Z dwuletnim opóźnieniem ma wreszcie ruszyć portal do sprzedaży zajętych przez komorników ruchomości. Ich kupno ma być dziecinnie proste, ale po odbiór trzeba będzie pofatygować się osobiście.
Elektroniczna licytacja zajętych przez komorników przedmiotów miała ruszyć we wrześniu 2016 r. Okazało się jednak, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie zdążyło przygotować na czas aktów wykonawczych i odsunięto moment wejścia w życie na marzec 2017 r. Przepisy od tego czasu i owszem obowiązują, lecz pozostają martwe. Tym razem na przeszkodzie stanęły pieniądze – Krajowa Rada Komornicza (KRK), która została zobowiązana do wdrożenia i utrzymywania systemu do e-licytacji, w obliczu zmian dotyczących ograniczenia wyso k0ści składek na samorząd, nie kwapiła się do inwestycji w ”komornicze allegro„. I choć już rok temu zapewniała, że prace nad systemem są na finiszu, nowe narzędzie ruszy dopiero teraz.
ikona lupy />
DGP

Na ostatniej prostej

– Testy informatyczne zostały już zakończone, teraz poszczególne funkcjonalności sprawdzają użytkownicy. Jeszcze nie zdecydowaliśmy, jak długo potrwają te testy, ale myślę, że nie dłużej niż do końca marca. Jeśli w ich trakcie nie ujawnią się jakieś niespodziewane kłopoty, portal może ruszyć nawet wcześniej – zapowiada Rafał Fronczek, prezes KRK.

Podobnie, ale inaczej

Zasady kupowania na komorniczych licytacjach w internecie, choć przypominają te obowiązujące na tradycyjnych portalach aukcyjnych, różnią się od nich ze względu na specyfikę postępowania egzekucyjnego.
Pierwsza różnica jest widoczna już na etapie rejestracji. Użytkownik oprócz danych osobowych będzie musiał podać swój numer PESEL. Będzie on automatycznie weryfikowany w państwowym rejestrze.
Po drugie, przy licytacji elektronicznej obowiązują te same reguły jak przy normalnej licytacji ruchomości. A to oznacza, że zakup droższych przedmiotów wiąże się z koniecznością wpłacenia rękojmi.
Zgodnie z art. 8671 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego wadium nie trzeba wpłacać tylko wtedy, gdy suma oszacowania jest niższa niż 5 tys. zł. W pozostałych przypadkach potencjalny nabywca musi wpłacić 10 proc. ceny wywoławczej, najpóźniej w dniu poprzedzającym licytację. Na razie będzie to można zrobić jedynie przelewem albo zapłacić bezpośrednio komornikowi.
– Docelowo ma być też możliwość skorzystania z płatności elektronicznych, np. za pomocą karty kredytowej. Wyłoniliśmy już nawet operatora, ale trwają jeszcze rozmowy na temat ostatecznego kształtu umowy. Zależy nam, by opłaty za dokonanie takiej płatności były jak najniższe dla licytantów – mówi Rafał Fronczek.
Trzecia sprawa różniąca serwisy profesjonalne i portal komorniczy dotyczy tego, że w tym drugim przed przystąpieniem do licytacji warto zwrócić uwagę na miejsce przechowywania sprzedawanej rzeczy. Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni, że wylicytowane przedmioty zwykle dostarcza nam kurier.
W przypadku licytacji komorniczych będzie inaczej. Niezależnie od tego, czy licytowany przedmiot jest w posiadaniu komornika, został oddany pod dozór osobie trzeciej, czy też wciąż znajduje się u dłużnika, nie można liczyć na to, że po wygranej licytacji zostanie spakowany i wysłany do nabywcy. W grę wchodzi tylko odbiór osobisty.

Potencjalne problemy

Pierwotnie planowano, by warunkiem sprzedaży ruchomości w drodze e-licytacji było odebranie rzeczy dłużnikowi. Po zmianie przepisów możliwe jest jednak ich pozostawienie u dłużnika po uprzednim opatrzeniu odpowiednią pieczątką. Jeżeli dłużnik odmówi nabywcy wydania sprzedanej rzeczy, kupujący będzie musiał zwrócić się do komornika o jej wydanie. Oporny dłużnik musi się liczyć z tym, że zostanie obciążony dodatkową opłatą z tego tytułu.
A co, jeśli nabywca wpłaci wadium, wygra licytację, a kiedy będzie chciał odebrać ruchomość od dłużnika, ten nie będzie już jej posiadał?
– Nie wykluczam, że takie sytuacje mogą się zdarzać, ale rzadko – przyznaje Monika Janus, rzecznik KRK.
Tłumaczy, że nabywcy będzie wtedy przysługiwało powództwo o odszkodowanie na zasadach ogólnych.
– Ale nie wszyscy dłużnicy są nieuczciwi. Gros z nich nie będzie robiło problemów – uważa rzeczniczka. Podkreśla, że komornicy muszą po prostu bazować na swoim doświadczeniu.
– Jeżeli wystąpią jakiekolwiek powody do tego, by dłużnikowi odebrać rzeczy przed licytacją, to właśnie tak się stanie – przekonuje.
O ile w przypadku pojazdów nie ma problemu ze znalezieniem strzeżonych parkingów, na których wyspecjalizowane firmy sprawują dozór nad zajętymi ruchomościami, o tyle w przypadku mebli, antyków czy elektroniki już tak różowo nie jest. Są firmy, od których komornicy mogą wynająć do tego celu magazyny, lecz jest to opcja raczej dla dużych miast. Komornicy na prowincji mogą mieć problem z przechowywaniem zajętych ruchomości.

Więcej pieniędzy

Uruchomienie portalu do e-licytacji jest szansą na wzrost sum uzyskiwanych z licytacji ruchomości, co jest korzystne nie tylko dla wierzycieli, ale także dla dłużników (jeśli zajęte przedmioty zostaną wylicytowane za wyższe kwoty niż podczas tradycyjnej licytacji). Po pierwsze, ogłoszenia komornicze zyskają większy zasięg, bo potencjalni nabywcy nie są ograniczeni do obszaru jednego miasta czy apelacji. Po drugie, jeden użytkownik może wziąć udział w nieograniczonej liczbie aukcji, i to nie wychodząc z domu.
– Na pewno zainteresowaniem będą się cieszyć rzeczy nowe, używane pojazdy i różnego rodzaju maszyny. Wciąż trudno będzie o znalezienie nabywcy na rzeczy niskiej jakości – przewiduje Monika Janus.
Uważa jednak, że portal do e-licytacji jest jedynym sposobem na reanimację egzekucji z ruchomości, która jest już w stanie agonalnym.