To paradoks, że środek ten jest bardzo popularny, a skargi nie są wnoszone nawet w sprawach, o których wielokrotnie rozpisywała się prasa, jak choćby kupowanie roszczeń reprywatyzacyjnych o milionowych wartościach za symboliczne kwoty - mówi prof. Leszek Bosek, sędzia Sądu Najwyższego orzekający w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
/>
Sąd Najwyższy od roku rozpoznaje skargi nadzwyczajne. Czy po takim okresie można sformułować już jakieś wnioski dotyczące tej instytucji?
Z całą pewnością można już powiedzieć, że skarga nadzwyczajna jest potrzebnym uzupełnieniem systemu środków odwoławczych, tak jak inne nadzwyczajne środki zaskarżenia służy od prawomocnych orzeczeń sądowych, ale w tych przypadkach, w których one nie przysługują. Przykładowo Sąd Najwyższy rozpoznawał sprawy spadkowe, w których nie istniał inny tryb wzruszenia sprzecznych prawomocnych orzeczeń o stwierdzeniu nabycia spadku. Analizował podstawy ustalania wynagrodzeń prawników w sytuacji, w której nie istniał inny tryb weryfikacji prawomocnego orzeczenia, przesądzając, że konstytucyjna wolność działalności gospodarczej obejmuje również klauzulę tzw. success fee – czyli wynagrodzenia liczonego od wartości uzyskanej dla klienta. Postępowanie skargowe ujawniło także istotne zagadnienie prawne, czy osobom bliskim poszkodowanego przysługują roszczenia o zadośćuczynienie. W uchwale z 22 października 2019 r. SN wyjaśnił, że takie roszczenia przysługują tylko na szczególnych podstawach normatywnych, a nie z racji więzów bliskości. SN rozpoznał też skargi nadzwyczajne rzecznika praw obywatelskich, w których wyjaśnił skutki wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie automatycznego odwieszania kar po popełnieniu kolejnego przestępstwa. RPO wykazał, że wniesienie skargi nadzwyczajnej było ostatnią szansą dla skazanych. Jak widać spektrum rozpoznawanych spraw jest szerokie, ale całkowicie nietrafne okazały się spekulacje, że SN zostanie zalany skargami, a ich uwzględnianie będzie destabilizować stosunki prawne. Jest zgoła inaczej. Jest to środek niezwykle powściągliwie stosowany przez SN. Sąd Najwyższy uwzględnił dotychczas zaledwie kilka skarg nadzwyczajnych.
A czy to, że środek ten jest tak rzadko wykorzystywany, nie wynika z tego, że prokurator czy rzecznik stali się wąskim gardłem dla tych spraw?
Myślę, że trafnie to państwo ujęli. Niemożność wnoszenia skargi nadzwyczajnej przez same strony, reprezentowane przed SN przez radców prawnych i adwokatów jest główną przyczyną ograniczonej skuteczności tego środka. Jest to paradoks, że środek ten jest bardzo popularny, tysiące poszkodowanych bezprawiem judykacyjnym prosi RPO i prokuratora generalnego o wywiedzenie skarg, a skargi nie są wnoszone nawet w sprawach, o których wielokrotnie rozpisywała się prasa, jak choćby kupowanie roszczeń reprywatyzacyjnych o milionowych wartościach za symboliczne kwoty.
Czy więc zdaniem pana sędziego celowe byłoby rozszerzenie dostępu do skargi nadzwyczajnej?
Myślę, że byłaby to precyzyjna i konstruktywna odpowiedź na olbrzymie, rozbudzone oczekiwania społeczne oraz nieprzekonujące zastrzeżenia niektórych urzędników Komisji Europejskiej. Przede wszystkim myślę jednak, że byłoby to korzystne dla pokrzywdzonych bezprawiem judykacyjnym. Prasa zresztą donosi, że złożona została już oficjalnie petycja, której celem jest właśnie rozszerzenie dostępu do skargi nadzwyczajnej i dopuszczenie samych stron do jej wnoszenia przy pomocy radców i adwokatów. Można oczekiwać, że skargi wnoszone przez radców i adwokatów byłyby profesjonalnie przygotowane i popierane, nie gorzej niż skargi wnoszone przez RPO lub PG. Uwzględnić też trzeba bardzo ważny argument zaufania, ponieważ wolność wyboru adwokata lub radcy prawnego buduje zaufanie w stopniu nie mniejszym niż urząd RPO czy PG.
Gdy skarga była wprowadzana pojawiały się obawy, że może być używana do podważania decyzji reprywatyzacyjnych czy do innego rodzaju rozstrzygnięć, które zapadały w ciągu ostatnich 30. lat, czy rozstrzygnięć politycznych. Co wynika z praktyki?
