Ministerstwo Sprawiedliwości wycofało się z planowanej zmiany trybu zwalniania z tajemnicy zawodowej. I choć tego raczej nie przyzna, jest to efekt wspólnego frontu , jaki tym razem zaprezentowały wszystkie środowiska, które objąłby projekt.
Zachowanie tajemnicy to nie tylko ustawowy obowiązek osób wykonujących określone zawody. To przede wszystkim prawo naszych pacjentów, klientów, mocodawców i informatorów mediów. To gwarancja, że ich prawa do prywatności, anonimowości czy uczciwego procesu będą chronione w należyty sposób – napisali we wspólnym stanowisku prezesi Krajowej Rady Radców Prawnych, Naczelnej Rady Adwokackiej, Naczelnej Rady Lekarskiej i Press Club Polska. Stanowisko to przedstawili 4 października. Była to oczywiście reakcja na planowaną nowelizację art. 180 par. 2 kodeksu postępowania karnego, w myśl której o zwolnieniu pełnomocnika, lekarza lub dziennikarza z tajemnicy zawodowej nie miałby już decydować sąd, lecz prokurator. Dziś już wiemy, że zdecydowany opór, jaki wobec takiego rozwiązania wykazały te środowiska, miał sens. Ministerstwo Sprawiedliwości wycofało się z projektu. Także 4 października Jan Kanthak, rzecznik prasowy resortu, napisał, że „robocze koncepcje, które zakładały pewne ograniczenia tajemnic, nie zyskały akceptacji kierownictwa MS”.
Byliśmy pierwsi
O projekcie napisaliśmy jako pierwsi w DGP z 25 września (Emilia Świętochowska „Tajemnica zawodowa na wyciągnięcie ręki prokuratora”).
– Dzięki tej publikacji mamy informacje na temat prac w Ministerstwie Sprawiedliwości nad nowelizacją przepisów o zwalnianiu z tajemnicy zawodowej adwokatów, radców prawnych, lekarzy i dziennikarzy. Gdyby te przepisy weszły w życie w tak zmodyfikowanej formie, to oznaczałoby, że autorka, która dotarła do tej informacji, zostałaby zwolniona z tajemnicy dziennikarskiej przez prokuratora. Przysługiwałoby jej wprawdzie prawo odwołania do sądu, ale to nie wstrzymywałoby przesłuchania przez prokuratora, który skwapliwie skorzystałby z możliwości ustalenia, kto jest źródłem przecieku z Ministerstwa Sprawiedliwości. Gdyby nawet potem sąd przyznał dziennikarce rację, dowód w ten sposób zdobyty i tak byłby wykorzystywany procesowo w postępowaniu przeciwko informatorowi. Przez kolejnych informatorów dziennikarka byłaby zaś postrzegana jako osoba, której nie można zaufać. To byłaby śmierć dziennikarstwa śledczego – komentował mec. Jacek Trela, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.
– Każdy z nas będzie kiedyś pacjentem. Niektórzy z nas będą klientami adwokata czy radcy prawnego, zapewne część osób zetknie się z dziennikarzem, któremu będzie chciała przekazać w zaufaniu informację. By nie szukać daleko: sprawa Igora Stachowiaka czy działania Ewy Żarskiej, które pozwoliły ujawnić pedofila… To dziennikarze doprowadzili do tego, że te sprawy ruszyły, a nie wymiar sprawiedliwości. Gdyby doszło do nowelizacji w opisywanym kształcie, to oczywiście wiele by zależało od osobistych przymiotów dziennikarza – komentował Marcin Lewicki, prezes Press Club Polska.
Prawo do obrony
Adwokaci i radcowie prawni przypominali, że prokurator jest stroną postępowania, przeciwnikiem obrońcy, a niezawisły sąd ma rozstrzygnąć, kto ma rację. Pisał też o tym na naszych łamach sędzia Piotr Mgłosiek w komentarzu „Tajemnica po uważaniu” (DGP z 4 października 2018 r.). „Skoro prokurator będzie wiedział o oskarżonym tyle, ile jego reprezentant prawny, wynik starcia na sali sądowej łatwo przewidzieć” – pisał. Jego zdaniem nie ma wątpliwości, że zmiana art. 180 par. 2 k.p.k. godziłaby w prawo do obrony w ujęciu formalnym. W podobnym tonie wypowiadał się prezes KRRP.
