Nie można kwestionować mechanizmów demokracji samorządowej, która jednoznacznie potwierdziła brak zasadności zajęcia się wnioskami izb – inicjatorów Nadzwyczajnego Zjazdu Radców Prawnych.
Wdniu 14 listopada na łamach DGP ukazał się artykuł dziekana Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie, mec. Marcina Sali-Szczypińskiego pt. „Brutalny gwałt na zjeździe radców prawnych”. Już tytuł sugeruje wysoce emocjonalny ton dalszej jego części i sam tekst również „stara się” taki być. Uważny jego czytelnik, nawet niezajmujący się na co dzień problemami funkcjonowania samorządu radców prawnych, zapewne zadaje sobie pytanie, o co właściwie w nim chodzi… Autor sugeruje, że dalsza część tekstu będzie zawierać jakieś sensacyjne treści wskazujące na złą wolę większości członków Nadzwyczajnego Zjazdu próbujących zamknąć usta mniejszości.
Spróbujmy spojrzeć na zawarte w artykule twierdzenia bez emocji, opierając się wyłącznie na konkretnych rozwiązaniach prawnych, które zakwestionowano. Co do jednego jesteśmy zgodni: zwołany z inicjatywy ośmiu OIRP odbył się 10 listopada. Mój i mec. Sali-Szczypińskiego sposób interpretacji przepisów o ustrojowej roli zjazdu, jego organizacji oraz przebiegu różni się w sposób zasadniczy.
Wniosek ośmiu izb o zwołanie Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Radców Prawnych złożony został na podstawie art. 58 ust. 1 pkt 3 ustawy o radcach prawnych. Jej przepisy przyznają inicjatywę do zwołania nadzwyczajnego zjazdu co najmniej jedna trzecia rad okręgowych. Podobne uprawnienie przyznano również Krajowej Radzie Radców Prawnych, jej prezydium, jak również Wyższej Komisji Rewizyjnej. Nie ma wątpliwości, że mimo braku wyraźnych regulacji ustawowych w tym względzie każdy z podmiotów posiadających inicjatywę do zwołania nadzwyczajnego zjazdu powinien wskazać powody, dla których chce doprowadzić do tego wyjątkowego spotkania przedstawicieli wszystkich izb. Inicjatorzy ponoszą jednocześnie odpowiedzialność za jego merytoryczne przygotowanie, co oznacza, że powinni przygotować projekty uchwał, które nadzwyczajny zjazd mógłby uznać (lub nie) za zasadne do merytorycznego pochylenia się nad ich treścią.
I tutaj dochodzimy do pierwszego zarzutu stawianego przez Pana Mecenasa. Otóż kwestionuje on tryb przyjęcia regulaminu zjazdu. Wydaje mi się oczywiste, że jeśli kompetencje danego organu zostały ściśle określone, to nie można domniemywać, że właściwe są rozwiązania przeciwne wyraźnej woli ustawodawcy. Ustawa o radcach prawnych w art. 60 pkt 8 a) powierza uchwalanie regulaminów działalności samorządów i jego organów Krajowej Radzie Radców Prawnych. Jednocześnie w art. 42 ust. 1 do organów samorządu, obok KRRP, zalicza również Krajowy Zjazd Radców Prawnych. Oznacza to ni mniej ni więcej, że do kompetencji KRRP należy uchwalanie regulaminów wszystkich organów samorządu, w tym krajowego zjazdu, zwłaszcza że katalog kompetencji wszystkich organów samorządu radcowskiego ma charakter zamknięty. Taką wolę ustawodawcy należy zresztą uznać za w pełni racjonalną.
Nie ma wątpliwości, że krajowy zjazd powinien być w odpowiedni sposób przygotowany. Jest to możliwe wyłącznie dzięki uchwalonym (demokratyczne) zapisom regulaminowym gwarantującym zachowanie jego prawidłowego przebiegu, w tym zobowiązującym podmioty inicjujące zwołanie nadzwyczajnego krajowego zjazdu do przedstawienia projektów uchwał, które zjazd ten mógłby rozważyć jako możliwe do rozpatrzenia w toku jego obrad. Tak też się stało. Uchwalony znakomitą większością głosów Krajowej Rady Radców Prawnych regulamin Krajowego Zjazdu z 13 października 2018 r. dawał gwarancje, że inicjujące zjazd izby przedstawią projekty takich uchwał, czyniąc prezesa KRRP wyłącznie ich depozytariuszem. Nadzwyczajny zjazd powinien zebrać się w jakimś celu, to znaczy może się odnieść do propozycji wprowadzenia do porządku obrad zaproponowanych przez jego inicjatorów kwestii niemogących – w ich opinii – czekać na rozważenie przez zjazd wyborczy. Sam zjazd zaś decyduje, czy zechce się nimi zająć (uzna je za istotne) czy też nie.
