Wypowiedzi znanego mecenasa, choć mogły być dotkliwe dla niektórych osób, to nie mogą stanowić podstawy do uchylenia korzystnego dla niego orzeczenia adwokackiego sądu dyscyplinarnego.
Niektóre wypowiedzi Romana Giertycha, których dotyczyło postępowanie dyscyplinarne
/
DGP
Uznała tak
Izba Dyscyplinarna SN w decyzji, dla której przyjęto formę postanowienia. Ogłoszenie odbyło się bez udziału Romana Giertycha, który został wcześniej ukarany karą porządkową w wysokości 3 tys. zł, oraz bez obecności publiczności (z wyjątkiem przedstawicieli mediów obecnych na sali), która rzekomo przeszkadzała w rozpoznaniu sprawy.
Swoboda wypowiedzi
Sprawa, którą zajmowała się ID SN, dotyczyła wielu wypowiedzi znanego adwokata z 2016 r. i 2017 r. na temat prokuratorskiego zaangażowania w sprawę wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, w tym decyzji o ekshumacji ofiar. Dotknięty nimi poczuł się prokurator krajowy Bogdan Święczkowski. Skierował wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec Giertycha. Wszczęto je zatem, lecz wkrótce umorzono, gdyż rzecznik dyscyplinarny nie dostrzegł przewinienia. Adwokacki
sąd dyscyplinarny, który rozpoznawał sprawę wskutek zaskarżenia decyzji przez prokuratora, również nie dopatrzył się przewinienia po stronie adwokata. W grudniu 2018 r. kasację od postanowienia adwokackiego sądu dyscyplinarnego (pierwszej instancji) wniósł prokurator generalny. I właśnie ona była przedmiotem wczorajszej analizy.
Sprawa była nietypowa, gdyż
Izba Dyscyplinarna SN, zgodnie z ostatnim orzecznictwem SN, nie jest sądem (tak m.in. SN w wyroku z 5 grudnia 2019 r., sygn. III PO 7/18). Wydawane przez nią decyzje nie mają więc przymiotu orzeczeń sądowych. Z tego względu obecny na sali rozpraw Roman Giertych tytułował zasiadających za stołem sędziowskim „panami” oraz nie wstawał w sytuacjach, w których przyjęło się, że zgromadzeni na sali sądowej stoją. Między innymi za to (a także za treść przemówienia Giertycha wygłoszonego jako uzasadnienie wniosku formalnego) skład orzekający ukarał prawnika karą porządkową. Giertychowi uniemożliwiono zajęcie stanowiska w sprawie oraz wysłuchanie ustnych motywów rozstrzygnięcia.
W tych zaś Adam Tomczyński, zajmujący stanowisko orzecznicze w ID SN, wskazywał, że Izba Dyscyplinarna jest wolna od nacisków politycznych. Dowodem na to ma być choćby to, że decyzja w formie postanowienia jest korzystna dla Giertycha, zaś niekorzystna dla składającego kasację prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
W ustnych motywach uzasadnienia wskazano, że wypowiedzi mec. Giertycha mogły być nieprzyjemne w odbiorze dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej oraz dla Antoniego Macierewicza, ale nie stanowiły przekroczenia granic swobody wypowiedzi. Tym bardziej, że wypowiadającym się był
adwokat, któremu co do zasady wolno powiedzieć więcej, gdyż wypowiada się zazwyczaj nie tylko w swoim imieniu, lecz także swojego klienta.
Adam Tomczyński wskazał, że niektóre wypowiedzi Romana Giertycha były za ostre, jak choćby ta o serwilizmie prokuratury. Być może – zdaniem Tomczyńskiego – sąd odwoławczy mógłby podjąć inną decyzję w postaci zakwalifikowania słów prawnika jako naruszających etos zawodowy. Ale Izba Dyscyplinarna SN orzekała tu nie jako sąd odwoławczy, lecz kasacyjny.
– Być może zatem w tej sprawie powinno być upomnienie dziekańskie, jakaś reakcja. Ale SN w postępowaniu kasacyjnym nie jest od korygowania orzeczeń. Próg rażącego naruszenia
prawa, po przekroczeniu którego reakcja sądu kasacyjnego jest potrzebna, nie został pokonany – wskazywał Adam Tomczyński.
Kontrowersyjna uchwała
Wczorajsze spotkanie w SN było możliwe, albowiem 27 listopada 2019 r. zapadła uchwała składu siedmiu osób zajmujących stanowisko sędziowskie w Sądzie Najwyższym (sygn. II DSI 67/18) dotycząca sprawy Romana Giertycha. Wówczas Izba Dyscyplinarna SN uznała, że może ona oceniać decyzje organów samorządu adwokackiego wskutek kasacji prokuratora generalnego. Sprawozdawca Adam Tomczyński wyjaśniał wówczas, że u podstaw takiego orzeczenia legły aspekty konstytucyjne. Każdy obywatel ma bowiem prawo do rozpoznania jego sprawy przez sąd. I to zawodowy, a nie korporacyjny. Tymczasem – referował Tomczyński – w postępowaniach dyscyplinarnych adwokatów nie ma mowy o równości stron. Jest strona słabsza – pokrzywdzony – oraz silniejsza, adwokat, członek korporacji. Jest też rzecznik dyscyplinarny, również członek korporacji, oraz sąd adwokacki, także sędziowie korporacji.
– Trzeba wyrównać siłę broni, którymi dysponują pokrzywdzony i adwokat – stwierdził Tomczyński.
Przez wiele lat Izba Karna SN wskazywała jednak, że nie ma powodu, aby ingerować w wewnętrzne ustalenia adwokatury, gdy sprawa w samorządzie kończy się orzeczeniem pierwszoinstancyjnym. Uchwałę ID SN (która – zgodnie z późniejszym orzecznictwem SN – wypadła z obrotu prawnego) adwokaci odebrali jako zamach na samorządność adwokatury i wepchnięcie jej pod but Zbigniewa Ziobry.
– Wyposażenie ministra sprawiedliwości w uprawnienie do składania kasacji od każdego orzeczenia sądu dyscyplinarnego, które nie wynika wprost z ustawy, narzędzie o bardzo szerokim charakterze, pozwala przewidywać, że postępowania toczące się przed tą izbą nacechowane będą politycznym wpływem i nie będą spełniać kryteriów sprawiedliwego procesu prowadzonego przed niezależnym sądem – oceniał na początku grudnia na łamach DGP Mikołaj Pietrzak, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.
Roman Giertych zapowiedział już, że nie zapłaci 3 tys. zł kary, gdyż nie może go ukarać grupa panów, która nie jest sądem.
orzecznictwo
Decyzja Izby Dyscyplinarnej SN z 11 lutego 2020 r., sygn. akt II DSI 67/18.