Zmiana kodeksu spółek handlowych często następuje w aktach zupełnie przypadkowych, które trafiają się po drodze. I te ich koszmarne nazwy! Bo zazwyczaj są to ustawy „w celu…”.
Minęła właśnie kadencja Sejmu RP. Jesteśmy po wyborach. Jest to więc najlepszy moment, aby spróbować podsumować jakość legislatury w ciągu ostatnich czterech lat. W tym czasie napisałem w Dzienniku Gazecie Prawnej około 50 felietonów, z których zdecydowana większość dotyczyła jakości tworzonego prawa. W minionym czteroleciu Sejm uchwalił aż 893 ustawy, ale Senat zgłosił poprawki jedynie do 23 proc. ustaw (P. Słowik, „Polska legislacja gorsza z kadencji na kadencję”, DGP nr 186/2019), co nie jest chwalebne. Ja po tych czterech latach nie mam sobie nic do zarzucenia, choć efektów z tego pisania nie za wiele! Tropiłem absurdy, odsłaniałem kulisy, starałem się coś poprawić, namawiałem do silnego, wspólnego głosu sprzeciwu i nic.
Co miało być przepchnięte przez Sejm i Senat, zostało przepchnięte. Inicjatywa ustawodawcza pochodziła od samego Sejmu, często wtedy gdy chodziło o triki ustawodawcze (umożliwienie pominięcia rządowych procedur legislacyjnych), czy rzadko od prezydenta. Najczęstszym inicjatorem zmian, w interesującym mnie zakresie prawa prywatnego, był jednak rząd. A właściwie nie wiedzieć czemu jeden resort – Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Głuche i ślepe na argumenty. Przytoczę więc kilka tytułów felietonów z tego okresu, aby uzmysłowić państwu, jak poważny przez cały czas był problem: „Szaleństwo 1 euro” (DGP nr 11/2017), „Katowanie kodeksów” (DGP nr 36/2017), „Legislacyjne chwasty” (DGP nr 56/2017), „Prawo z hurtowni” (DGP nr 206/2017), „Kuchenne prawo” (DGP nr 230/2017), „Trzy po trzy” (DGP nr 181/2018), „Czy suweren upoważnia do głupot?” (DGP nr 55/2019), „Konstytucja sprzeczna z konstytucją” (DGP nr 75/2019).
Złota malina dla PSA
Powtórna lektura zmian legislacyjnych popchnęła mnie do sporządzenia subiektywnego rankingu najgorszych aktów prawnych i najgorszych przepisów. Zdecydowanie „maliną” numer jeden ostatniego czterolecia jest ustawa z 19 lipca 2019 r. o zmianie ustawy – Kodeks spółek handlowych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2019 r. poz. 1655) wprowadzająca prostą spółkę akcyjną. Nie chce mi się już wracać do tej konstrukcji (pisałem o tym w: „Pierwsze uderzenie w PSA”, DGP nr 249/2016, „Drugie zabicie PSA”, DGP nr 56/2018). Ten prawniczy Frankenstein, monstrum zlepione z kilku stworków, nie będzie żadnym zbawieniem dla start-upów.
Najgorsze jest jednak to, że w dalszym ciągu próbuje się nam robić wodę z mózgu, nasilając propagandę sukcesu wobec PSA. Jest nią niewątpliwie list poparcia, wyglądający jak artykuł sponsorowany, który ukazał się 16 września 2019 r. w „Rzeczpospolitej” (str. A15). Wreszcie ujawnia autorów i członków zespołu ds. wypracowania przepisów o PSA. Nie będę wymieniał nazwisk, bo to nie jest dyskusja ad personam, ale ad rem. Dowiadujemy się, że nad tym legislacyjnym knotem pracowało 17 osób! Co ciekawe, twórcy pokusili się o listowne wsparcie, w którym czytamy: „Warto podkreślić, że w skład zespołu wchodzą osoby należące do ścisłej czołówki znawców prawa spółek, a osoby nadzorujące nowelizację nie ingerowały władczo w treść rozwiązań przyjętych przez autorów projektu”. Tylko skąd podpisani pod listem wiedzą o braku ingerencji? Wypowiedzi przeciwników PSA, prawdziwej czołówki znawców prawa, wśród których byli prawie wszyscy profesorowie tytularni z dziedziny prawa handlowego, świadczą o czymś zupełnie przeciwnym. Wśród autorów projektu był zaś tylko jeden profesor tytularny, a list poparcia podpisali – co ciekawe – profesorowie głównie z Poznania. Szanowni państwo, mimo poparcia tego nie da się obronić! A rzekome poparcie start-upów to wymyślone bajki.
