art. 89 par. ustawy o SN do zasady demokratycznego państwa prawnego nie należy traktować jako „czysto ornamentacyjnego elementu skargi nadzwyczajnej, nieposiadającego w rzeczywistości większego znaczenia procesowego”. Gdyby tak było, to środek ten, jak pisze SN, w istocie stałby się kolejną, swoistą „superapelacją”.
Podobnego zdania od początku był prof. Michał Romanowski, adwokat, partner w kancelarii Romanowski i Wspólnicy, profesor w Instytucie Prawa Cywilnego WPiA Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem, gdyby skarga PG została uwzględniona, doszłoby de facto do utworzenia czwartej instancji sądowej.
Tymczasem, jak podkreśla to SN, ze skargi PG przebija „pokusa” traktowania tej instytucji właśnie jako „superapelacji”. „Gdyby wyeliminować z niej abstrakcyjne powołanie się na same słowa ustawy (…) i z tej perspektywy spojrzeć na wniesiony środek zaskarżenia, to w zasadzie nie różni się on niczym od apelacji wnoszonej przez strony w normalnym toku postępowania cywilnego” – podkreślił Antoni Bojańczyk, sędzia sprawozdawca.
Zdaniem prof. Romanowskiego dobrze się stało, że skarga nie została uwzględniona. Kiedyś bowiem możliwość kwestionowania orzeczeń sądowych musi mieć swój kres. W przeciwnym wypadku nie można mówić o pewności prawa i stabilności orzecznictwa.
Na tę kwestię zwrócił również uwagę SN. Jego zdaniem choć PG, uzasadniając wniesienie skargi nadzwyczajnej, powołuje się właśnie na zasadę pewności co do prawa, to jednak zasada ta przemawiałaby raczej przeciwko jej złożeniu. „Aktorzy obrotu prawnego (i gospodarczego) działający na tych samych zasadach (równi wobec prawa) mają prawo uważać, że – o ile nie wystąpią żadne szczególne, nadzwyczajne przesłanki przewidziane przez ustawę – prawomocne orzeczenia sądowe, kształtujące ich status prawny względem siebie, nie zostaną poddane ponownej »superkontroli« sądowej” – czytamy w uzasadnieniu.
SN zauważył również, że spór, w jaki próbował zaingerować PG, składając skargę, toczył się między równorzędnymi podmiotami gospodarczymi, które były reprezentowane przez profesjonalnych pełnomocników. Tymczasem instytucja skargi nadzwyczajnej została wprowadzona „m.in. z myślą o wyjątkowej ochronie procesowej interesów prawnych słabszych uczestników obrotu prawnego, którzy nie dysponują należytymi środkami pozwalającymi na ochronę swoich praw w postępowaniu sądowym”.
Uzasadniając wyrok, SN zauważył, że w sprawie został powołany rzecznik interesu społecznego. Był to precedens w postępowaniach zainicjowanych skargą nadzwyczajną. Rzecznikiem został prof. Marek Chmaj. A SN wytknął mu, że nie wykazał nawet najmniejszego zainteresowania sprawą. Nie złożył bowiem żadnego stanowiska. Ale jak zaznaczono w uzasadnieniu, „ta postawa w żadnym wypadku nie może jednak rzutować na ocenę instytucji rzecznika interesu społecznego”, który, wykazując aktywność, „niewątpliwie może przyczynić się do należytego naświetlenia sprawy”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama