W poniedziałek w pełnym składzie Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego orzekła, że wybory prezydenckie z lipca br. są ważne. Wcześniej SN rozpatrzył blisko 6 tys. protestów wyborczych. W 92 przypadkach Izba uznała za zasadne (w całości lub w części) zarzuty w nich zawarte, jednak – w jej ocenie – nie miały one wpływu na wynik wyborów. Większość protestów (m.in. te złożone przez pełnomocnika komitetu Rafała Trzaskowskiego) została pozostawiona bez dalszego biegu.
Były szef PKW Wojciech Hermeliński ocenił, że sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych "poszli po linii najmniejszego oporu". "Sędziowie niestety prześliznęli się po tych najważniejszych kwestiach (...). Szczególnie widać to, jeśli chodzi o kwestię ponad 4 tys. protestów dotyczących wpływu, nadmiernego, nawet – powiedziałbym – agresywnego zaangażowania telewizji publicznej (...) w proces wyborczy" – ocenił b. sędzia TK.
Jak dodał, Sąd Najwyższy w uzasadnieniu uchwały nie wziął pod uwagę kodeksu dobrych praktyk Komisji Weneckiej, który – jak mówił – zaleca m.in., by władze państwowe powstrzymały się od jakiejkolwiek ingerencji w kampanię wyborczą.
"Widzieliśmy, co się działo – te podróże premiera i członków rządu, te dykty z czekami bez pokrycia. Również władze powinny się powstrzymywać od ingerencji w media publiczne" – zaznaczył Hermeliński.
Wskazał ponadto, że wybory prezydenckie zostały przeprowadzone z naruszeniem przepisów konstytucji, m.in. art. 128, który stanowi, że wybory prezydenta RP powinny zostać zarządzone na dzień przypadający nie wcześniej niż na 100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego prezydenta.
Przypomniał też, że zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego nie powinno się zmieniać ordynacji wyborczej w okresie krótszym niż sześć miesięcy przed wyborami.
"Sama ta ustawa +epizodyczna+ z 2 czerwca (chodzi o tzw. specustawę dotyczącą wyborów prezydenckich w 2020 r. – PAP) została uchwalona nie tylko w sposób naruszający regulamin Sejmu, ale również zawiera szereg bardzo rygorystycznych ograniczeń prawa wyborczego, chociażby jeśli chodzi o terminy. Taki już krańcowy przykład to trzydniowy termin do złożenia protestu, ale również i skrócone terminy doręczenia pakietów wyborczych, skrócony termin dla Sądu Najwyższego, pakiety wyborcze wrzucane do skrzynek, a nie wręczane wyborcom, jak to mówi Kodeks wyborczy" – wyliczał były sędzia TK.
Według niego w ustawie "nierówno" potraktowano kandydatów na prezydenta, m.in. w taki sposób, że nowi kandydaci musieli zbierać podpisy poparcia. "Została tu naruszona równość w moim przekonaniu" – stwierdził Hermeliński. Wskazał ponadto, że nowi kandydaci mieli – zgodnie z ustawą z 2 czerwca – mniejsze środki do dyspozycji na kampanię niż ci, którzy rejestrowali się przed wyborami majowymi.
Były przewodniczący PKW krytycznie ocenił też przygotowanie wyborów za granicą. "To był naprawdę poważny problem, bo było kilkadziesiąt, jeśli nie około 100 tysięcy, bo to różnie źródła podają, ludzi, którzy zgłosili się do głosowania i nie mogli głosować, bo albo nie dostali pakietów wyborczych, albo za późno je dostali i nie było szans na odesłanie. Jeśli chodzi o działalność konsulów, ona też pozostawia wiele do życzenia. Z przykrością muszę powiedzieć, że PKW w swoim sprawozdaniu laurkę wystawiła MSZ, ale wcale tak nie było" – zaznaczył b. sędzia TK.
Wojciech Hermeliński wyraził zdziwienie, że żaden z sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie zgłosił zdania odrębnego do poniedziałkowej uchwały.
Pytany, czy poniedziałkową uchwałę SN należy uznać na legalną, b. sędzia TK przyznał, że to trudna kwestia. "Przede wszystkim kwestia naruszenia konstytucji, kwestia wykroczenia poza termin konstytucyjny – jeśli byśmy tylko na tym się skupili, to ta cała procedura wyborcza jest nieważna i dzisiejsza decyzja Sądu Najwyższego również jest decyzją sprzeczną z konstytucją. Władze niestety nie skorzystały z możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego, wtedy ta sytuacja pewnie inaczej by wyglądała" – podkreślił.
Przyznał jednocześnie, że nie ma możliwości prawnej, by podważyć poniedziałkową uchwałę. "Osoby, które są niezadowolone z rozstrzygnięcia, które były kandydatami, mogą występować ze skargami do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ale to jest droga żmudna, długotrwała i w zasadzie nieprzewidywalna" – dodał Hermeliński.
Sędzia Stefańska, uzasadniając poniedziałkową uchwałę, poinformowała, że po analizie sprawozdania Państwowej Komisji Wyborczej i wydaniu opinii po rozpoznaniu protestów wyborczych Sąd Najwyższy uznał, że żadne ze wskazanych w nich uchybień, jak również wszystkie one łącznie, nie dają podstaw do kwestionowania wyniku wyborów.
Sąd Najwyższy ocenił także, że nierówny dostęp kandydatów do środków masowego przekazu nie wpływa na ważność wyborów dopóki "zapewniony jest nieskrępowany (prawnie i faktycznie) pluralizm mediów". SN zwrócił jednak uwagę, że "dobrą praktyką odnoszącą się do procesu wyborczego powinno być neutralne podejście władz publicznych do kampanii wyborczej".