Bodnar potwierdził w Radiu Zet, że wybiera się we wtorek na wysłuchanie publiczne organizowane przez komisję ds. wolności obywatelskich PE. "To jest wysłuchanie, które jest konsekwencją wcześniejszej wizyt przedstawicieli komisji w Polsce. Oni mają zlecenie ze strony PE, żeby przygotować raport na temat praworządności w ramach procedury art. 7 traktatu o UE" - powiedział.
Zapytany, co powie na temat stanu praworządności w Polsce, odpowiedział: "powiem to, co mówię w Polsce od dłuższego czasu, czyli to, że jednak utrzymuje się stan zagrożenia dla praworządności. Pierwsza pierwotna przyczyna związana jest z funkcjonowaniem Trybunału Konstytucyjnego. W momencie, kiedy przestał on funkcjonować w pełni niezależne, to przestaliśmy mieć mechanizm badania zgodności z konstytucją ustaw i weryfikacji pod kątem m.in. przestrzegania zasad konstytucyjnych oraz praw i wolności obywatelskich" - mówił. Wspomniał też o innych zmianach w sądownictwie m.in. dot. Sądu Najwyższego oraz KRS.
"Szczęśliwie jest tak, że postanowienie TSUE z 19 października zmieniło trochę postać rzeczy. Pozwoliło, aby I prezes SN wezwała sędziów, którzy zostali zmuszeni do przejścia na emeryturę do tego, aby wrócili do sądu, oni wrócili. Teraz tak naprawdę na forum Trybunału w Luksemburgu trwa debata, w jakim zakresie to postanowienie zostało wykonane. Wydaje mi się, że to najważniejsze zagrożenie zostało zażegnane. Natomiast cały czas mamy do czynienia z funkcjonowaniem KRS, która może budzić wątpliwości, co do tego, w jaki sposób została powołana" - stwierdził Bodnar.
Zwrócił uwagę, na zmiany w sądach powszechnych, które - jego zdaniem - dotyczą prawie 10 tys. sędziów. "Ta cała ogólna atmosfera, postępowania dyscyplinarne w szczególności, wpływają na to, jak funkcjonują sędziowie, jak mają pracować" - podkreślił RPO.
Dopytywany, czy nie boi się zarzutów, że donosi na Polskę, odpowiedział: "w sytuacji, kiedy tego typu wysłuchanie publiczne organizowane jest przez PE, przez komisję ds. wolności obywatelskich, to jest to zupełnie naturalna sytuacja. PE nie jest obcym parlamentem, tylko naszym parlamentem. Za pół roku wszyscy będziemy brali udział, mam nadzieję, że jak największa liczba obywateli, w wyborach do PE. Wszyscy obywatele Rzeczypospolitej są też obywatelami UE" - zaznaczył Bodnar.
Odniósł się też do sprawy KNF. "Ta historia ujawniła, że kluczowa poprawka dot. przejęcia banków została zaproponowana dopiero w drugim czytaniu w Sejmie. (...) Przyjrzałem się pierwszemu projektowi i temu, który pojawił się po drugim czytaniu. Faktycznie w pierwszym projekcie nie było w nim nic o przejęciu banków, a w drugim jest cały gigantyczny rozdział dot. całej procedury w jaki sposób miałoby się to odbywać. Słusznie biuro legislacyjne Senatu w swojej opinii wskazuje, że to jest niezgodne z Konstytucją" - powiedział RPO.
"Gazeta Wyborcza" napisała we wtorek, że według Czarneckiego Chrzanowski w marcu 2018 r. zaoferował przychylność dla jego banku w zamian za około 40 mln zł; Czarnecki nagrał tę ofertę i zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Według "GW", z nagrania, którego stenogram Czarnecki - właściciel Getin Noble Banku i Idea Banku - przekazał prokuraturze wraz z zawiadomieniem o przestępstwie wynika, że Chrzanowski miał proponować mu następujące przysługi: usunięcie z KNF Zdzisława Sokala - przedstawiciela prezydenta w Komisji i szefa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego - bo jest on zwolennikiem przejęcia banków Czarneckiego przez państwo; złagodzenie skutków finansowych zwiększenia tzw. stopy podwyższonego ryzyka (kosztowało to bank około 1 mld zł) oraz życzliwe podejście KNF i NBP do planów restrukturyzacji banków Czarneckiego.
Według publikacji "GW", w zamian za to Czarnecki miałby zatrudnić wskazanego przez Chrzanowskiego prawnika - radcę prawnego Grzegorza Kowalczyka - którego sugerowane wynagrodzenie, jak opisywała gazeta "powiązane z wynikiem banku" - miałoby wynosić 1 proc. wartości Getin Noble Banku, czyli około 40 mln zł. Według zawiadomienia, mówiąc o powiązaniu wynagrodzenia radcy prawnego z wynikiem banku, Chrzanowski miał wskazać Czarneckiemu na kartkę z napisem "1 proc.". (PAP)