- Stosowanie wobec jednej osoby najpierw kary pozbawienia wolności, a następnie środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia w zakładzie leczniczym jest problematyczne z punktu widzenia zasady proporcjonalności - mówi w rozmowie z DGP Marcin Szwed, doktor nauk prawnych, adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego WPiA UW, prawnik w Programie Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
ikona lupy />
DGP
Trybunał Konstytucyjny uznał niedawno, że brak obowiązku uczestnictwa podejrzanego w rozprawie w przedmiocie środków zabezpieczających jest niezgodny z konstytucją. Jednak główne zarzuty podnoszone przez rzecznika praw obywatelskich pozostały nierozpoznane. TK umorzył postępowanie, uznając, że RPO w uzasadnieniu wniosku nie sformułował jasno i klarownie problemu konstytucyjnego. Czy pan podziela tę konstatację TK?
Rzeczywiście RPO kompleksowo zanegował cały model środków zabezpieczających, przyjęty w schyłkowym okresie rządów Platformy Obywatelskiej. Zakwestionował zarówno postpenalny charakter środków zabezpieczających, które mają być stosowane dopiero po zakończeniu odbywania kary pozbawienia wolności, jak i konieczność badania stopnia społecznej szkodliwości czynu, który miałby zostać dopiero popełniony. Trybunał uznał, że RPO niesłusznie powołuje się na art. 42 konstytucji, który odnosi się do zasad odpowiedzialności karnej, ponieważ środki zabezpieczające nie stanowią kary. Moim zdaniem w tym zakresie stanowisko TK jest raczej słuszne, co jest zbieżne co do zasady z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. ETPC również nie uznaje środków zabezpieczających za karę i nie stosuje do nich np. gwarancji wynikających z art. 7 konwencji czy przepisów dotyczących ne bis in idem. Zwłaszcza w odniesieniu do środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia osoby niepoczytalnej w zakładzie psychiatrycznym nie możemy mówić o karze, bo taka osoba nie ponosi przecież odpowiedzialności karnej. Ale oczywiście obecnie środki zabezpieczające mogą być stosowane nie tylko wobec osób niepoczytalnych.
Czyli nawet jeśli są to środki w znaczący sposób ingerujące w wolność, prywatność etc., to nie jest to kara w rozumieniu konstytucji?
Tak, zarówno w rozumieniu konwencji, jak i konstytucji. To jest dość podobna kwestia jak przy okazji umieszczania skazanych po odbyciu kary w ośrodku w Gostyninie. Na tym tle też toczył się gorący spór, czy jest to kara, czy też nie. Ostatecznie Trybunał Konstytucyjny uznał, że detencji w tym ośrodku nie należy utożsamiać z karą. Jak orzeknie ETPC, zobaczymy. Choć w najnowszym orzecznictwie ETPC stwierdził, że postpenalny środek izolacyjny wykonywany w odpowiednich warunkach terapeutycznych nie stanowi kary. Więc tutaj nie doszukiwałbym się błędu w rozumowaniu TK.
Jeśli natomiast chodzi o kwestię postpenalnego stosowania tych środków, to szkoda, że TK nie zbadał tego dogłębnie, ponieważ stosowanie wobec jednej osoby najpierw kary pozbawienia wolności, a po jej odbyciu jeszcze środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia w zakładzie leczniczym, jest problematyczne z punktu widzenia zasady proporcjonalności. Natomiast TK uznał, że rzecznik nie wskazał dostatecznych argumentów, by uznać, że jest to niezgodne z konstytucją. Moim zdaniem wniosek RPO był w tym zakresie dość bogaty i liczne argumenty na poparcie tezy o niekonstytucyjności zostały wskazane. Być może więc TK w tym zakresie podszedł do sprawy zbyt formalistycznie.
Co zaś się tyczy swego rodzaju przewidywania przyszłości przy decydowaniu o zastosowaniu środka zabezpieczającego, to wynika to niejako z charakteru tego środka – choć po części rozumiem zarzuty RPO. Instytucja ta, jak sama nazwa wskazuje, ma zabezpieczać przed potencjalnym niebezpieczeństwem stwarzanym przez osobę, w stosunku do której jest stosowana. Gdybyśmy w ogóle wyeliminowali element przewidywania przyszłości i prawdopodobieństwa popełnienia czynu zabronionego, to wówczas takie środki niewiele by się różniły od kary. Byłyby tylko reakcją na czyn popełniony w przeszłości, a nie służyłyby zabezpieczeniu społeczeństwa na przyszłość. W przypadku tej specyficznej instytucji swego rodzaju przewidywanie jest konieczne.
Czyli nie tylko dopuszczalne, ale konieczne, bo inaczej środki takie nie miałyby sensu?
Moim zdaniem tak. Nie wyobrażam sobie, by środek zabezpieczający był stosowany tylko dlatego, że dana osoba popełniła jakiś czyn zabroniony. Jeśli ktoś popełnia przestępstwo w stanie niepoczytalności, ale jest oczywiste, że już żadnego zagrożenia na przyszłość nie stwarza, to stosowanie wobec niego środka zabezpieczającego byłoby niedopuszczalne. Nie jest też zresztą tak, że stosowanie środków zabezpieczających opiera się wyłącznie na przewidywaniu przyszłości – można je przecież orzec wyłącznie wobec osób, które dopuściły się już jakiegoś czynu zabronionego, a w przypadku środków izolacyjnych czyn ten musi być odpowiednio poważny.
