Nowa ustawa to proteza, podczas gdy potrzeba kompleksowego rozwiązania. Tak procedowane właśnie w Sejmie przepisy oceniają włodarze miast.
Nowa ustawa to proteza, podczas gdy potrzeba kompleksowego rozwiązania. Tak procedowane właśnie w Sejmie przepisy oceniają włodarze miast.
Chodzi o nowelizację ustawy o komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji, w której jednak najistotniejsze zmiany mają dotyczyć ustawy o gospodarce nieruchomościami. Niektórzy nazywają ją nawet projektem ustawy reprywatyzacyjnej.
„Wzywamy rząd do zaniechania polityki doraźnych działań, związanych z interwencjami w nagłaśnianych medialnie fragmentach całego nierozwiązanego problemu reprywatyzacji w Polsce. W naszych miastach jest wciąż ponad milion nieruchomości o nieuregulowanym stanie prawnym, który jest wynikiem lekceważenia prawa przez ponad pół wieku i braku stanowczości poprzednich rządów i większości parlamentarnych, niezbędnej do rozwiązania tej sprawy sprawiedliwie, na miarę rzeczywistych możliwości państwa polskiego i z konkretnym terminem załatwiania spraw indywidualnych, po którym nastąpi przedawnienie roszczeń” – wskazuje Związek Miast Polskich w swej opinii. I dodaje, że zamiast kompleksowego aktu stworzono „doraźną nowelizację kontrowersyjnej ustawy, odnoszącą się do warszawskiego fragmentu problemu”.
/>
Przypomnijmy: złożony przez posłów projekt ustawy dotyczy dwóch kwestii. Pierwsza to poprawki do procedur stosowanych przez komisję weryfikacyjną oraz wskazanie, że odszkodowania i zadośćuczynienia dla poszkodowanych wskutek dzikiej reprywatyzacji lokatorów ma wypłacać Skarb Państwa, a nie miasto stołeczne Warszawa. I tu panuje powszechna zgoda co do tego, że to właściwe korekty. Druga, systemowo istotniejsza, to zmiana art. 214a ustawy o gospodarce nieruchomościami (t.j. Dz.U. z 2020 poz. 65 ze zm.). Posłowie chcą znacznie rozszerzyć odmowne przesłanki dekretowe. W największym uproszczeniu chodzi o to, by nie trzeba było zwracać nieruchomości uprawnionym do ich odzyskania. Mogliby oni jedynie ubiegać się o odszkodowania.
I tak nie podlegałyby zwrotowi w naturze m.in. nieruchomości, w których mieszka choć jeden lokator, przeznaczane na cele nauki, oświaty i kultury, położone na terenie kompleksów wypoczynkowych lub terenów zieleni, a także gdy niemożliwe byłoby pogodzenie zwrotu z „prawidłowym ukształtowaniem stosunków sąsiedzkich”.
Posłowie-projektodawcy mówią wprost: chodzi o to, by zredukować liczbę zwrotów. Za to ochronić i lokatorów, i lokalne wspólnoty przed nowymi właścicielami, którzy mogliby mieć niecne zamiary. – I jakkolwiek ciężko polemizować z tym założeniem, to projekt niestety służy przede wszystkim obejściu braku dużej ustawy reprywatyzacyjnej. Znaczne rozszerzenie przesłanek odmownych zwrotu nieruchomości nie rozwiązuje nabrzmiałych od lat kłopotów – uważa dr Robert Kropiwnicki, poseł Koalicji Obywatelskiej i członek komisji weryfikacyjnej. Zastrzega przy tym, że popiera rozwiązania dotyczące sposobu prac samej komisji weryfikacyjnej.
Podobnie twierdzi Związek Miast Polskich. Największy zarzut, jaki ma do projektu ustawy, dotyczy tego, że obejmie ona swoją mocą jedynie Warszawę. Tymczasem reprywatyzacyjne bolączki występują w wielu innych miastach. Inna rzecz, że radykalne ograniczenie zwrotów w naturze przełoży się na odpowiedzialność odszkodowawczą. Tę zdaniem miejskich włodarzy powinien ponosić wyłącznie Skarb Państwa, a nie Warszawa. W przeciwnym razie w każdym kolejnym roku istotny odsetek w stołecznym budżecie musiałyby stanowić odszkodowania dla uprawnionych. Dlatego Warszawa chciałaby, aby w ustawie znalazła się jednoznacznie brzmiąca norma, iż obowiązanym do zapłaty odszkodowań jest Skarb Państwa. A środki na wypłatę pochodzić by miały z tych zgromadzonych na Funduszu Reprywatyzacji.
Władze stolicy oraz Związek Miast Polskich obawiają się również zastosowania nieprecyzyjnych pojęć, jak choćby „niemożność pogodzenia z prawidłowym ukształtowaniem stosunków sąsiedzkich”. Zdaniem stołecznych urzędników wypełnianie tych definicji treścią będzie odbywało się zatem w trakcie powstawania orzecznictwa sądowego. Co z kolei wprowadzi niepewność zgodności z prawem każdej decyzji odmownej w okresie co najmniej kilku pierwszych lat od przyjęcia nowelizacji.
Podobnie twierdzi zresztą Prokuratoria Generalna RP w swej opinii do projektu ustawy. Jej zdaniem istnieje znaczne ryzyko, że decyzje, w których podstawę odmowy stanowić będzie ta klauzula generalna, nie ostaną się po weryfikacji sądowoadministracyjnej.
– Mamy do czynienia z modelowym przykładem sytuacji, w której ciężko polemizować z celem, który przyświeca projektodawcy, zaś poważne zastrzeżenia budzi sposób, w jaki chce on rozwiązać dostrzeżony kłopot – uważa Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC. Zdaniem adwokata ustawa bowiem wprowadzi przede wszystkim kolejne komplikacje i ostatecznie i tak wszelkie sprawy będą musiały rozstrzygać sądy.
– Drastyczne ograniczenie zwrotów w naturze, a nawet ich zakaz, powinno być powiązane z mechanizmem zaspokojenia uprawnionych. Należałoby stworzyć specustawę, w której zostałoby określone, komu przysługuje odszkodowanie, w jakiej wysokości i po jakim czasie przedawniają się roszczenia – uważa Radosław Płonka.
Taka ustawa pomogłaby zamknąć wiele spraw w krótkim czasie. Jedynie w razie kwestionowania przez uprawnionego ustawowo określonej wysokości odszkodowania sprawa trafiałaby do sądu. – Przy czym pewność prawa byłaby o wiele większa, niż jest teraz oraz po wejściu w życie projektowanej nowelizacji – mówi Płonka.
Etap legislacyjny
Projekt ustawy po drugim czytaniu
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama