Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych została powołana dwa miesiące temu. Jakie sprawy udało się przez ten czas rozpoznać?
Rozstrzygaliśmy przede wszystkim sprawy wyborcze, gdyż te, w związku z wyborami samorządowymi, wymagały pilnego rozstrzygnięcia. Zostały one rozpoznane jeszcze w październiku. Dotyczyły wytycznych Państwowej Komisji Wyborczej, a ujawnione w tych sprawach zagadnienie prawne związane było z charakterem prawnym wytycznych oraz regułami ich ogłaszania. Do grupy spraw załatwionych o charakterze konstytucyjnym zaliczyłbym także sprawy ze skarg na odrzucenie przez Państwową Komisję Wyborczą sprawozdań finansowych partii politycznych. W jednej z nich ujawniło się poważne zagadnienie prawne, dlatego siedmioosobowy skład zdecydował się zadać Trybunałowi Konstytucyjnemu pytanie prawne w sprawie zgodności z Konstytucją RP ustawy o partiach politycznych. Kolejną grupą spraw terminowych, jakimi zajmowała się Izba, są sprawy dotyczące przewlekłości postępowań w sądach powszechnych. Odrębną kategorię spraw stanowią sprawy regulacyjne.
A jeśli chodzi o nowy instrument jakim jest skarga nadzwyczajna?
Wbrew pozorom skarga nadzwyczajna nie jest środkiem nowym. Jest ona bowiem wzorowana na francuskiej skardze w obronie prawa, stanowiącej ważny element francuskiego systemu kasacyjnego, a także dobrze znanej w Polsce rewizji nadzwyczajnej. Sąd Najwyższy rozpoznając rewizje nadzwyczajne wypracował bogate orzecznictwo, dokonując wykładni podstaw procesowych, materialno-prawnych, czy wreszcie podstawy umożliwiającej kontrolę okoliczności faktycznych, które w ramach rewizji nadzwyczajnej mógł kontrolować. Tych spraw było zwykle około 300 rocznie. Przypomnę, że ostatnia z rewizji została rozpoznana przez Sąd Najwyższy 18 marca 2011 r., bo choć formalnie przepisy k.p.c. oraz k.p.k. o rewizji nadzwyczajnej uchylono w 1996 r., to jeszcze przez kolejne lata, na mocy przepisów przejściowych, były one rozpatrywane.
Czym więc różni się obecna skarga nadzwyczajna od rewizji nadzwyczajnej?
Może w pierwszej kolejności warto powiedzieć co łączy oba środki? Przede wszystkim realizują podobne cele: chronią porządek prawny przed rażąco wadliwymi prawomocnymi orzeczeniami. Wspólne jest też to, iż oba środki pośrednio służą ochronie praw podmiotowych poszkodowanych deliktami judykacyjnymi. Różnice mają charakter formalny, np. pierwszą podstawą skargi nadzwyczajnej jest obrona Konstytucji RP: zasad, praw lub wolności człowieka i obywatela. Upodabnia to funkcjonalnie skargę nadzwyczajną do skargi konstytucyjnej i wypełnia dotkliwą lukę ustrojową, polegającą na tym, że polska skarga konstytucyjna nie pozwala na usuwanie w obrotu niekonstytucyjnych orzeczeń, a jedynie przepisów. Jej wypełnienie postulował Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie choćby w sprawie P 11/02. Różnicą między rewizją nadzwyczajną a skargą nadzwyczajną jest też regulacja skargi w ustawie ustrojowej. Podkreślono w ten sposób, iż jest to ważny element nadzoru judykacyjnego Sądu Najwyższego nad sądami powszechnymi i wojskowymi, uzasadniony art. 183 ust. 1 Konstytucji. Rewizja nadzwyczajna była uregulowana natomiast w ustawach procesowych. Skarga nadzwyczajna została natomiast ograniczona w porównaniu do pierwowzoru. Poza jej zakresem pozostał choćby inny nadzwyczajny środek nadzoru judykacyjnego Sądu Najwyższego w postaci wniosku o unieważnienie prawomocnego orzeczenia, nazywanego też zażaleniem nieważności. Wniosek ten był elementem składowym rewizji nadzwyczajnej. W obecnej regulacji skargi nadzwyczajnej uniknięto też korupcjogennych rozwiązań obecnych w rewizji, jak choćby ochrony niesprecyzowanego interesu państwa.
