Krótko podsumujmy sytuację, w której aktualnie się znajdujemy. Wybory prezydenckie zarządzone są przez Marszałek Sejmu na 10 maja 2020 r., obowiązuje dotychczasowy kalendarz wyborczy i nic w tej kwestii się nie zmieniło. Sejm przyjął jedynie ustawę wprowadzającą głosowanie korespondencyjne, kolejny raz łamiąc zasadę zakazującą zmieniania prawa wyborczego po ogłoszonym terminie wyborów.
W tej sprawie zajęła stanowisko Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która przypomina fakt, który powinien zapamiętać każdy obywatel: obecnie nie istnieje inny zgodny z prawem sposób przesunięcia terminu wyborów Prezydenta RP niż wprowadzenie stanu klęski żywiołowej.
„Porozumienie dwóch szefów partii nie stanowi źródła prawa, zaś mnożenie kolejnych niezgodnych z Konstytucją rozwiązań nie może być uzasadniane interesem ojczyzny, zwłaszcza gdy można go skutecznie chronić zgodnie z obowiązującą Konstytucją” – czytamy w opublikowanym komunikacie.
Oznacza to, że organy państwowe są zobligowane do przeprowadzenia wyborów zgodnie z zarządzonym terminem. Obywatele jednak nie dysponują w tej sytuacji żadnym środkiem prawnym, który pozwoliłby im zrealizować czynne prawo wyborcze.
- Wyborca, który chciał głosować 10 maja, a nie mógł tego dokonać, nie uzyska też skutecznej ochrony cywilnoprawnej na podstawie przepisów o ochronie dóbr osobistych. Bardzo wątpliwe wydaje mi się, by prawo głosu mogło być uznane za dobro osobiste w rozumieniu prawa cywilnego. Oparte jest ono raczej na prawie publicznym. Pogląd, że prawo wyborcze nie jest wartością̨ niematerialną ściśle związaną z jednostką ludzką wyraził Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 8 sierpnia 2017 r., I ACa 752/16 – zauważa prof. dr hab. Maciej Gutowski.
Dodatkowy element, który blokuje dochodzenie odszkodowania czy zadośćuczynienia to wręcz niemożliwa do wykazania szkoda materialna. Żeby obywatel mógł żądać odszkodowania musiałby wykazać związek przyczynowo-skutkowy między niezarządzeniem wyborów a szkodą majątkową, której doznał.
- Konstytucja przewiduje w art. 77 odpowiedzialność odszkodowawczą państwa za szkodę, jaka została wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej. W doktrynie i orzecznictwie przyjmuje się jednak, że chodzi przede wszystkim o szkodę na dobrach majątkowych. W przypadku wyborów w rachubę musiałaby wchodzić szkoda na dobrach niemajątkowych i trudno byłoby wykazać jej przedmiot. W przypadku wystąpienia z pozwem przeciwko Skarbowi Państwa, doszłoby do jego oddalenia przez sąd z tytułu braku naruszenia praw powoda – tłumaczy dr hab. Jacek Zaleśny konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
A co z protestem wyborczym? Taką możliwość gwarantuje nam art. 129 ust. 2 Konstytucji oraz art. 321 par. 1 Kodeksu wyborczego.
- W tym przypadku nie dojdzie jednak do żadnego wyboru, więc wydaje się, że taki protest mógłby zostać uznany za niedopuszczalny. Nawet jeśli jednak przyjąć, że składanie protestów jest dopuszczalne, to i tak nie wpłynie to na treść rozstrzygnięcia SN. Fakty są takie, że do żadnego wyboru nie dojdzie, niezależnie od tego, czy jakiś protest zostanie złożony, czy też nie – twierdzi dr Marcin Szwed, konstytucjonalista, prawnik Programu Spraw Precedensowych HFPC i wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim.
Kto odpowie za brak wyborów w ustalonym terminie?
Inna kwestia, niezwykle istotna w tej sytuacji, to odpowiedzialność karna za niezapewnienie obywatelom możliwości oddania głosu. Tutaj przepisy prawa są jasne.
- Istnieją odpowiednie organy powołane do przygotowania i przeprowadzenia wyborów, a skoro - wbrew obowiązującym przepisom prawa - wybory nie zostały przeprowadzone, to któryś z organów zaniechał działania, gdyż czynności do których został zobowiązany, nie zostały wykonane. Jest to typowe zaniechanie działania przez funkcjonariusza publicznego. Mówi o nim art. 231 kodeksu karnego przewidujący odpowiedzialność karną pozbawienia wolności do lat trzech – wyjaśnia Zaleśny.
