Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego nie udało się wczoraj merytorycznie rozpatrzeć sprawy zmierzającej do uchylenia immunitetu Wojciechowi Łączewskiemu – sędziemu, którego prokuratura chce ścigać m.in. za złożenie zawiadomienia o przestępstwie, którego nie było.
Uchylenia immunitetu warszawskiemu sędziemu domagają się Prokuratura Regionalna w Krakowie oraz rzecznik dyscyplinarny sędziów. Wcześniej nie zgodził się na to krakowski sąd dyscyplinarny, który na początku kwietnia br. postanowił o umorzeniu postępowania w tej sprawie.
Prokuratura chce ścigać Łączewskiego za to, że bezpodstawnie zawiadomił organy ścigania o tym, że ktoś się włamał na prowadzone przez niego konta na Twitterze. Prokuratura twierdzi bowiem, że do niczego takiego nie doszło. I w związku z tym chce postawić sędziemu zarzut m.in. składania fałszywych zeznań. Aby tak się jednak stało, najpierw sąd dyscyplinarny musi się zgodzić na uchylenie mu immunitetu.
Po umorzeniu postępowania przez krakowski sąd sprawa trafiła do ID SN, gdzie wczoraj dobyło się w tej sprawie posiedzenie. W jego trakcie pełnomocnik Łączewskiego złożył wniosek o wyłączenie dwóch sędziów mających orzekać w tej sprawie. Zanim trafili oni do SN, byli bowiem podwładnymi Zbigniewa Ziobry, który stoi na czele prokuratury, a która to prokuratura chce ścigania Łączewskiego. SN wczoraj nie podjął jednak żadnych merytorycznych rozstrzygnięć w tej sprawie, a posiedzenie zostało odroczone do 17 grudnia.