– Gdyby nagle jedna ze stron dostała „w interesie publicznym” dodatkowe uprawnienie, łamałoby to podstawowe prawa zawarte w konstytucji i regulacjach międzynarodowych, tj. prawo do sądu – mówił prezes Bobrowicz.
Tajemnica lekarska
Uzasadniając potrzebę zmian, wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł w wypowiedzi dla DGP odwoływał się m.in. do art. 226 k.p.k., zgodnie z którym to prokurator decyduje o wykorzystaniu jako dowodów w śledztwie dokumentów zawierających dane objęte tajemnicą lekarską. Jak działa ten przepis, opowiada pełnomocnik prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej.
– Przyrzeczenie lekarskie zawiera zobowiązanie, że tajemnica znika wraz ze śmiercią lekarza. Stawiamy przed sądami lekarskimi osoby, które leczyły osoby publiczne i wypowiadały się na ten temat. Jednym z argumentów za zmianą, które się podnosi, jest przyspieszenie postępowań. Wydaję bardzo dużo opinii w sprawach tzw. błędów medycznych i muszę powiedzieć, że dotychczasowy przepis wcale nie opóźnia postępowań. Lekarze i pielęgniarki są zwalniani z tajemnicy, ale decyzją sądu. I bardzo często bywa tak, że prokurator przesłuchuje kilkadziesiąt osób z personelu medycznego, nawet te, które z daną sprawą nie miały nic wspólnego. Po prostu nie ma pojęcia, kto za co w szpitalu odpowiada. Nie znam natomiast przypadków, by lekarze czy pielęgniraki w takiej sytuacji odmawiały zeznań – twierdzi dr n. med. Krzysztof Kordel.
Co by było, gdyby o zwolnieniu z tajemnicy lekarskiej miał decydować prokurator?
– Wierzę, że ludzie zachowują się w sposób racjonalny. Jeśli przekażecie im informację, że to, co powiedzą lekarzowi, nie jest już żadną tajemnicą, to pacjenci nie będą mówić. A nie jesteśmy społeczeństwem amerykańskim, w którym np. chodzenie do psychiatry jest traktowane normalnie. U nas choroby psychiczne stygmatyzują. Jeśli nie będę wiedział, że pacjent leczy się psychiatrycznie, a on będzie się bał mi powiedzieć, to utrudni to diagnozę, bo za symptomy fizyczne może odpowiadać psychika – mówi dr Kordel.
System działa
– Obecny system funkcjonuje i nie ma powodu, by go zmieniać. A interes publiczny jest po stronie praw obywateli: do prywatności, do sądu i do obrony – komentował prezes Trela. – Prokurator musi włożyć więcej starań, by przekonać dwuinstancyjny sąd do swojego wniosku o zwolnienie z tajemnicy. Gdyby miało wystarczyć to, że prokurator chce szybko uzyskać informację, to może po prostu zezwolić na bicie w śledztwie? – ironizował.
– System działa i jest używany rozważnie – potwierdza Maciej Bobrowicz, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych.
Według mec. Jacka Treli w pierwszych trzech kwartałach 2018 r. doszło do około 50 przypadków, w których prokuratorzy wnioskowali o zwolnienie adwokata z tajemnicy zawodowej (dane pochodzą od adwokatów, którzy nie mają obowiązku informować samorządu o takich próbach). W zdecydowanie liczniejszym środowisku radców prawnych takich prób mogło być proporcjonalnie więcej.