Nieliczni oponenci takich działań, którzy wypowiadają się przeciwko przyjętemu trybowi uchwalenia regulaminu krajowego zjazdu, używają argumentów, które należy uznać za wysoce nietrafione. Otóż w trakcie obrad organu, który uchwalił ten regulamin, oponujący przeciwko temu rozwiązaniu jeden z dziekanów wskazywał m.in., że krajowy zjazd jest „organem wyższego stopnia” wobec KRRP. Twierdzenie takie, nie dość, że pozostaje w oczywisty sposób niezgodne z fundamentalną wiedzą o modelu kształtującym zasady hierarchicznej zależności między podmiotami administracji (wynikającym z k.p.a.), to nie odpowiada również wzajemnym relacjom o charakterze ustrojowym pomiędzy organami samorządu radcowskiego. Ustawodawca przewidział zupełnie inne kompetencje dla krajowego zjazdu (wyborcze), inne zaś dla krajowej rady (prawodawcze). Dopóki KRRP nie wchodzi w kompetencje wyborcze zjazdu, działa w ramach przyznanych jej wyłącznych kompetencji. Z tych również względów uznać należy, że działanie ustawodawcy pozwalające powierzyć wyłącznie krajowej radzie uchwalanie (wszystkich) regulaminów organów samorządu, było w pełni racjonalne i nie narusza założeń ustrojowych funkcjonowania struktury organów samorządu radców prawnych.
Nie można również w żaden sposób kwestionować prawa krajowego zjazdu do przyjęcia własnego porządku obrad. Inicjatorzy zwołania zjazdu mogą jedynie przedstawiać mu propozycje problemów do rozważenia. Nie mogą jednak narzucić swojej woli większości delegatów podejmujących rozstrzygnięcie.
Nie możemy kwestionować mechanizmów demokracji samorządowej, która jednoznacznie potwierdziła brak zasadności zajęcia się wnioskami izb – inicjatorów nadzwyczajnego zjazdu na posiedzeniu 10 listopada. Wydaje się to oczywiste. Proponowane zmiany w samorządowej ordynacji wyborczej zasadniczo naruszały idee korporacyjnej organizacji samorządu zawodowego. Pan dziekan Sala-Szczypiński w swoim artykule podkreśla konieczność powrotu do dyskusji o niepołączalności mandatów wiceprezesów KRRP ze stanowiskami dziekanów i wicedziekanów w okręgowych izbach. Przypominam więc po raz kolejny, że kwestie te były już szczegółowo dyskutowane na zjeździe dwa lata temu i nie spotkały się z akceptacją większości delegatów. Oczywiste jest, że udział dziekanów w prezydium krajowej rady znacznie polepsza efektywność działania takiego podmiotu. Dzięki temu władze krajowe pozostają w ścisłym kontakcie z władzami okręgowymi. Pozwala to na stałą łączność izb z bieżącą działalnością organu wykonawczego i reagowanie na potrzeby, które pojawiają się przecież „na dole”. Nie można zgodzić się również z oceną autora artykułu, że jest to „postrzegane negatywnie przez część́ naszego środowiska jako kłócące się z ideą demokracji i samorządności”.
Samorząd zawodowy to radcowie prawni należycie reprezentowani w jego organach, a nie udzielne księstwa okręgowych izb radców prawnych. Propozycje inicjatorów nadzwyczajnego zjazdu uderzały zaś w podstawową zasadę istnienia samorządu – jego korporacyjny charakter, gdzie głos każdego z członków jest równy. Zaproponowane rozwiązania w sposób istotny ingerowałyby w ten oczywisty mechanizm. Nie dziwi więc, że delegaci na krajowy zjazd w znakomitej większości zdecydowali o nieprzyjęciu porządku obrad zaproponowanego przez osiem wnioskujących o jego zwołanie izb. W ten właśnie sposób demokracja samorządowa została obroniona.