Co wynika z dotychczasowych statystyk Izby?
Porównując z poprzednimi latami statystyka jest stabilna. Nie należy się spodziewać w tej kwestii zasadniczych zmian.
A czy Izba, w której Pan orzeka jest obłożona bardziej czy mniej niż inne Izby SN?
Tradycyjnie od wielu lat najbardziej obciążona jest Izba Cywilna, prawie 40 proc. wpływu całego SN. To jest bardzo dużo – ok. 3,5 tys. spraw rocznie. Dlatego Prezydent RP zwiększył obsadę Izby Cywilnej z 30 do 35 sędziów. W pozostałych izbach jest znacznie mniej spraw i w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych też spraw jest i będzie mniej niż w Izbie Cywilnej.
Czy można mówić o jakichś zaległościach w nowej izbie? Bo część spraw została przeniesiona z Izby Pracy i Spraw Publicznych do Izby Kontroli i Spraw Publicznych.
Zaległości nie ma, ponieważ jak wspomniałem na początku rozmowy, sprawy terminowe są załatwiane w pierwszej kolejności. Wokanda jest wyznaczona do lutego. Trzeba też docenić, iż w czasie organizacji Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, przed powołaniem do niej sędziów, Pierwszy Prezes SN delegował sędziów do Izby do załatwiania spraw terminowych.
Kiedy można się spodziewać rozpatrzenia pierwszej skargi nadzwyczajnej?
Na obecnym etapie, tysiące wniosków złożonych przez obywateli o wniesienie skarg nadzwyczajnych, rozpatrują podmioty legitymowane do ich wniesienia, tj. głównie Prokurator Generalny oraz Rzecznik Praw Obywatelskich. Myślę, że pierwsze skargi zostaną rozpoznane już za kilka miesięcy. W każdym razie warto podkreślić, że procedura rozpoznania skargi zakłada wieloetapowość, np. strony w sprawach, w których wnoszona jest skarga nadzwyczajna mają zagwarantowaną możliwość wypowiedzenia się, co realizuje dyrektywę sprawiedliwości proceduralnej.
Czy sądy, których orzeczenia będą wzruszane, również otrzymają szansę zajęcia stanowiska?
Nie. Nie ma takiej procedury ani w trybie kasacyjnym, ani w trybie skargi nadzwyczajnej.
Gdy toczyła się dyskusja o skardze nadzwyczajnej, pojawiły się obawy, że będzie ona traktowana jako rutynowy środek odwoławczy. I że w związku z tym będzie używana masowo. Czy dotychczasowe doświadczenia pozwalają już stwierdzić, czy te obawy były słuszne?
Wnioski, które można wyprowadzić z dotychczasowej praktyki są skromne, ale na pewno nie można powiedzieć, że skarga jest nadużywana czy wnoszona masowo. Jedną z przyczyn jest publiczna funkcja skargi nadzwyczajnej i jej wnoszenie przez podmioty legitymowane. Także rewizje nadzwyczajne nie były wnoszone masowo.
Dużo tych skarg wpłynęło do SN?
Do Sądu wpłynęły dotychczas trzy skargi: dwie w sprawach cywilnych, jedna w sprawie karnej. Natomiast fakt, że ludzie złożyli kilka tysięcy wniosków o wniesienie skargi, pokazuje, że istnieje realny i poważny problem niedosytu sprawiedliwości. Wydaje się też, że Prokurator Generalny i Rzecznik Praw Obywatelskich powinni wzmocnić zespoły procesowe, aby więcej profesjonalnych skarg mogło być wnoszonych. Na owoce trzeba jeszcze zaczekać.
