Dyżurni konstytucjonaliści PiS, nowo powołani sędziowie SN i specjaliści od zagadnień wolności religijnej – to oni zasilili właśnie Radę Legislacyjną, ciało doradcze premiera Mateusza Morawieckiego.
Czteroletnia kadencja RL wygasła z końcem czerwca, ale dopiero pod koniec września udało się sformować nowy skład. – Był spory problem ze znalezieniem chętnych. Wszyscy w środowisku się mniej więcej znamy i wiem, że kilku profesorów, do których się zwrócono, odmówiło – mówi DGP jeden z byłych członków poprzedniego Rady Legislacyjnej, powołanych jeszcze za premiera Donalda Tuska. Według naszych informacji przynajmniej niektórzy spośród tych, którzy taktownie odmówili, nie chcieli swoim nazwiskiem firmować kontrowersyjnych projektów rządowych i pisać opinii pod oczekiwania polityczne.
W nowym składzie RL dominują prawnicy znajdujący się już od dłuższego czasu w orbicie obozu Prawa i Sprawiedliwości – czy to kojarzeni z przychylnych opinii na temat forsowanych reform, czy to podzielający ideologiczne tendencje rządzących. W „nowej” radzie zasiadło dwóch sędziów Sądu Najwyższego powołanych przez prezydenta Andrzeja Dudę – dr hab. Marek Dobrowolski, konstytucjonalista z KUL, oraz dr hab. Krzysztof Wiak, również z KUL, specjalista prawa karnego, a ponadto członek rady naukowej ultrakatolickiego instytutu Ordo Iuris. Obok nich do RL trafiła dr hab. Beata Kozłowska-Chyła, przewodnicząca rady nadzorczej Lotosu, wcześniej członkini zarządu PZU (jak pisał „Puls Biznesu”, zmuszono ją do odejścia po konflikcie z ówczesnym prezesem Michałem Krupińskim), oraz dr hab. Elżbieta Karska z UKSW, ekspertka praw człowieka, ostatnio forsowana przez MSZ na różne stanowiska w instytucjach międzynarodowych (od stycznia jest sędzią ad hoc Europejskiego Trybunału Praw Człowieka).

Nowa formuła

Do nowego składu powołano też księdza dr. hab. Krzysztofa Warchałowskiego z UKSW, specjalizującego się w prawie wyznaniowym, oraz dr. hab. Piotra Szymańca z Wyższej Szkoły Zawodowej w Wałbrzychu, który naukowo zajmuje się historią myśli polityczno-prawnej, zwłaszcza koncepcjami wolności religijnej. W nowej RL znaleźli się też prawnicy uczestniczący w pracach zespołu ekspertów marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, który miał wypracować propozycje rozwiązania kryzysu wokół TK: prof. Anna Łabno z UŚ, prof. UKSW Bogumił Szmulik i dr hab. Maciej Marszał z UWr. Do współpracy zaproszono też dr. hab. Jakuba Stelinę z UG, prawniczego wychowanka Lecha Kaczyńskiego, kandydata do SN w trwającym obecnie konkursie. Jest on jedyną osobą w nowej RL powołaną jeszcze przez premiera Tuska. Pozostali „starzy” członkowie w zdecydowanej większości nie dostali oferty dalszej pracy.
– Ale też nikt z nas się tego nie spodziewał ani nie oczekiwał. Było dla mnie jasne, że niemożliwa będzie kontynuacja dotychczasowej formuły funkcjonowania RL – mówi prof. Mirosław Stec, przewodniczący rady w latach 2011–2018.
– Niezależnie od tego, że nie spełniam kryterium zaufania, to nawet gdyby zaproponowano mi kontynuowanie pracy w RL, nie wyraziłabym na to zgody – przyznaje dr hab. Maria Rogacka-Rzewnicka, profesor UW, specjalistka procedury karnej, członkini RL w latach 2010–2018.

Pęknięcia w radzie

Główną przyczyną, dla której wielu starych członków RL nie widziało siebie w odnowionym składzie, były narastające podziały. Jeszcze w kwietniu 2016 r., kiedy premierem była Beata Szydło, do rady dokooptowano sześciu członków, wśród nich prawników znanych z opinii sankcjonujących rozprawę PiS z TK pod kierownictwem Andrzeja Rzeplińskiego. Należał do nich m.in. prof. Bogusław Banaszak z Uniwersytetu Zielonogórskiego (zmarł na początku tego roku) oraz wspomniana już trójka: prof. Łabno, dr hab. Dobrowolski i prof. Szmulik. Starych członków RL nie można było odwołać przed końcem kadencji bez ważnego powodu (np. rezygnacji).
Po włączeniu na wolne miejsca nominatów PiS stało się jasne, że przyjmowanie opinii w drodze konsensusu, tak jak do tej pory, nie zawsze będzie możliwe. – Pracowaliśmy tak jak wcześniej, nadal merytorycznie dyskutowaliśmy nad dziesiątkami projektów ustaw, ale szybko ujawniły się między nami zasadnicze różnice w poglądach na temat ustaw o kontekście politycznym – opowiada prof. Stec, ówczesny przewodniczący RL.
Po raz pierwszy rozłam w RL uwidocznił się przy okazji projektu pierwszej nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa z 2016 r. – W projekcie opinii, który przygotowywałem, krytycznie odniosłem się m.in. do propozycji wygaszenia kadencji ówczesnych członków KRS. Rozwiązanie to oceniłem jako niezgodne z konstytucją. Wywołało to sprzeciw ze strony niektórych nowych członków RL – tłumaczy dr hab. Adam Krzywoń z UW, zasiadający w radzie w latach 2010–2018. Ponieważ kompromis nie wchodził w grę, szef RL po raz pierwszy zarządził głosowanie. Przeciwko krytycznej opinii opowiedzieli się wszyscy nowi członkowie oraz prof. Stelina, wspólnie przygotowując opinię odrębną, w której przekonywali, że konstytucja nie stoi na przeszkodzie skróceniu kadencji KRS.
Takich mniej lub bardziej ostrych zwarć było więcej. – Propozycje niektórych moich opinii były kontestowane przez nowych członków rady z powodów – w mojej ocenie – niemerytorycznych. Wyobrażam sobie, że teraz byłoby podobnie w przypadku newralgicznych projektów. Prawo i proces karny obejmują materię wyjątkowo politycznie nieobojętną. Poza tym ośmioletnia służba, bo tak to zawsze traktowałam, po prostu w tej formie kiedyś musiała się skończyć – mówi prof. Rogacka-Rzewnicka. Pretekstem do kolejnego sporu był m.in. projekt ustawy wprowadzającej nowy typ przestępstwa – fałszowanie faktur, zagrożone karą do 25 lat więzienia. Profesor Rogacka-Rzewnicka, której przewodniczący zlecił napisanie wstępnej opinii, wyraziła w niej wątpliwości co do spodziewanych efektów prewencyjnych nowelizacji oraz proporcjonalności planowanych sankcji. W odpowiedzi członkowie powołani przez PiS napisali w swoim wspólnym stanowisku, że nie widzą żadnych zagrożeń, powielając argumenty z uzasadnienia rządowego projektu o konieczności nowej filozofii walki z wyłudzeniami VAT. Analogicznie nie zgodzili się też z krytyczną opinią większości na temat projektu ustawy o Państwowej Służbie Ochrony i przyznaniu nowej formacji szerokich uprawnień (sporządzili własną opinię odrębną).

Swoboda premiera

Dobór członków zespołu RL formalnie leży całkowicie w gestii premiera (co podkreślają nawet krytycy obecnego składu). Ale w dotychczasowej praktyce kluczową rolę w ich selekcji odgrywał szef rady. – Kiedy zostałem przewodniczącym, premier dał mi swobodę w ukształtowaniu jej składu. Brałem pod uwagę przede wszystkim merytoryczne kwalifikacje i dorobek przyszłych współpracowników, a także dbałem o to, aby każda znacząca gałąź prawa była w RL reprezentowana przez odpowiednią liczbę osób – tłumaczy prof. Stec. – Patrząc bliżej na skład obecnej RL, dostrzegam w nim wyraźne braki. Nie ma w niej ani jednego specjalisty z materialnego prawa administracyjnego, a także ze wszystkich trzech procedur: cywilnej, karnej i administracyjnej. A większość opiniowanych projektów obejmuje właśnie zagadnienia prawa administracyjnego i wszystkich procedur – dodaje profesor.
Wprawdzie RL zarzucono w przeszłości, że opiniuje mało projektów, a styl jej ekspertyz jest nadmiernie akademicki, to jednak miały one inny kaliber niż stanowiska zgłaszane w toku konsultacji. – Opinie RL były respektowane przez resorty. Zdarzało się, że ministrowie wycofywali całe projekty pod wpływem krytycznych opinii RL – podkreśla prof. Rogacka-Rzewnicka. Przykład to choćby druzgocąca ekspertyza dotycząca projektu ustawy o Państwowej Służbie Geologicznej, który finalnie skreślono.
Żaden z nowych członków rady, do których się zwróciliśmy, nie odpowiedział na nasze pytania.
Nowy skład Rady Legislacyjnej przy premierze / Dziennik Gazeta Prawna