Na dzień 30 czerwca 2018 r. w sądach w Polsce pozostawało nieobsadzonych 725 etatów sędziowskich. Mimo to średni czas trwania postępowania niemal we wszystkich kategoriach spraw uległ skróceniu w porównaniu do 2015 r. Tak przynajmniej wynika z danych, jakie przytacza w odpowiedzi na interpelację poselską Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.
Z dokumentu wynika, że jedynie w sprawach cywilnych rozpoznawanych przez sądy rejonowe wydłużył się okres oczekiwania na wyrok (w 2015 r. wynosił on średnio 4 miesiące, a w I półroczu 2018 r. – 5,4 miesiąca). Największy spadek widać przy sprawach karnych rozpoznawanych przez sądy okręgowe (z 10,3 do 7,7 miesiąca). Jeżeli chodzi o postępowania toczące się przed SO, to średni czas ich rozpoznawania wynosił 7,7 miesiąca w 2015 r. i 7,6 w I półroczu 2018 r. Niewielki spadek zauważalny jest również w sprawach karnych rozpoznawanych przez sądy rejonowe (z 3,5 do 3,3 miesiąca).
– Te dane nie pokazują tego, co się naprawdę dzieje w sądach – uważa Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. Jak podkreśla, najważniejsze są informacje o tym, ile spraw przypada na jednego sędziego.
– A z tym jest naprawdę źle. Sędziowie mają bowiem obecnie dwa razy więcej spraw w swoich referatach, niż to było, zanim obecny rząd zaczął wprowadzać swoje „reformy” w wymiarze sprawiedliwości – mówi Markiewicz.
Za tę sytuację środowisko sędziowskie obwinia m.in. ministra sprawiedliwości, który przez dwa lata nie ogłaszał konkursów na stanowiska sędziowskie, przez co obecnie w wielu sądach brakuje rąk do pracy. I rzeczywiście, jak podaje Piebiak, na 30 czerwca 2018 r. w sądach rejonowych pozostawało nieobsadzonych 225 etatów, w okręgowych – 427, a w apelacyjnych – 100. Tyle tylko, że jak podkreśla wiceminister, „różnica między liczbą nieobsadzonych stanowisk sędziowskich na początku obecnej kadencji Sejmu (480 – red.) a liczbą nieobsadzonych stanowisk sędziowskich i asesorskich według stanu na 30 czerwca 2018 r. (725 – red.) nie jest znaczna i wynosi 245”. Jak dodaje: „Wielkość ta mieści się w ramach wyznaczonych przez naturalny ruch kadrowy w korpusie orzeczniczym, którego limit etatów sędziowskich i asesorskich wynosi 10 445”.
Te tłumaczenia nie przekonują jednak prezesa „Iustitii”.
– Jeżeli jest zapaść w sądzie, to liczy się każdy etat – ripostuje. Ponadto zwraca uwagę, że nie odbyła się dotąd żadna nominacja sędziowska z konkursu przeprowadzonego przez nową KRS. – Do tej pory braki kadrowe były łatane wyłącznie asesorami – zauważa. Ma to odbicie w ministerialnych statystykach. Asesorzy bowiem mogą orzekać jedynie w sądach rejonowych. I stąd zapewne najwięcej nieobsadzonych etatów pozostaje w sądach okręgowych.
Przywróceniem instytucji asesora chwali się zresztą w odpowiedzi na interpelację wiceminister Piebiak. Jak podkreśla, „ustawy uchwalone przez Sejm obecnej kadencji, których celem była reforma wymiaru sprawiedliwości, zapewniły większą transparentność naboru na wolne stanowiska sędziowskie i umożliwiły wybór sędziów spośród najlepszych kandydatów ocenianych w sposób maksymalnie zobiektywizowany”.