Europejski Trybunał Praw Człowieka przyjął do rozpoznania skargi dwóch prezesów sądów, którzy zostali odwołani przez ministra sprawiedliwości przed upływem kadencji.
Minister sprawiedliwości miał prawo w okresie od 12 sierpnia 2017 r. do 12 lutego 2018 r., a więc przez sześć miesięcy, odwoływać prezesów i wiceprezesów. Mógł to zrobić w trakcie ich kadencji oraz bez podawania przyczyny takiej decyzji. Nowelizacja prawa o ustroju sądów powszechnych z 2017 r. (Dz.U. z 2017 r. poz. 1452) od początku budziła kontrowersje. Podkreślano, że dzięki niej MS zyska zbyt duży wpływ na sądy, co zagrozi ich niezależności. Oburzenie wywołał także sposób, w jaki z nowych uprawnień korzystał w imieniu ministra sprawiedliwości były już wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak (odszedł z resortu w związku z tzw. aferą hejterską).
Zdarzało się bowiem, że prezesi byli odwoływani faksem lub e-mailem i dowiadywali się z dnia na dzień o tym, że już nie pełnią funkcji. Wskazano również, że za decyzjami stały tak naprawdę powody polityczne. Zdarzało się bowiem, że w tym trybie odwoływano sędziów głośno sprzeciwiających się reformom przeprowadzanym przez obecny obóz rządzący. MS decyzje natomiast uzasadniał niską jakością pracy sądów, na których czele stali usuwani prezesi. Ostatecznie przez pół roku, jak wynika z danych publikowanych przez Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”, w trybie specustawy stanowiska straciło 130 prezesów i wiceprezesów sądów. Resort miał jednak spory kłopot, aby zapełnić po nich wakaty.
Teraz o swoje prawa przed trybunałem w Strasburgu postanowiło walczyć dwóch odwołanych w ten sposób. Z naszych wiadomości wynika, że są to byli prezesi sądów z okręgu kieleckiego.