Na ostatnim posiedzeniu komisji zwracała Pani uwagę na art. 22 nowelizacji ustawy o ziemi, który pozwala KOWR (Krajowemu Ośrodkowi Wspierania Rolnictwa) zaciągać duże kredyty pod zastaw ziemi rolnej.
Już wcześniej w artykule tym były zapisy pozwalające udzielać gwarancji, jednak były one na tyle słabe, że KOWR bał się udzielać tych gwarancji. Widać to zresztą po sprawie Eskimosa, w której zostali zwolnieni dyrektorzy KOWR, gdyż nie chcieli podpisać się pod gwarancjami dla tej firmy. Pojawił się więc przepis, limitujący do 1 mld zł możliwość zadłużania się na ziemi państwowych, na bliżej nieokreślone cele, luźno związane z rolnictwem. Uważamy, że to bardzo niebezpieczne, ponieważ w historii nigdy nie było tak, że ziemia rolna, która powinna służyć do powiększania gospodarstw, będzie służyła jako hipoteka dla zabezpieczenia zaciąganych długów.
I może to prowadzić do tego, że banki będą przejmować te grunty?
Tak, bank będzie mógł przejąć taki grunt, a w dodatku nie podlegać przepisom o ograniczeniu obrotu ziemią rolną. Czyli będzie mógł robić z nią co zechce. Dlatego uważam, że nie powinno się zaciągać takich długów, bo nie są one potrzebne. Jeśli pan minister potrzebuje pieniędzy do tworzenia holdingów albo fundacji – bo na to mają być przeznaczone te kwoty – po powinien czerpać te środki na „repolonizację zakładów” z budżetu państwa, a nie z zastawu ziemi rolnej. Ziemia rolna powinno służyć nie pod zastawy, ale na powiększanie gospodarstw rodzinnych.
A o co chodzi z gwarancjami dla Eskimosa, o których Pani wspominała?
Firma Eskimos została wybrana bez przetargu powierzono jej przeprowadzenie „interwencyjnego” skupu jabłek. Został on wykonany, choć zamiast 500 tys. skupiono 200 tys. ton to do dziś sadowni-cy nie dostali za nie pieniędzy. KOWR dał zabezpieczenia w wysokości 100 mln dla Banku Ochro-ny Środowiska. Według nas nie miał do tego prawa. Uważam, że ten zapis nie powinien się znaleźć w ustawie, bo ziemia państwowa nie powinna służyć pod zastaw. Minister twierdzi teraz że będą wypłacone zaległe pieniądze, ale fakt jest taki, że sadownicy wciąż ich nie otrzymali, a całą sprawę skupu bada CBA i prokuratura.
Jednak bez gwarancji od państwa szanse na zapłatę są jeszcze mniejsze. Więc może jednak gwarancje są potrzebne?
Ale nie ma podstawy prawnej do udzielenia takich gwarancji. Jeśli minister chciał pomóc, to powinien wymyślić inną drogę niż gwarancje KORW dla prywatnej firmy, w dodatku wybranej bez jakiegokolwiek konkursu. Wzięto prywatną firmę z rynku i udzielono jej gwarancji na 100 mln zł. Gdyby zbankrutowała, to państwo musiałoby pokryć straty. Uważam, że nie jest to dobry mechanizm pomocy na rynkach rolnych. Jeśli minister tak chce tworzyć holding, jak sam mówi to musi to zrobić zgodnie z prawem i w sposób który nie naraża nas ani na zarzuty nieuczciwości, ani na interwencję państwa w prywatne rynki.