Czego dotyczą te skargi, które już wpłynęły do SN?
Dwie dotyczą spraw spadkowych. Chodzi o to, że równolegle wydano rozbieżne orzeczenia o stwierdzeniu nabycia spadku. Jest oczywiste, że w obrocie prawnym nie może pozostawać jednocześnie kilka wykluczających się wzajemnie orzeczeń o stwierdzeniu nabycia spadku. Interesuje, że ostatnia rozpoznana przez SN rewizja nadzwyczajna w 2011 r. również dotyczyła problemu wykluczających się orzeczeń o stwierdzeniu nabycia spadku. Trzecia skarga została wniesiona w sprawie karnej. Zarzucono w niej oczywistą sprzeczność istotnych ustaleń Sądu z treścią zebranego w sprawie materiału dowodowego. Generalnie można powiedzieć, że skarga nadzwyczajna uzupełnia lukę w systemie i pozwala na korygowanie błędów w stosowaniu prawa, błędów, których nie można usunąć w toku instancji.
Od razu na myśl przychodzi sprawa Tomasza Komendy.
Tego typu sprawy unaoczniają nam, że wewnętrzna aksjologia porządku prawnego i powaga państwa wymaga stworzenia nadzwyczajnych trybów usuwania wadliwych orzeczeń nawet po wielu latach. Skarga nadzwyczajna pełni właśnie rolę wentyla bezpieczeństwa. Nie powinno być takiej sytuacji, w której jest oczywiste, iż człowiek został poważnie skrzywdzony a przedstawiciele państwa rozkładają ręce i mówią obywatelom: wiemy, że ponieśliście krzywdę, ale nic nie możemy dla Was zrobić. Niski poziom zaufania do państwa i prawa w Polsce wynika m.in. z tego, że dotychczas w ograniczonym stopniu możliwe było korygowanie nawet najpoważniejszych krzywd.
Podczas dyskusji dotyczącej skargi nadzwyczajnej podnoszono, że nie powinno być możliwości wzruszania orzeczeń zapadłych aż 20 lat temu.
Moim zdaniem ex definitione wentyl bezpieczeństwa powinien być możliwy do zastosowania zawsze. We Francji skarga w obronie prawa może być wniesiona bez ograniczeń czasowych. W Polsce bez ograniczeń czasowych może być wnoszone zażalenie nieważności. We Francji nie uważa się, że utrzymywanie w obrocie prawnym rażąco wadliwych orzeczeń jest jakąś wartością a ich uchylenie stanowi zamach na stabilność prawa. Przecież tego typu mechanizm nadzwyczajny, choć oczywiście ma pomóc indywidualnym osobom, tak naprawdę jest realizowany w interesie powagi i praworządności państwa.
Pojawił się też zarzut, że ta skarga będzie wykorzystywana do celów politycznych. Wpływają tego typu sprawy?
Jestem przekonany, że nie będzie zgody na instrumentalne traktowanie Sądu Najwyższego. Już mówiłem czego dotyczą skargi.
A czy widzi pan Sędzia jakieś ryzyka, jeśli chodzi o ten instrument?
Widzę pewne wady przyjętego rozwiązania. Pewnym paradoksem jest np. to, że nadzór judykacyjny SN nad orzecznictwem sądów powszechnych i wojskowych ma się odbywać bez samego SN, w tym sensie, że żaden organ Sądu Najwyższego nie może zainicjować kontroli nadzwyczajnej w trybie skargi nadzwyczajnej. Inaczej było w przypadku obowiązującej uprzednio rewizji nadzwyczajnej, którą mógł wnieść I Prezes SN, a także Prezes NSA. Warto rozważyć na przyszłość uzupełnienie podmiotów legitymowanych do wniesienia skargi nadzwyczajnej przynajmniej o I Prezesa lub prezesów SN. Myślę, że to rozwiązanie sprawdziłoby się.