Obawy o polityczne rozstrzygnięcia w sprawach skarg nadzwyczajnych nie mają żadnego potwierdzenia w orzecznictwie Sądu. Z praktyki wynika przede wszystkim, jak już mówiliśmy, że wniesiono ich mało. Część z nich oddalono, część uwzględniono, decydowała merytoryczna jakość zarzutów i uzasadnienie podstaw. Faktycznie może jednak dziwić, że liczba skarg jest odwrotnie proporcjonalna do oczekiwań społecznych. Zdumiewa, że nie są wnoszone dobrze napisane skargi w obronie konstytucyjnych wolności i praw człowieka. Podkreślić jednak trzeba, że obawy o polityczną instrumentalizację całkowicie i ostatecznie wyeliminuje dopiero upoważnienie samych stron do wnoszenia skargi nadzwyczajnej.
A w sprawie reprywatyzacji, kto jeszcze mógłby wnosić taką skargę? Samorząd na przykład? Bo w tego typu sprawach osoby, które powołują się na to, że są przedstawicielami byłych spadkobierców, którzy żyją gdzieś tam na Szczęśliwych Wyspach i w ten sposób przejmują majątki. W ich interesie nie jest więc podważanie orzeczeń sądów. Kto mógłby więc tę skargę wnieść przeciwko decyzji sądu, która ten majątek przyznała?
W takich sprawach skargi powinny wnosić przede wszystkim podmioty publiczne, oczywiście jeśli nie ma innych środków zaskarżenia. Gdyby legitymację przyznano także stronom, to wówczas w rachubę wchodziłby w zależności od sytuacji procesowej np. Skarb Państwa czy gmina.
Wiemy już, że na razie skarga nie służy destabilizacji porządku prawnego, nie jest również wykorzystywana w celach politycznych. W takim razie czym się okazała w praktyce i czym być powinna?
Skarga powinna być ściśle określonym nadzwyczajnym środkiem zaskarżenia przysługującym także stronie, a nie jak obecnie tylko podmiotom publicznym. Podmioty publiczne powinny móc w dalszym ciągu skargę wnosić, ale nie na zasadzie wyłączności. Ponadto przed SN obowiązuje co do zasady przymus adwokacko-radcowski i przy tym należy pozostać. Wystarczyłaby więc niewielka korekta art. 89 ustawy o SN przesądzająca, że skargę może wnieść sama strona. Celowe byłoby też skreślenie przepisu wyłączającego zastosowanie przedsądu, aby sam SN mógł z punktu widzenia celów publicznych selekcjonować skargi nadzwyczajne przed ich dopuszczeniem do merytorycznego rozpoznania.
Skąd postulat wprowadzenia przedsądu?
Przyznanie skargi nadzwyczajnej samej stronie oznacza, że będzie potrzebny mechanizm selekcyjny, gdyż doświadczenia Izby Cywilnej SN z lat 90. pokazały, że sąd nie poradził sobie bez przedsądu z licznymi kasacjami. Przedsąd realizowany w trybie jurysdykcyjnym ma jednak zupełnie inną jakość prawną i ustrojową w porównaniu z urzędniczą selekcją spraw przez PG czy RPO, który w istocie arbitralnie może podjąć decyzję, że nie będzie wnosił skarg na rzecz obywateli. Odrębną oczywiście kwestią jest, czy przedsąd w sprawach ze skargi nadzwyczajnej powinien być wykonywany w oparciu o te same przesłanki co w sprawach ze skargi kasacyjnej.
Czy skarga nadzwyczajna powinna być środkiem skutecznym i czy powinna ona konkurować ze skargą o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia?
Trudne pytanie. Skarga nadzwyczajna z pewnością nie jest i nie powinna być instytucją służącą wszechstronnej quasi-apelacyjnej kontroli orzeczeń sądowych. Podstawy skargi są określone ściśle, co jest konstrukcyjnie poprawnie. Nie ma więc potrzeby ich zmieniania. Ścisłe określenie podstaw wcale jednak nie oznacza, że skarga nie będzie skutecznym środkiem usuwania bezprawia judykacyjnego, zwłaszcza po rozszerzeniu dostępu do niej i dopuszczeniu samych stron. Odrębną kwestią jest natomiast konkurencja skarg, w szczególności opisywana przez DGP kilka dni temu konkurencja skargi nadzwyczajnej oraz skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia. Dublowanie środków nadzwyczajnych jest oczywiście systemowo nieprawidłowe. Dlatego mówiąc w uproszczeniu, jeśli skarga nadzwyczajna daje poszkodowanym dużo więcej niż skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia, to postulować należy uchylenie przepisów o skardze o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia. Skarga nadzwyczajna jest bez wątpienia skutecznym środkiem nie tylko ustalania, ale i usuwania bezprawia judykacyjnego, a skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem tej funkcji nie realizuje. Skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia była zasadnie wielokrotnie krytykowana za jej iluzoryczny charakter z uwagi na to np., że jest uwzględniana w mniej niż w 1 proc. przypadków. Podważano nawet jej konstytucyjność.