Czy w pana ocenie całość regulacji dotyczących stosowania środków zabezpieczających jest tak ukształtowana, że zabezpiecza przed nadużyciami?
Co do tego, czy ta regulacja – procesowa i materialna – jest rzeczywiście tak stuprocentowo dobra, że eliminuje wszelkie ryzyka nadużyć, nie chciałbym się kategorycznie wypowiadać. Jak widzimy, niekiedy do nadużyć dochodzi, ale taka sama sytuacja miała miejsce również przed zmianą przepisów w 2015 r., o czym świadczą liczne interwencje RPO w sprawach dotyczących długoletniego pobytu w zakładach psychiatrycznych osób, które popełniły czyn niewielkiej wagi. W ubiegłym tygodniu sąd przyznał 2 mln zł odszkodowania osobie, która spędziła osiem lat w zakładzie psychiatrycznym. A trafiła tam po kradzieży… kawy. Pole do nadużyć jest więc zawsze, choć nie zawsze musi wynikać z przepisów, lecz z praktyki – niskiej jakości opinii biegłych psychiatrów czy nie dość wnikliwego badania ich przez sądy.
Dlatego też dobrze, że akurat w tym postępowaniu TK uznał, że brak obowiązkowej obecności podejrzanego na rozprawie, na której sąd ma zdecydować o zastosowaniu środków zabezpieczających, narusza konstytucyjne standardy. Słusznie TK uznał, że należy wprowadzić obowiązek stawiennictwa, bo jeśli mamy do czynienia z osobą z zaburzeniami, to nie zawsze może ona mieć świadomość znaczenia takiej rozprawy.
Jednocześnie stwierdził, że karanie za niestosowanie się do orzeczonych środków zabezpieczających jest dopuszczalne.
To jest akurat bardzo kontrowersyjne rozwiązanie, zwłaszcza jeśli mówimy o terapii. Nie dość, że stosujemy przymus leczenia, to jeszcze obwarowujemy go sankcją w postaci nawet więzienia. Ale znów, środkiem zabezpieczającym jest nie tylko przymusowa terapia czy pobyt w zakładzie psychiatrycznym, ale też elektroniczna kontrola miejsca pobytu. Być może, gdyby wniosek RPO był węższy i dotyczył tylko karania za niepodporządkowanie się obowiązkowi terapii czy terapii uzależnień, wówczas można byłoby tę niekonstytucyjność łatwiej wykazać.
Czy orzeczenie TK o zgodności przepisów w tym zakresie zamyka drogę do ponownej kontroli konstytucyjności, lecz już w węższym zakresie?
Moim zdaniem nie. Argument za brakiem niekonstytucyjności w całości nie musi przesądzać, że zgodne z konstytucją jest karanie za niedostosowanie się do poszczególnych rodzajów środków zabezpieczających.
Mam wrażenie jednak, że zasady stosowania środków zabezpieczających przed 2015 r. były o wiele bardziej racjonalne. Albo sąd uznawał, że sprawca jest niepoczytalny i należy go umieścić w zakładzie psychiatrycznym, albo że może odpowiadać za swoje czyny i powinien trafić do więzienia. Tymczasem teraz uznaje się, że ktoś jest na tyle zdrowy, by mógł trafić za kratki, a jednocześnie na tyle chory, że po odbyciu kary należy go przymusowo leczyć.
Zgadzam się, że poprzednie zasady były o wiele bardziej spójne i logiczne. Stanowisko RPO dotyczące postpenalnego charakteru tych środków, którego niestety TK nie podzielił, jest mi bliższe. Jednocześnie nie uznał, że regulacje są zgodne z konstytucją, lecz umorzył po prostu postępowanie w tym zakresie. A to oznacza, że nadal można próbować je podważać, poza tym sam TK w ustnym uzasadnieniu sugerował, że być może też należałoby zaskarżyć inne przepisy, dotyczące np. tego, że nie określa się z góry długości stosowania tych środków. O ile nie zawsze da się to zrobić, to w przypadku orzeczenia najpierw kary więzienia, a później pobytu w zakładzie psychiatrycznym okres izolacji może trwać bardzo długo.
Czyli po pięciu latach jesteśmy z grubsza w tym samym miejscu.
Na pewno szkoda, że TK szerzej się do tego nie odniósł, ale nadal droga do wykazania niekonstytucyjności nie została zamknięta. Pamiętajmy, że RPO zakwestionował te przepisy niemal natychmiast po ich uchwaleniu, teraz można przeanalizować, jak one funkcjonują i czy nie prowadzą do nadużyć. TK w swoim orzecznictwie niejednokrotnie podkreślał, że jeśli zmieni się kontekst normatywny, ukształtuje jakaś praktyka orzecznicza, to można jakiś przepis zaskarżyć ponownie i wówczas bierze się pod uwagę ugruntowane rozumienie w orzecznictwie danej normy.
W ubiegłym tygodniu sąd przyznał 2 mln zł odszkodowania osobie, która spędziła osiem lat w zakładzie psychiatrycznym. A trafiła tam po kradzieży… kawy. Pole do nadużyć jest więc zawsze