Pana zdaniem dobrze się stało, że w rozpatrywaniu skarg nadzwyczajnych będą brali udział ławnicy?
Argumentem za przyjętym rozwiązaniem jest realizacja wytycznych zawartych w art. 182 Konstytucji. Przepis ten mówi, że ustawy muszą uwzględniać udział czynnika społecznego w orzecznictwie. Z drugiej jednak strony, skarga nadzwyczajna jest sformalizowanym środkiem skierowanym przeciwko prawomocnym orzeczeniom, często wydanym w bardzo skomplikowanych sprawach. Pojawia się więc pytanie, czy rzeczywiście udział ławników w wysoko sformalizowanym dyskursie będzie wartością dodaną? W żadnym znanym mi sądzie najwyższym nie orzekają ławnicy. Także skargi nadzwyczajne muszą być oceniane nie tyle wedle czystej słuszności czy wyłącznie doświadczenia życiowego, tylko według określonych podstaw skargi nadzwyczajnej. Żeby ocenić, czy doszło do naruszenia zasad konstytucyjnych lub wolności i praw człowieka i obywatela lub rażącego naruszenia prawa, czy to procesowego, czy materialnego, trzeba prawo i orzecznictwo bardzo dobrze znać. Natomiast ławnikiem z mocy ustawy nie może być licencjonowany prawnik.
Funkcja jednego z podmiotów uprawnionych do wnoszenia skargi nadzwyczajnej, a więc prokuratora generalnego w obecnym stanie prawnym jest połączona z funkcją ministra sprawiedliwości. Czy to nie rodzi, choćby potencjalnego niebezpieczeństwa, że skarga nadzwyczajna będzie wykorzystywana politycznie?
We Francji skarga oparta na zarzucie nadużycia władzy, które może polegać przede wszystkim na niedopuszczalnej ingerencji sądu w sferę kompetencji ustawodawcy albo egzekutywy, na polecenie ministra sprawiedliwości, wnosi prokurator przy Sądzie Kasacyjnym. W Stanach Zjednoczonych prokurator generalny stoi na czele departamentu sprawiedliwości, jest członkiem gabinetu, a departament sprawiedliwości wywodzi i popiera skargi przed Sądem Najwyższym. Czego to dowodzi? W Polsce nie ma prokuratorów kasacyjnych ani departamentu stanu, jest natomiast tradycyjnie prokurator generalny. To, jakie są motywacje wnoszenia środków prawnych nie ma żadnego znaczenia z perspektywy Sądu. Sędziowie są niezawiśli a Sąd niezależny i tego trzeba się trzymać.
Skarga nadzwyczajna to jeden z kompetencyjnych filarów Izby. Ale mamy rok wyborczy, a nawet dwa lata wyborcze teraz. Do Izby będą spływały wszystkie protesty wyborcze. To jest zupełna zmiana modelu. Czy ten model się sprawdzi?
Ja bym absolutnie nie zgodził się z tezą, że jest zmiana modelu. Sprawy wyborcze tradycyjnie są rozpoznawane w Polsce przez Sąd Najwyższy, pomimo że są to spawy konstytucyjne i w innych państwach są rozpatrywane przez Trybunał Konstytucyjny.
A jeśli chodzi o personalia? W izbie są zupełnie nowi sędziowie, została ona utworzona od postaw. Natomiast Izba Pracy i Spraw Publicznych, która uprzednio zajmowała się sprawami wyborczymi, była kształtowana stopniowo. Za to, jacy sędziowie się w niej znaleźli, odpowiadały różne składy Krajowej Rady Sądownictwa oraz różni prezydenci. A tu mówimy o izbie, która powstała w ciągu kilku miesięcy i o której składzie zadecydował jeden prezydent. Czy w związku z tym nie obawiacie się Państwo zarzutów o stronniczość przy rozpatrywaniu spraw wyborczych?
