Zamiast przekazywać akta do sądu wyższej instancji, rozpoznaniem zażaleń zajmą się inne składy tego samego sądu. Na prowincji, by je utworzyć, trzeba będzie sięgać po sędziów z wydziałów karnych.
DGP
Obecnie zażalenia poziome, czyli rozpoznawane przez inny skład sądu w tej samej instancji, stosowane są tylko w postępowaniu odwoławczym, a i to w ograniczonym zakresie. Duża reforma kodeksu postępowania cywilnego przewiduje jednak, że już w I instancji ów wyjątek stanie się niemalże regułą (patrz ramka). Nie obejmie jedynie odwołań od postanowień, które kończą postępowanie lub przerywają jego bieg (np. o umorzeniu). W takich przypadkach zażalenie będzie rozpoznawane jak obecnie, przed sądem II instancji.

Walka z obstrukcją

Zdaniem projektodawców z Ministerstwa Sprawiedliwości takie rozwiązanie odciąży sądy II instancji od rozstrzygania kwestii drobnych (jak np. w przedmiocie zwolnienia od kosztów czy przyznania pełnomocnika z urzędu), ograniczy wędrówkę akt pomiędzy sądami i utrudni pełnomocnikom stosowanie obstrukcji procesowej. Co w konsekwencji doprowadzi do przyspieszenia postępowań.
Pojawia się jednak pytanie, czy w takiej sytuacji zażalenie pozostanie środkiem odwoławczym, który co do zasady powinien być rozpoznawany przez organ wyższej instancji w stosunku do tego, który dane postanowienie wydał. Wątpliwość co do tego sformułowała prof. dr hab. Elwira Marszałkowska-Krześ z Uniwersytetu Wrocławskiego w opinii do projektu przygotowanej na zlecenie Krajowej Izby Radców Prawnych.
Podobne obawy wyrażają przedstawiciele adwokatury.
– Zażalenie poziome już funkcjonuje w praktyce. I jedynie potwierdza, że należy je całkowicie wyeliminować, a nie poszerzać jego zastosowanie. Bo jest pozorem środka odwoławczego. Przypadki uwzględnienia zażalenia przez inny skład tego samego sądu można policzyć na palcach jednej ręki – argumentuje prof. Maciej Gutowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Znają się, tylko słabiej

Nietrudno też przewidzieć, że stosowanie nowych przepisów będzie inaczej wyglądać w wielkomiejskich ośrodkach i na prowincji. W dużych sądach rejonowych, gdzie nie tylko jest więcej niż jeden wydział cywilny, ale każdy liczy po kilku sędziów, bez problemu będzie można utworzyć skład trójkowy do rozpoznania zażalenia. W małych sądach Polski powiatowej sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Są takie, w których wydział cywilny liczy dwóch sędziów (np. we Lwówku Śląskim, Sulęcinie czy Tucholi). Ba, są takie miejsca, gdzie w całym sądzie jest zaledwie czterech sędziów (np. Sąd Rejonowy w Lipsku w okręgu radomskim).
Teoretycznie – zgodnie z projektowanym art. 3941a par. 3 – brak możliwości utworzenia składu ma skutkować tym, że zażalenie rozpozna sąd II instancji. Jednak to w przypadku, gdyby składu nie udało się stworzyć spośród wszystkich sędziów danego sądu. W małych sądach powszechne stanie się zatem dokooptowywanie sędziów z innych wydziałów.
– Takie sytuacje będą nagminne, ale niestety taka jest rzeczywistość małych sądów w terenie. Już teraz w takich jednostkach przypisanie do konkretnego wydziału jest kwestią dość umowną, bo niejednokrotnie sędzia z wydziału rodzinnego musi zastąpić kolegę z wydziału cywilnego, a sędzia cywilista – karnistę – przyznaje sędzia Arkadiusz Guza z Sądu Okręgowego w Radomiu.
Czy zatem katalog spraw cywilnych, którymi rozpatrując zażalenia będą się zajmować również sędziowie z innych wydziałów, nie jest zbyt szeroki? – Zarówno sprawy cywilne, jak i karne dotyczące np. zwolnienia od kosztów są proste i podobnie uregulowane. Kwestie związane np. z nadaniem klauzuli wykonalności, gdy mamy do czynienia z przejściem tytułu egzekucyjnego na nowy podmiot, już takie proste nie są – przyznaje prof. Andrzej Torbus z Uniwersytetu Śląskiego. – Jednak o ile wszyscy wolelibyśmy, by zażalenie cywilne rozpoznawali cywiliści, o tyle założenie, że sędzia karnista nie będzie sobie w stanie z tym poradzić, jest ryzykowne. Nie można powiedzieć, że sędzia karnista w sądzie rejonowym nie zna się na postępowaniu cywilnym, co nie oznacza, że ma taką samą wiedzę i doświadczenie jako sędzia cywilista – zastrzega prawnik.
Podobnie uważa sędzia Andrzej Antkiewicz, wiceprezes Sądu Rejonowego w Grudziądzu. – W zdecydowanej większości nawet sędziowie, którzy nie stosują na co dzień procedury cywilnej, nie powinni mieć problemu z rozpoznawaniem zażaleń poziomych. Mam jednak pewne wątpliwości w stosunku do orzeczeń co do rygoru natychmiastowej wykonalności. Brak uchylenia rygoru albo jego zawieszenia powoduje, że wyrok zaoczny natychmiast można wykonać. Zbyt pochopne oddalenie zażalenia pozwanego w tym przedmiocie spowoduje więc to, że wyrok będzie można skierować do egzekucji przed zakończeniem sprawy sądowej i uprawomocnieniem się wyroku – zwraca uwagę sędzia Antkiewicz. I dodaje, że ,,pomyłka sądowa” w drugą stronę – przy uchyleniu rygoru, a w konsekwencji umorzeniu postępowania egzekucyjnego – może doprowadzić do tego, że dłużnik ucieknie z majątkiem. Konsekwencje rozpoznania zażalenia w tym przedmiocie są więc prawnie bardzo doniosłe.
Zdaniem sędziego Łukasza Piebiaka, wiceministra sprawiedliwości, katalog zażaleń, które mogą być rozpoznane poziomo, nie jest aż tak skomplikowany. – Pamiętajmy, że mamy na tyle dobrych sędziów, że sobie w składzie kolegialnym doskonale poradzą. Nawet jeśli w danej kategorii spraw mają mniejsze bądź zgoła żadne doświadczenie. Już teraz w małych jednostkach sędziowie zastępują siebie nawzajem i nie widać wielkiego spadku jakości orzecznictwa z tego powodu – mówi wiceminister. – Poza tym jeśli godzimy się na to, że w postępowaniu upadłościowym o wiele ważniejsze decyzje i często dotyczące znacznych kwot są rozpoznawane poziomo, to dlaczego mielibyśmy się szczególnie obawiać wprowadzenia takich rozwiązań w postępowaniu pierwszoinstancyjnym – przekonuje Łukasz Piebiak.
Innego zdania jest prof. Gutowski. – Składy mieszane, złożone z karnistów i cywilistów, mają sens, gdy są świadomie ukształtowane w celu rozstrzygnięcia zagadnień interdyscyplinarnych. Dobór z konieczności, gdy brakuje specjalistów, jest oczywiście niedobry – nie ma wątpliwości prawnik.