Zgodnie z wspomnianym przepisem, funkcjonariusz publiczny, który zaniechał działania i w ten sposób naruszył interes publiczny odpowiada karnie. W sytuacji, która ma aktualnie miejsce, wszystkie przesłanki tego artykułu zostały spełnione.
- Po pierwsze, to funkcjonariusze publiczni mają wybory przygotować, a następnie je przeprowadzić. Po drugie, bez wątpienia wybór prezydenta składa się na interes publiczny mający skutkować zachowaniem ciągłości władzy państwowej. Oznacza to, że zaniechanie działania powoduje szkodę dla interesu publicznego. Nie ma wątpliwości, że w przypadku nieprzeprowadzenia głosowania delikt karny został popełniony – wylicza ekspert.
O to, kto powinien ponieść odpowiedzialność za nieprzeprowadzenie wyborów zapytaliśmy też Helsińską Fundację Praw Człowieka.
- Odpowiedzialność za niezorganizowanie głosowania ponosi w naszej ocenie rząd. W szczególności, jeśli ustawa z 6 kwietnia o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów powszechnych na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych w 2020 r. wejdzie w życie do dnia głosowania, odpowiedzialność za nieprzeprowadzenie wyborów, a ściślej za niewydanie stosownych aktów podwykonawczych, pozwalających na przeprowadzenie wyborów, może ponieść również minister właściwy do spraw aktywów państwowych – wyjaśnia dr Marcin Szwed.
Dr Marin Szwed zwraca również uwagę na aspekt dotyczący wydatkowania środków publicznych bez podstawy prawnej.
- Szczegółowej oceny działalność właściwych organów państwa, w szczególności ministra aktywów państwowych, w zakresie organizacji wyborów bez podstawy prawnej, a zwłaszcza wydatkowania na ten cel środków publicznych. Oczywiście, o tym, czy jakieś sankcje z tego tytułu zostaną nałożone na ministrów może zadecydować jedynie sąd karny lub Trybunał Stanu – dodaje konstytucjonalista.
Czy będzie postępowanie?
Co powinno się zatem wydarzyć w poniedziałek 11 maja? Ze względu na brak możliwości oddania głosu prokuratura powinna z urzędu wszcząć postępowanie karne w celu ustalenia podmiotów, które zostały prawnie zobowiązane do wykonania czynności, a tych czynności nie przeprowadziły, stwierdzić i ocenić okoliczności zaniechania działania i podjąć decyzję co do postawienia konkretnym osobom zarzutu zaniechania działania.
Będziemy oczywiście sprawdzać, czy śledczy zainteresują się tą sprawą. Bieżące wydarzenia przynoszą jednak niepokojące sygnały, które wskazują na próbę ograniczania niezależności prokuratorów. Chodzi głównie o postępowanie dyscyplinarne wobec prok. Ewy Wrzosek z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów, która wszczęła śledztwo w sprawie organizacji wyborów prezydenckich w okresie pandemii.
Ewenement na skalę światową
Sytuacja, do której doszło w Polsce wydaje się być wyjątkowa w swojej istocie. Helsińska Fundacja Praw Człowieka nie zna żadnego orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, które dotyczyłoby „odwołania wyborów” czy rezygnacji z ich organizacji. Większość wyroków ETPC w tym temacie dotyczy proporcjonalności ograniczeń czynnego lub biernego prawa wyborczego.
Eksperci od prawa konstytucyjnego, z którymi udało nam się porozmawiać nie byli z kolei w stanie wskazać podobnych przykładów manipulowania przy prawie wyborczym już po ogłoszeniu terminu wyborów.
- Znam setki postępowań wyborczych, w tym z zakresu państw niedemokratycznych, lecz nie przypominam sobie, żeby tego typu zagadnienia rozpatrywane były przez sądy na świecie. Co więcej, chciałem się podzielić smutną refleksją. Specjalista z obszaru prawa wyborczego z Kenii, z którymi miałem okazję rozmawiać kilka dni temu, stwierdził krótko: „W Kenii by to nie przeszło” – mówi dr hab. Jacek Zaleśny.
W Kenii bowiem wraz z zarządzeniem wyborów nie zmienia się prawa wyborczego – jest to standard typowy do państw afrykańskich i innych praworządnych współczesnych państw.
- To, co aktualnie dzieje się w Polsce, odbiega od standardów powszechnie podzielanych na świecie – puentuje ekspert.