Nie chciałbym się powtarzać, ale sprawy wyborcze zostały już przez Izbę załatwione. Nie warto więc mówić o obawach czy intencjach, ponieważ można już ocenić owoce naszej pracy. Dodatkowo powiem, że bazujemy na dotychczasowym orzecznictwie, nawet w tym zakresie, że podzieliśmy pogląd Sądu Najwyższego o obowiązku wystąpienia do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją przepisów ustawy o partiach politycznych będących podstawą odrzucenia sprawozdania finansowego jednaj z partii parlamentarnych, w imię jednolitości wykładni i stosowania Konstytucji RP. Co do personaliów, to mogę powiedzieć wyłącznie dobrze: w Izbie orzekają świetni sędziowie apelacyjni – tu Państwa pewnie zaskoczę – także tacy, którzy uzyskali rekomendację różnych składów Krajowej Rady Sądownictwa, ale także utytułowani naukowcy będący zarazem doświadczonymi pełnomocnikami.
Tylko że jeżeli będą spory, sprawy bardzo kontrowersyjne, to Izba i zasiadający w niej sędziowie znajdą się w środku politycznego młyna. I zapewne ocena orzeczeń, gdy będą one dotyczyły np. uznania ważności wyborów, będzie dokonywana nie przez pryzmat kompetencji sędziów a przez pryzmat sympatii politycznych.
Odporność na presje zewnętrzne i wewnętrzne, środowiskowe, jest ważną kwalifikacją sędziowską. Przed niesłuszną krytyką nie ma obrony w żadnym systemie prawnym. Debata, jaka toczyła się ostatnio w Stanach Zjednoczonych pokazała, że sędzia ubiegający się o urząd sędziego Sądu Najwyższego musi się liczyć z brutalnymi atakami, nawet opartymi na prawdopodobnych zmyśleniach. Niezależnie jednak od różnic poglądów, po zakończeniu procedury wyboru sędziowie Sądu Najwyższego – cytując sędzię Sonię Sotomayor – przywitali powołanego sędziego jak członka rodziny SN. Jestem głęboko przekonany, że wkrótce nikt nie będzie miał wątpliwości, że nie patrzymy na osoby tylko na sprawy.
Co pana skłoniło do tego, żeby akurat teraz, a więc w momencie, kiedy atmosfera wokół SN stała się tak gorąca, kiedy to włączono do niej czynniki polityczne, wystartować w konkursie do SN?
Po pierwsze uznałem, że mam obowiązek postawić na szali cały dorobek zawodowy i osobisty, także wynikający z zaprojektowania i przeprowadzenia dobrze ocenianej reformy Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej, aby udowodnić, że korekta ustroju Sądu Najwyższego może się dokonywać z dobrymi intencjami, profesjonalnie i z czasem zyskać szeroką aprobatę. Po drugie uznałem, że mam już wystarczający dorobek naukowy, na który składa się około 100 publikacji, książek z zakresu prawa i postępowania dla sędziów i pełnomocników, komentarzy z zakresu prawa konstytucyjnego, europejskiego i cywilnego, którymi ta Izba się zajmuje. Po trzecie wyszedłem z założenia, że mam również odpowiedni dorobek praktyczny, związany nie tylko z kierowaniem dużą instytucją prawniczą o gwarantowanej ustawowo niezależności, ale z osobistym wykonywaniem czynności procesowych przed Sądem Najwyższym oraz w innych istotnych sprawach, choćby w arbitrażu Airbus Helicopters S.A.S. i Airbus S.E. przeciwko Rzeczypospolitej, zakończonej sukcesem strony polskiej.
A jeśli chodzi o wydane przez Naczelny Sąd Administracyjny postanowienie zabezpieczające, które miało na celu zablokowanie procesu obsady m.in. Izby Kontroli i Spraw Nadzwyczajnej. Dla pana to postanowienie nie ma żadnego znaczenia?
