Sąd odroczył rozprawę na wniosek obrońców Żurka. Jeden z nich, mec. Mikołaj Pietrzak zwrócił uwagę, że w związku z epidemią koronawirusa prezes sądu wydał zarządzenie o wydaniu kart wstępu dla publiczności, których liczbę określono na osiem osób - w największej sali SA. Wiele innych osób, m.in. przedstawicieli organizacji społecznych i dziennikarzy nie mogło uczestniczyć w posiedzeniu, część solidaryzujących się z Żurkiem stało przed sądem. Jak ocenił obrońca, kłóci się to z zasadą jawności procesu.
Mec. Pietrzak zaznaczył, że zdaje sobie sprawę, że jawny charakter sprawy musi być pogodzony z bezpieczeństwem uczestniczących w rozprawie, dlatego wniósł o wyznaczenie innego terminu, kiedy obie te zasady zostałyby zachowane, a na salę będzie mogła wejść większa liczba osób. Obrona zwracała też uwagę, że w ostatnich dniach zmieniły się przepisy związane z epidemią, rząd poluzował część ograniczeń. Z wnioskiem o odroczenie nie zgodzili się zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik i Michał Lasota, którzy chcieli otwarcia przewodu sądowego.
Sąd podzielił argumentację obrony, nowy termin rozprawy to 3 lipca. Jak wyjaśnił sędzia Wojciech Głowacki, wyznaczając termin kilka tygodni temu na 1 czerwca, sąd nie mógł przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja epidemiczna i związane z nią prawo. Sędzia dodał, że zdaje sobie sprawę, z jakim zainteresowaniem cieszy się postępowanie Żurka.
Także na 3 lipca została już wcześniej wyznaczona inna dyscyplinarna sprawa Żurka - w tym samym sądzie, dwie godziny wcześniej. Radzik wyraził wątpliwość, czy uda się je obie pogodzić. Zaproponował, by rozprawa odbywała się w większej sali "albo w katowickim Spodku". Chciał też, by sąd wyznaczył drugi termin rozprawy na sobotę 4 lipca. Kiedy obrona się temu sprzeciwiła, zastępca rzecznika oświadczył, że odwołuje swój wniosek, "chciał tylko poznać intencje" drugiej strony.
W ocenie Lasoty, wniosek o odroczenie rozprawy był niezasadny. "Moim zdaniem to, co zrobił sąd, czyli ograniczenie liczby osób, które miały wstęp na salę sądową, czyniło zadość pogodzeniu z jednej strony jawności rozprawy, z drugiej strony - sytuacji epidemiologicznej, jaką cały czas mamy w kraju" - powiedział Lasota PAP. Jak dodał, w całym kraju, mimo epidemii, obecnie toczą się rozprawy, a sądy działają. Pytany o propozycję wyznaczenia terminu rozprawy na sobotę, odpowiedział, że jako sędzia procedował w różne dni i praca w sobotę czy w niedzielę "nie jest niczym nadzwyczajnym". Także w tej sprawie - jak dodał - nie widzi przeszkód, aby sprawa toczyła się również w sobotę.
Sprawa dyscyplinarna dotyczy słów z wywiadu w serwisie prawo.pl, w którym Żurek kwestionował powołanie Zaradkiewicza do SN. Chodzi o wywiad zatytułowany "Sędzia Żurek: Kamil Zaradkiewicz chce zafundować obywatelom chaos w sądach". Wniosek rzecznika dyscyplinarnego trafił do sądu w październiku ubiegłego roku. Zarzuty wobec sędziego dotyczą tego, że miał on "uchybić godności urzędu" i "wygłosić manifest polityczny dotyczący jego poglądów i ocen związanych z działaniem konstytucyjnych organów państwa, w tym Trybunału Konstytucyjnego i Krajowej Rady Sądownictwa". Sędzia Żurek nie zgadza się z zarzutami, oceniając, iż ta sprawa jest wymierzona w sędziów, którzy publicznie wyrażają swoje poglądy prawne.
To jedna z dwóch spraw dyscyplinarnych sędziego Żurka, które trafiły do Sądu Dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach. W drugiej jest obwiniony o to że nie podjął pracy w wydziale, do którego go przeniesiono. W styczniu sprawa została po raz kolejny odroczona. Sąd dyscyplinarny postanowił zwrócić się do KRS, czy istnieje uchwała Rady dotycząca powołania rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych.
28 maja rzecznik dyscyplinarny sędziów Piotr Schab poinformował o wszczęciu kolejnego postępowania dyscyplinarnego wobec sędziego Żurka w związku z kwestionowaniem statusu i umocowania sędziego SN Kamila Zaradkiewicza oraz KRS. Jak przekazano w komunikacie, sędziemu Żurkowi zarzucono zachowania przynoszące "ujmę godności sędziego" i podważające "zaufanie do jego niezawisłości, niezależności i bezstronności", a także naruszające zasady etyki zawodowej.
To konsekwencja złożonego na początku maja pozwu do SN, w którym Żurek domaga się stwierdzenia, że Zaradkiewicz - wyznaczony wtedy do pełnienia obowiązków I prezesa SN - nie jest sędzią, a jego powołanie było nieskuteczne. W obszernym pozwie sędzia Żurek zwrócił się też o zabezpieczenie w formie odsunięcia sędziego Zaradkiewicza od pełnienia wszelkich uprawnień, obowiązków i czynności w SN. Według Żurka, wybór sędziowskich członków obecnej KRS został dokonany nielegalnie, w związku z tym wszystkie podejmowane przez ten organ czynności, w tym procedura nominacyjna sędziów, nie może - w jego ocenie - zostać uznana za skuteczną i istniejącą.
Sędzia Żurek powiedział w poniedziałek w sądzie PAP, że ma obecnie już sześć spraw dyscyplinarnych. W jego opinii, chodzi o zastraszenie sędziów. "Korzystam z moich praw obywatelskich, każdy kto ma interes prawny, a ja go mam - także w związku z tą sprawa - chcę wiedzieć, czy jest to sędzia legalny czy nielegalny - i za to stawia mi się zarzuty" - powiedział.
"Od polityki zawsze stronimy, ale w momencie, gdy jest atak na trójpodział władzy, to my mamy nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek - mówią o tym różne dokumenty europejskie dotyczące sędziów, że sędziowie mają obowiązek zabierać głos w tego typu sprawach. My to czynimy, za to jesteśmy szykanowani" - powiedział i oświadczył, że będzie walczyć o prawo obywateli do sądu niezależnego od polityki.