- PiS od wydania wyroku TSUE nie może znaleźć sposobu, żeby z tej sytuacji wybrnąć. Zamiast rozwiązać problem wymyślił więc, by zakazać o nim mówić – mówi poseł KO Arkadiusz Myrcha, przewodniczący sejmowej komisji ustawodawczej.

Jaki jest cel proponowanego przez PiS projektu nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych?

Po pierwsze, PiS od wydania wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE nie może znaleźć sposobu, żeby z tej sytuacji wybrnąć. Trybunał zakwestionował sposób wyboru sędziów – członków Krajowej Rady Sądownictwa. W tej sytuacji naturalne wydają się pytania poszczególnych sędziów o to, czy sędziowie powołani z udziałem nowej KRS mogą orzekać. PiS musiałby doprowadzić do ponownego powołania sędziów, co jest mu nie na rękę. Zamiast rozwiązać problem wymyślił więc, by zakazać o nim mówić. To jednak rozwiązanie na krótką metę.

Po drugie, PiS stara się odwrócić uwagę opinii publicznej od aktualnych problemów. Słyszymy od tygodni o sprawie Mariana Banasia, kolejnych krytycznych wobec władzy raportach NIK, problemach rolników, którzy ostatnio protestowali w Warszawie, tarciach PiS z koalicjantami.

Ustawa to kontynuacja PiS-owskich reform wymiaru sprawiedliwości z poprzedniej kadencji?

Tak, od czterech lat PiS rozmontowuje wymiar sprawiedliwości. Wprowadzane reformy nie mają nic wspólnego z usprawnieniem procedur dla obywateli, chodzi w nich o walkę z poszczególnymi sędziami lub wydziałami sądów. Już widzę, że wokół tej ustawy są podawane przekłamane informacje.

To znaczy?

Przede wszystkim ta ustawa nie jest dyscyplinująca, on ma charakter represyjny, a nawet inwigilacyjny. Sędziowie nie będą mogli swobodnie się wypowiadać w internecie, nawet w dyskusjach prywatnych, bez informowania o tym prezesa sądu. Polski parlamentaryzm po 1989 r. nie pamięta tak represyjnego przepisu, nawet ustawy antyterrorystyczne nie przewidują takich rozwiązań. Do tego jakim językiem ta ustawa jest napisana! Cytuję punkt dotyczący kolegiów sądów: „w szczególności zakazane jest podejmowanie uchwał wyrażających wrogość wobec innych władz Rzeczypospolitej Polskiej i jej konstytucyjnych organów, a także krytykę podstawowych zasad ustroju Rzeczypospolitej Polskiej”. To jest język gomułkowski. Kto ma oceniać, co jest „wrogie wobec innych władz RP”? Sędzia z tytułem rzecznika dyscyplinarnego, który jest powoływany przez ministra sprawiedliwości.
PiS przekonuje nie pierwszy raz, że przenosi rozwiązania, które funkcjonują we Francji i w Niemczech. To bzdura. Tam też są postępowania dyscyplinarne, ale poza nazwą nic ich nie łączy. W Niemczech postępowania mają bardziej administracyjny charakter, zaś system podobny do francuskiego istniał u nas przed wprowadzeniem Izby Dyscyplinarnej SN.

A sankcja złożenia sędziego z urzędu?

Ona jest stosowana w najcięższych przypadkach, np. gdy sędzia popełni przestępstwo. PiS chce ją stosować wobec sędziów, którzy w działalności orzeczniczej zapytają o legalność powołania innego sądu lub organu. Sędzia nie będzie więc mógł dochodzić prawdy, czy ktoś zgodnie z prawem objął swój urząd.

Projekt ustawy wprowadza dla sędziów dolegliwe sankcje, czy ma ich to zastraszyć?

Mówimy o dużej grupie zawodowej, w Polsce jest ok. 10 tys. sędziów, trudno więc mówić o całym środowisku. Mam nadzieję, że będą tacy, którzy zastraszyć się nie dadzą. W poprzedniej kadencji PiS po protestach wycofywał się z niektórych proponowanych reform. To zasługa właśnie niepokornych sędziów, ale też organizacji pozarządowych i nas, obywateli.