Ocena postanowienia, które ani mi, ani żadnemu innemu sędziemu nie zostało doręczone, nie jest łatwa, bo to orzeczenie z pewnością precedensowe. Nie wypada mi jednak komentować tego orzeczenia.
Z całą pewnością postanowienie NSA jest precedensowe. No ale ono jednak zapadło.
Tak jak wspomniałem orzeczenie to nie zostało mi doręczone, nie byłem uczestnikiem postępowania przed NSA i nie wypada mi komentować tego orzeczenia.
Skoro mówimy, że postanowienie zabezpieczające wydane przez NSA jest precedensem to chyba należy także powiedzieć, że precedensem jest procedura odwoławcza od uchwał KRS. Zgodnie bowiem z nowymi zasadami odwołanie staje się skuteczne dopiero wówczas, gdy uchwałę zaskarżą wszyscy uczestnicy konkurs, a więc również ci, którzy ten konkurs wygrali. Chyba jest to jednak warunek nie do spełnienia.
Przepisy w żaden sposób nie warunkują skuteczności odwołania od zaskarżenia odwołania przez wszystkich uczestników konkursu. Stanowią jedynie, że odwołanie uczestnika ma wpływ na jego sytuację prawną, a Sąd uwzględniając odwołanie uchyla uchwałę <>. Oznacza to, że osoba, która skutecznie wniesie odwołanie nie musi ponownie rozpoczynać procedury, lecz uczestniczy w niej nadal a organ jest związany oceną prawną Sądu. Oczywiste jest jednak, że ocena może być ponownie negatywna a Sąd nie może orzekać reformatoryjnie i trudno twierdzić, że jest to wada procedury. Innymi słowy nie można wymusić sądownie powołania na urząd sędziego, ponieważ nie istnieje prawo podmiotowe do wykonywania władzy państwowej. Przyjęte rozwiązanie nie jest idealne, ale nie jest oczywiście nieracjonalne.
Jakie znaczenie ma powoływanie sędziów przez Prezydenta? Czy ma wpływ na skuteczność powołań i ukształtowania procedury odwoławczej?
Powoływanie sędziów przez Prezydenta RP dokonuje się w ramach tzw. prerogatywy, czyli niepodlegającego kontroli sądowej osobistego uprawnienia głowy państwa. Wynika to z istoty art. 144 Konstytucji, który określa właśnie prerogatywę prezydencką do powoływania sędziów. Skutkiem uregulowania konstytucyjnego jest to, że nawet gdyby uznać, że niektóre elementy trybu postępowania nominacyjnego były dotknięte wadami, to nie mogą one w żaden sposób rodzić nieznanej polskiemu prawu publicznemu sankcji nieważności aktu powołania sędziego przez Prezydenta. Muszą być badane wyłącznie w ramach sądowej procedury odwoławczej i tylko ze skutkami, o których mówiliśmy. Zresztą sam Sąd Najwyższy w uchwale z 20 lutego 2008 r. przesądził, iż nawet daleko poważniejsza wada trybu niż rzekomy brak kontrasygnaty premiera na obwieszczeniu o wolnych miejscach sędziowskich, jak powołanie na prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej osoby w ogóle spoza grona kandydatów przedstawionych przez właściwy do tego organ (KRRIT), nie skutkuje nieważnością ani bezskutecznością powołania (sygn. akt III SZP 1/08). W uchwale tej jasno stwierdzono, że sądy powszechne nie mają kompetencji do badania, czy akt powołania na prezesa UKE jest zgodny z prawem. Podobne stanowisko zajął w utrwalonym orzecznictwie NSA, uznając, że także sądy administracyjne nie mają kompetencji do badania ważności lub skuteczność aktu powołania prezesa UKE. Przypomnijmy, że kompetencja Prezesa Rady Ministrów do powołania Prezesa UKE bynajmniej nie wynikała z prerogatywy głowy państwa i teoretycznie podlegała kontroli sądowej, a zatem trzeba wnioskować „z większego na mniejsze”. Ponadto, komentarz do ustawy o Sądzie Najwyższym wyraźnie i przekonująco zaprzecza zarzutom formułowanym przez niektóre środowiska prawnicze, np. że monitor, w którym ogłoszono wakaty w Sądzie Najwyższym, powinien mieć kontrasygnatę premiera.
W Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej na rozpoznanie czekają złożone przez NSA pytania prejudycjalne dotyczące prawidłowości wyboru sędziowskiej części KRS. Czy ewentualne rozstrzygnięcie TSUE może mieć wpływ na sytuację sędziów, których ta KRS wskazała?
O polskim prawie już powiedziałem. Z punktu widzenia prawa unijnego są dwa aspekty: procesowy i materialnoprawny. Z procesowego punktu widzenia ważne jest to, czy i w jaki konkretnie sposób od odpowiedzi na pytanie przez Trybunał Sprawiedliwości zależy wynik postępowania krajowego, czy pytanie nie zmierza do abstrakcyjnych ustaleń. Trudno powiedzieć w jaki sposób orzeczenie TSUE może wpływać na prerogatywę prezydencką, skoro w zadanych pytaniach nie poruszono wprost tej kwestii. Rozważania poszły natomiast w kierunku wykazania istnienia związku postępowania nominacyjnego z miejscami zajętymi przez sędziów, którzy ukończyli przed dniem 4 lipca 2018 roku 65 lat. Jest to zaskakujące w sytuacji, w której Sądowi wiadomo z urzędu, a co najmniej z oficjalnych komunikatów Sądu Najwyższego, dostępnych choćby na stronie internetowej Sądu, że postępowania nominacyjne w ogóle nie dotyczyły miejsc zajętych przez sędziów, którzy ukończyli 65 lat. Z materialnoprawnego punktu widzenia można podkreślić natomiast brak wskazania konkretnych przepisów, zasad lub choćby orzecznictwa TSUE, które rozstrzygałyby wystarczająco precyzyjnie jak należy kształtować warunki prowadzenia w państwach członkowskich postępowań nominacyjnych albo kooptacyjnych służących obsadzaniu urzędów sędziowskich, za wyjątkiem nominacji do sądów unijnych (pewnym elementem procedury jest tu komitet nominacyjny, ale jego decyzje pozostają, jak się wydaje, poza kontrolą sądową), a w konsekwencji jak silnie specyfika tych postępowań wpływa na istnienie lub ukształtowanie mechanizmów odwoławczych w tych procedurach. W uzasadnieniu pytań prejudycjalnych nie zawarto żadnej analizy prawnoporównawczej, która pozwoliłaby określić wspólne unijne podejście do tych kwestii.
Jednak mamy pewien stan zawieszenia, który będzie trwał dopóki tych wątpliwości nie przetnie TSUE. Może więc dobrym rozwiązaniem byłoby, gdyby ci sędziowie SN, którzy zostali powołani przez obecną KRS, powstrzymali się od orzekania do czasu wydania przez TSUE orzeczenia. Tak zrobili sędziowie SN, których objęły przepisy obniżające wiek przechodzenia w stan spoczynku.
Krytyka obowiązującego prawa przez niektóre grupy obywateli jest elementem demokracji i prawa obywateli do wolności wypowiedzi. Debata nie może jednak paraliżować państwa.
Obecnie wyraźnie zarysowany jest podział na tzw. stary i nowy SN. Czy jest szansa na to, aby sąd ten na powrót stał się jedną spójną instytucją?
Mówiłem publicznie, że moją zasadniczą motywacją przejścia do Sądu Najwyższego z Prokuratorii Generalnej było i jest udowodnienie dobrych intencji oraz przezwyciężenie destrukcyjnych skutków utrzymywania publicystycznego podziału na stary i nowy Sąd. Nie ma wątpliwości, że jest ciągłość państwa, jeden porządek prawny i jeden Sąd Najwyższy. Tych wspólnych wartości należy z całą mocą bronić.