Pozostaje kwestia sumienia pełnomocnika (lub dziennikarza czy lekarza). Kiedy przedstawiciel zawodu zaufania społecznego zostanie zwolniony z tajemnicy przez sąd, prokurator ma otwartą drogę do przesłuchania. W tej sytuacji wszystko zależy od sumienia przesłuchiwanego. Obaj prezesi zgodnie twierdzą, że gdyby taka sytuacja dotknęła ich osobiście, nie zgodziliby się zeznawać, bo tajemnica jest bezwzględna i nieograniczona w czasie. Naraziliby się przy tym na odpowiedzialność karnoprawną. Za odmowę składania zeznań może być nałożona grzywna, a w przypadku jej nieuiszczenia – nawet areszt.
Prezesi przyznają, że w przypadku młodszych, nieokrzepłych jeszcze w zawodzie kolegów mogłoby być inaczej. Zwłaszcza w obliczu ostatnich zmian w sądownictwie dyscyplinarnym. I nie chodzi tylko o utworzenie autonomicznej Izby Dyscyplinarnej SN ani nawet o jej skład osobowy, lecz również o możliwość złożenia kasacji od orzeczeń sądów dyscyplinarnych przez ministra sprawiedliwości, który jest jednocześnie prokuratorem generalnym. A to może się skończyć nawet usunięciem z zawodu.
Czy to tylko balonik?
Wiemy, że większość parlamentarna może uchwalić w zasadzie każde niekonstytucyjne i sprzeczne z duchem prawa przepisy. Już się przyzwyczailiśmy, że czasem jej determinacja wystarcza. Są jednak i takie kwestie jak ta, w których ugina się pod presją krytyki. Tak było np. w sprawie kosztów sądowych – planowany „cennik” (m.in. 2 tys. zł opłaty za pozew rozwodowy czy 100 zł za wezwanie każdego świadka) został szeroko opisany i oprotestowany. Skutek: wycofanie się z projektu.
– Zmiany dotyczące opłat zawarte w projekcie reformy Kodeksu postępowania cywilnego miały charakter propozycji, jak i cała reforma zostały poddane szerokim konsultacjom społecznym. Z uwagi na negatywne opinie w kwestii opłat Ministerstwo Sprawiedliwości nie będzie podtrzymywać tych propozycji – podał wtedy resort.
Czy tym razem była to także próba rozeznania, na ile można sobie pozwolić? Tego się oficjalnie nie dowiemy, ale potwierdza się zasada znana z „Ballady o dwóch koniach” Wojciecha Młynarskiego. „Kto się stawia, ten ma z tego mimo wszystko jakiś zysk, a kto słucha i ulega…”. Reszta tej frazy nie będzie dobrze wyglądać w druku. Polecam jej odszukanie w zakamarkach pamięci lub internetu.
Z art. 180 kodeksu postępowania karnego
- par. 1. Osoby obowiązane do zachowania tajemnicy służbowej lub tajemnicy związanej z wykonywaniem zawodu lub funkcji mogą odmówić zeznań co do okoliczności, na które rozciąga się ten obowiązek, chyba że sąd lub prokurator zwolni te osoby od obowiązku zachowania tajemnicy.
- par. 2. Osoby obowiązane do zachowania tajemnicy notarialnej, adwokackiej, radcy prawnego, lekarskiej lub dziennikarskiej mogą być przesłuchiwane co do faktów objętych tą tajemnicą tylko wtedy, gdy jest to niezbędne dla dobra wymiaru sprawiedliwości, a okoliczność nie może być ustalona na podstawie innego dowodu. W postępowaniu przygotowawczym w przedmiocie przesłuchania lub zezwolenia na przesłuchanie decyduje sąd, na posiedzeniu bez udziału stron, w terminie nie dłuższym niż 7 dni od daty doręczenia wniosku prokuratora. Na postanowienie sądu przysługuje zażalenie.
- par. 3. Zwolnienie dziennikarza od obowiązku zachowania tajemnicy nie może dotyczyć danych umożliwiających identyfikację autora materiału prasowego, listu do redakcji lub innego materiału o tym charakterze, jak również identyfikację osób udzielających informacji opublikowanych lub przekazanych do opublikowania, jeżeli osoby te zastrzegły nieujawnianie powyższych danych.