Blisko 90-letnia warszawianka nie musi zwracać stolicy 40 tys. zł z bonifikaty, którą uzyskała za wykupione przez nią od miasta mieszkanie - orzekł w środę Sąd Najwyższy uwzględniając skargę nadzwyczajną prokuratora generalnego. Jak podkreślił SN "prawo powinno być stosowane dla ludzi".

Sprawa, w której w lutym br. skargę nadzwyczajną skierował prokurator generalny, miała długą historię. W lutym 2008 r. miasto sprzedało kobiecie lokal na Muranowie - w którym zamieszkiwała od lat 50. - udzielając jej 90 proc. bonifikaty; było to ponad 300 tys. zł.

Jednak już półtora roku później kobieta sprzedała to mieszkanie na wolnym rynku i kupiła inne - położone znacznie bliżej miejsca zamieszkania jej córki. W związku z tym stolica skierowała przeciw kobiecie pozew o zwrot uzyskanej bonifikaty - mieszkanie sprzedane zostało, bowiem przed upływem pięciu lat od udzielenia bonifikaty, co stanowiło naruszenie warunków umowy.

Kobieta wskazywała, że 83 proc. z środków uzyskanych ze sprzedaży mieszkania przeznaczyła na zakup nowego lokalu, zaś resztę na jego remont. Dodawała, że jest osobą starszą i schorowaną, a do lokalu na Muranowie prowadziły strome schody, w budynku były też liczne włamania.

Miasto z kolei wskazywało, że po sprzedaży poprzedniego lokalu i zakupie nowego zysk, który uzyskała kobieta - po odliczeniu opłat - wyniósł około 70 tys. zł i "trudno przypuszczać, aby ta kwota w całości została wykorzystana na remont nowego mieszkania o powierzchni 36 m kw.".

Sprawa przeszła wszystkie sądowe instancje, w 2015 r. SN uchylił już jeden z wyroków po skardze kasacyjnej. Ostatecznie w październiku 2015 r. warszawski sąd apelacyjny uznał, iż kobieta musi zwrócić 40 tys. zł.

W środę Sąd Najwyższy przychylił się jednak do argumentów skargi nadzwyczajnej. "Mówiąc po ludzku skarga nadzwyczajna została uwzględniona, pozwana wygrała tę sprawę, nie musi uiszczać żądanej kwoty bonifikaty" - powiedział podsumowując w środę sentencję orzeczenia SN przewodniczący składu orzekającego sędzia Jacek Widło.

Z kolei sprawozdawca sprawy, sędzia Oktawian Nawrot, zaznaczył w uzasadnieniu, że "prawo powinno być stosowane dla ludzi i zapewne to miał na myśli ustawodawca, kiedy wprowadził do przepisów skargę nadzwyczajną". "Ta sprawa dotyczyła elementarnego poczucia sprawiedliwości i słuszności" - dodał.

Jak podkreślił sędzia inne rozstrzygnięcie prowadziłoby do egzekucji komorniczej z "jednego składnika majątku pozwanej, jakim jest obecnie należące do niej mieszkanie", co mogłoby grozić tym, że pozwana "trafiłaby na bruk", gdyż poza mieszkaniem ma tylko miesięcznie 1,3 tys. zł emerytury.

Instytucja skargi nadzwyczajnej została wprowadzona nową ustawą o SN, która weszła w życie 3 kwietnia 2018 r. Przewiduje ona m.in. możliwość składania do Sądu Najwyższego takich skarg na prawomocne wyroki polskich sądów z ostatnich 20 lat. Skargi te rozpoznaje Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.