Posądzenia o stronniczość

Jest jeszcze jeden problem związany z funkcjonowaniem zażaleń poziomych w małych sądach. Do równorzędnego składu mają trafiać zażalenia na odmowę wyłączenia sędziego. Rozpoznawać będą je osoby często siedzące w tym samym pokoju. Nawet jeśli podejmą decyzję, kierując się wyłącznie merytorycznymi przesłankami, stronom trudniej będzie uwierzyć w ich bezstronność. Dlatego pojawiają się głosy, by akurat o wyłączeniu sędziego rozstrzygał, tak jak obecnie, sąd wyższej instancji.
– Nie wyeliminuje to posądzeń o stronniczość. Przecież często sąd rejonowy jest w tym samym budynku co okręgowy. Ja siedzę piętro wyżej od moich kolegów z rejonu, spotykam się z nimi na stołówce i jestem z nimi na ty – mówi sędzia Aneta Łazarska z Sądu Okręgowego w Warszawie.
Podobnie uważa Łukasz Piebiak, który przypomina, że już teraz wyłączenie sędziego rozpoznawane jest poziomo w postępowaniu odwoławczym, a w procedurze karnej również w I instancji.
– Oczywiście zdaję sobie sprawę, że istnieje niebezpieczeństwo, iż w odczuciu społecznym rozpoznanie zażalenia na odmowę wyłączenia sędziego przez sędziów tego samego sądu może być źle odebrane, ale na szczęście w tym projekcie są rozwiązania, które to niwelują. Przede wszystkim w przypadku braku zaufania do bezstronnego rozpoznania sprawy w znaczny sposób ułatwiamy możliwość wyłączenia całego sądu – wskazuje wiceminister.
Jak zauważa prof. Andrzej Torbus, z czysto prawnego punktu widzenia decydowanie o wyłączeniu sędziego przez inny skład tego samego sądu nie stanowi problemu. – Biorąc jednak pod uwagę nastroje społeczne i dotychczasowe podważanie zaufania do sędziów przez Ministerstwo Sprawiedliwości, konsekwencją powinno być przyjęcie sztywnego założenia, że w wypadku każdego wniosku o wyłączenie sędziego sprawę powinien rozpoznawać sąd wyższego rzędu. Paradoksalnie takie uregulowanie jest przejawem zaufania MS do sędziów, z czego się trzeba cieszyć – pointuje prawnik.
Etap legislacyjny
Projekt po I czytaniu w Sejmie