Prokura mieszana na dwójkę
Numer dwa w rankingu rezerwuję dla prokury mieszanej. W ustawie z 16 grudnia 2016 r. o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy otoczenia prawnego przedsiębiorców (Dz.U. z 2016 r. poz. 2255 ze zm.) wprowadzona modyfikacja prokury niestety jest sierotą. Nie wiemy, kto wymyślił przepis art. 1094 par. 1: „Prokura może obejmować umocowanie także albo wyłącznie do dokonywania czynności wspólnie z członkiem organu zarządzającego lub wspólnikiem uprawnionym do reprezentowania handlowej spółki osobowej”. Pisałem, że w przepisie tym wszystko jest złe („Katowanie kodeksów”). Najgorsze jest jednak to, że znów kompletnie zignorowano głosy wskazujące na bezsens regulacji. Zignorowano także argumenty siedmiu sędziów SN zawarte w uchwale z 30 stycznia 2015 r. (sygn. akt III CZP 34/14). Coś mi się wydaje, że to był jeden z pierwszych niewidzialnych ataków na Sąd Najwyższy. Nie pałką, ale przepisem. A cóż ci sędziowie sobie myślą, że wiedzą lepiej? Nie.
Chwasty w kodeksie
Numer trzy w moim rankingu to przepisy „wyjaśniające”, „doprecyzowujące”, ale po prostu niepotrzebne, dotyczące organów spółek. Dotyczy to w szczególności wprowadzonych art. 201 i 368 (dodanych paragrafów piątych), art. 2011 i 3681 k.s.h., 2281 i 3931 ustawą z 16 grudnia 2016 r. – Przepisy wprowadzające ustawę o zasadach zarządzania mieniem państwowym (Dz.U. z 2016 r. poz. 2260 ze zm.).
Wspomniane przepisy nie mogą być zaliczone do żadnej ze znanych kategorii norm prawnych: imperatywnych, semiimperatywnych czy dyspozytywnych. Są to normy informacyjne („Legislacyjne chwasty”). No, może nie do końca, bo przez swoje poinformowanie powodują sprzeczność z innymi przepisami kodeksu.
Partner w zarządzie
Numer cztery to zmiany dotyczące spółki partnerskiej. Próba zbędnego uregulowania składu zarządu spółki partnerskiej w ustawie z 9 listopada 2018 r. o zmianie niektórych ustaw w celu wprowadzenia uproszczeń dla przedsiębiorców w prawie podatkowym i gospodarczym (Dz.U. z 2018 r. poz. 2244) miała rozstrzygnąć problemy i wątpliwości z tym związane. Ale takich nie było. Partner spółki partnerskiej mógł, ale nie musiał być członkiem zarządu. Arbitralnie jednak rozstrzygnięto, że członkiem zarządu musi być jeden partner, ale co ciekawe, zgodnie z nowelizacją członkiem zarządu może być także osoba trzecia. Swobodę kształtowania modelu spółki partnerskiej zastąpiono obligiem wymyślonym w urzędach, a przyklepanym przez Sejm. Jak się okazało, suweren upoważnił do legislacyjnych głupot („Czy suweren upoważnia do głupot?”).
Chaos, ale zawsze w celu…
Numer pięć w rankingu rezerwuję ex aequo dla wielokrotnie zmienianej ustawy z 16 grudnia 2016 r. o zasadach zarządzania mieniem państwowym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1302) i dla zmian dotyczących podpisu elektronicznego. W przypadku pierwszej ustawy przepisy definiujące państwową osobę prawną są tak niejasne i wewnętrznie sprzeczne, że powstaje problem, czy spółka jest państwową osobą prawną, czy nie.
W drugim przypadku ustawodawca w różnych aktach prawnych, m.in. z 5 lipca 2018 r. o zmianie ustawy o usługach zaufania oraz identyfikacji elektronicznej oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2018 r. poz. 1544), nowelizuje przepisy kodeksu spółek handlowych, zastępując wyrazy „podpisem potwierdzonym profilem zaufanym ePUAP” określeniem „podpisem zaufanym”. Dokonując kolejnej nowelizacji w ustawie z 6 grudnia 2018 r. o zmianie ustawy o dowodach osobistych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2019 r. poz. 60) zmienia to, co znowelizował w lipcu, nakazując zastąpienie słów „podpisem zaufanym” zwrotem: „podpisem zaufanym albo podpisem osobistym”.
Powyższe pokazuje też, że zmiany kodeksów następują w aktach zupełnie przypadkowych, które trafiają się po drodze. I te koszmarne ich nazwy. Jakieś ciągłe zmiany ustaw – w celu poprawy otoczenia prawnego przedsiębiorców czy w celu ograniczenia obciążeń regulacyjnych. Chaos.
Na koniec chciałoby się napisać coś pozytywnego. Wydawało się, że pojawiły się znaki („Przyleciały jaskółki”, DGP nr 137/2018), że coś dobrego też jest uchwalane. Sam pisałem, że ustawa z 5 lipca 2018 r. o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej (Dz.U. z 2018 r. poz. 1629) się broni. Ale bronić się musi mocno, skoro w ustawie z 31 lipca 2019 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia obciążeń regulacyjnych (Dz.U. z 2019 r. poz. 1495), a więc po bardzo krótkim okresie obowiązywania, dokonano kilkunastu zmian. Może więc nie warto chwalić zawczasu, tylko poczekać i zobaczyć efekty. ©℗