- Powoływanie się przez Polskę na prawo francuskie w celu uzasadnienia zmian w przepisach dyscyplinarnych sędziów, to tylko próba odwrócenia uwagi, mącenia wody – mówi Laurent Pech, profesor Middlesex University w Londynie.

Czy rzeczywiście propozycja polskiego rządu ws. zmian w odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, opiera się na przepisach francuskich w tej kwestii?

Jak już pisałem na Twitterze, odpowiedź brzmi: oczywiście nie. Propozycja kopiuje tylko jeden przepis z ustawy z 1958 r. ale co dziwne, zapomniano umieścić go w odpowiednim kontekście. Pominięto wszystkie powiązane z nim przepisy, orzecznictwo od 1958 r. oraz traktatowe zobowiązania Polski. Nie można więc poważnie argumentować, że podstawą dla polskiej ustawy są regulacje francuskie. Ten argument jest po prostu śmieszny.

Jakie są więc różnice między przepisami francuskimi, a polską propozycją?

Nie mają ze sobą nic wspólnego! Polski rząd twierdzi, że po prostu skopiował ustawę francuską i niemiecką, ale to ma tylko odwrócić uwagę od faktu, że ta propozycja jest kolejnym atakiem na niezależność sędziów w Polsce, i bezpośrednim naruszeniem prawa unijnego oraz wymagań Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Można też argumentować, że narusza to zasadę niezawisłości sędziowskiej wynikającą z polskiej konstytucji. Nie ma więc żadnego sensu w tworzeniu powiązań między ustawą francuską a polskim projektem, to tylko zasłona dymna. Dlatego bardzo mnie zaskoczyło, gdy na twitterze po raz pierwszy zobaczyłem odwołanie do prawa francuskiego (przez polskiego wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kaletę – przyp. SC). Właściwie rząd używa prawa francuskiego, aby usprawiedliwić przepisy zabraniające sędziom wykonywanie obowiązków wynikających z prawa unijnego, co jest wręcz szalonym argumentem.

Jak odpowiedzialność dyscyplinarna sędziów jest zorganizowana we Francji?

Nie da się krótko odpowiedzieć na to pytanie, gdyż mamy wiele rodzajów takiej odpowiedzialności. Inne zasady dotyczą sędziów cywilnych i karnych, inne administracyjnych, a jeszcze inne prokuratorów. Istotnie, sędziowie mogą być karani, ale tylko w konkretnych przypadkach, kiedy naruszą swój obowiązek zachowa niania powściągliwości w wypowiedziach. Ale każdą sprawę trzeba analizować oddzielnie. Jak było widać w moim twitcie istnieje też wiele ustaw które wyjaśniają kiedy sędzia może, a kiedy nie może ponieść konsekwencji. Co jednak bezprecedensowe w polskich przepisach, to fakt że próbują karać polskich sędziów za stosowanie prawa UE. Tego nie można akceptować w żadnym systemie. Można więc nałożyć sankcje na sędziego, który np. powiedział coś obraźliwego dla gazety, ale jak mówiłem, trzeba oceniać osobno każdą sprawę. Ale nigdzie w UE nie można karać sędziego krajowego za stosowani prawa unijnego i zasad niezawisłości sędziowskiej. Więc w istocie polski rząd próbuje zrównać dwie zupełnie różne kwestie. Jak mówiłem to tylko próba odwrócenia uwagi, mącenia wody. Łączenia spraw, które nie powinny być połączone.

Skupmy się na instytucji „obrażenia ustawy”, która z tego co wiem, sięga we Francji czasów napoleońskich.

Nie jestem pewny jaką regulację ma pan na myśli, ale z tego co widziałem, polski rząd odnosi się do przepisów z 1958 r. by uzasadnić to, co robi. To jednak nieprawda, po prostu źle zrozumieli ten przepis. Uważają, że daje on prawo pociągnąć do odpowiedzialności każdego sędziego za wszelką formę działalności politycznej, co jest nieprawdą. Art. 10 ustawy z 1958 r. odnosi się jedynie do wolności słowa sędziego na sali sądowej. Francuscy sędziowie mają pełne prawa publiczne – mogą należeć do związków zawodowych, dołączyć do strajku. Wszystkie te gwarancje zostały przez polski rząd zapomniane.

Słyszałem też, że w projekcie są pewne elementy z prawa niemieckiego

Tak, choć nie znam się na prawie niemieckim, musiałby pan spytać niemieckiego prawnika. Znam jednak kilku sędziów z Niemiec, którzy mówili, że polski rząd źle rozumie również przepisy niemieckie. Zajmuję się jednak prawem francuskim, unijnym i ETPCz, więc więcej powiedzieć nie mogę.

Czy polscy sędziowie mogą bronić się przed proponowanymi zmianami, powołując się na prawo unijne?

To bardzo ciekawe, ale też trudne pytanie. Technicznie, polskie prawo nie może stać ponad unijnym. Nawet jeśli nowa ustawa zostanie przyjęta, sędziowie w Polsce mogą ją odłożyć na bok. Prawo unijne daje im bowiem możliwość nie stosowania tej regulacji, jako naruszających wprost obowiązki wynikające z prawa UE. Także z polskiej konstytucji wynika obowiązek sędziów dawania pierwszeństwa prawu unijnemu. Włączając w to wymogi UE w zakresie rządów prawa. Jesteśmy więc świadkami bardzo otwartego konfliktu obowiązków wynikających z prawa unijnego oraz z ewentualnych nowych przepisów dyscyplinarnych. I obawiam się, że ten konflikt będzie się nasilał.

Laurent Pech jest profesorem prawa europejskiego oraz kierownikiem wydziału prawa i nauk politycznych w Middlesex University w Londynie a także profesorem wizytującym Uniwersytetu w Bordeaux. Ma na koncie wiele publikacji dotyczących rządów prawa w Europie, w tym także w Polsce
Sebastian Kaleta / PAP / Leszek Szymański