Kolejne zmiany prawa wzbudzają przynajmniej zdumienie. Mamy nowych kandydatów do prawniczych Malin.
Wtym felietonie chcę się zająć trzema przepisami, z nie do końca powiązanych ze sobą merytorycznie trzech ustaw: o szkolnictwie wyższym i nauce, zasadach zarządzania mieniem państwowym i kodeksu spółek handlowych. Zrezygnowałem z całościowego odniesienia do tych aktów, bo zastanowiło mnie tylko kilka przepisów, które weszły niedawno w życie albo lada moment tak się stanie.
Ostatni felieton kończyłem uwagami do art. 121a ust. 1 ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce i do niego znów się odniosę, gdyż miesiąc temu uczyniłem to wyrywkowo. Przepis ten brzmi: „Nie można rozwiązać umowy o pracę ani zmienić warunków pracy nauczyciela akademickiego będącego Sędzią Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ich umowy zawarte na czas określony, z dniem objęcia stanowiska sędziego stają się umowami o pracę na czas nieokreślony”.

Na uczelni do końca

Ustawa, która została uchwalona 3 lipca 2018 r., wejdzie w życie 1 października (co do zasady, bo niektóre przepisy trochę poczekają), była procedowana prawie dwa lata. Konsultacje, konferencje, dyskusje, nadęcie projektu do poziomu Konstytucji dla nauki itp. Wszystko po to, aby tekst był zwarty i logiczny. Ale został „wyposażony” w przepis kuriozalny. Propozycja typowo wrzutkowa, bez przemyślenia, została dokonana w Senacie na pięć minut przed ostatnią fazą procesu legislacyjnego w Sejmie. Ważne jest jednak pokazanie tła dla art. 121a ustawy. W tym czasie trwał casting do Sądu Najwyższego. Dla środowiska prawniczego, znającego starające się osoby, jasne się stało, że niektórzy następcy sędziów, których uznano za „starych” (ukończyli 65 lat) są nie tylko mierni, ale będą też wierni.
Jeżeli środowisko sędziowskie nie dopuści do utraty urzędu sędziego-akademika, to taki sędzia na uniwersytecie będzie nie tylko świętą krową, lecz także złotym cielcem
Skąd pomysł, że dla tych wszystkich, którzy są sędziami i wywodzą się ze środowiska akademickiego, powstanie zagrożenie utraty pracy na uczelni? Przecież to nieprawda. Skąd przekonanie, że ewentualny ostracyzm równa się z rozwiązaniem lub zmianą warunków pracy?
Szkoły wyższe stają przed nie lada wyzwaniem tolerowania osób, które i tak rzadko odwiedzają mury uczelni. Osób, które za nic mogą mieć zwyczaje, obowiązujący statut itp. I tak można aż do śmierci. Nie ma żadnego mechanizmu rozstania się z taką osobą, chyba że utraci ona prawo do urzędu sędziego lub do stanu spoczynku. Nie dotyczy to sytuacji, gdy zrzeknie się ona urzędu sędziego lub uprawnienia do stanu spoczynku. Jeżeli więc środowisko sędziowskie okaże się wystarczająco solidarne, bez względu na przyczyny nie dopuści do utraty urzędu sędziego, to taki sędzia na uniwersytecie będzie nie tylko świętą krową, lecz także złotym cielcem. Współczuję wszystkim magnificencjom, bo ich władza, która miała być zwiększona, nie sięgnie osób, o których mowa w art. 121a. Cytowane przepisy poważnie wkraczają w autonomię uczelni, ograniczając ją w sferze doboru kadry naukowej i rezygnacji z niej (tak też prof. Jan Szmit, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, w wywiadzie dla „Tygodnika Gazety Prawnej” z 7–9 września 2018 r.).

Spółka jest państwową osobą prawną czy nie jest?

Kolejnymi przepisami, które wprawiają w zdumienie i wymagają poważnego wysiłku intelektualnego, o ile ostateczny efekt myślenia okaże się logicznie możliwy, to art. 3 ust. 3 pkt 2 i art. 3 ust. 4 ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym. Zgodnie z tym pierwszym przepisem państwową osobą prawną jest także spółka, w której akcjonariuszami (udziałowcami w spółce z o.o.) są wyłącznie Skarb Państwa lub inne państwowe osoby prawne. Zaś kolejny ust. 4 brzmi: „Przepisów ustawy dotyczących państwowych osób prawnych nie stosuje się do spółek”. Zwróćmy uwagę, że w ust. 3 za państwową osobę prawną uznano spółkę, ale w ust. 4 stwierdza się, że przepisów ustawy nie stosuje się do spółek. W ustawie nie sprecyzowano pojęcia spółki, choć w art. 2 ust. 1 mowa jest o spółce handlowej, ale ze słowniczka można wywnioskować, że chodzi o spółkę akcyjną, komandytowo-akcyjną oraz europejską, a także spółkę z o.o.
Tego typu rozwiązanie legislacyjne prowadzi do sprzeczności art. 3 ust. 1 pkt 1 ustawy, gdzie wskazano na jednostki organizacyjne mające osobowość prawną jako państwowe osoby prawne, a te przecież najczęściej są spółkami kapitałowymi. Jakąś próbą odpowiedzi na pytanie, czy do spółek stosuje się przepisy o państwowych osobach prawnych, czy też nie, jest uzasadnienie do ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym. Intencją ustawodawcy – co można przeczytać w uzasadnieniu – było nietworzenie szczególnego reżimu dla spółek z udziałem Skarbu Państwa, które po wejściu w życie ustawy miały działać w większym stopniu na zasadach ogólnych. Powołanie się jednak na wytyczne OECD dotyczące nadzoru korporacyjnego w przedsiębiorstwach publicznych to nieporozumienie. Ustawa wcale nie prowadzi do tego, że państwo jako właściciel zachowuje się jak każdy inny większościowy akcjonariusz. Wręcz odwrotnie, ustawa o zasadach zarządzania mieniem państwowym z pewnością tego nie czyni. A co zrobić z pytaniem: jest czy nie jest spółka państwową osobą prawną? Można próbować odpowiedzieć na to pytanie dopiero po analizie całej ustawy i ustaleniu, że te przepisy, które odnoszą się wprost do państwowych osób prawnych, nie mają zastosowania do spółek (dotyczy to art. 5 ust. 3 i 38–41 ustawy), natomiast te, które wyraźnie odnoszą się do spółek, należy stosować, gdy państwowa osoba prawna spółką jest – przede wszystkim, gdy chodzi o wykonywanie praw z akcji (art. 9 ust. 1, 10–23 i 31–33). Proste? Chyba nie. A cytowana regulacja zasługuje na jakieś prawnicze Maliny.

Niezrozumiałe nowości w k.s.h.

Mam w zanadrzu jeszcze jedną perełkę odnoszącą się do prawa spółek. 1 października 2018 r. ma wejść w życie zmiana art. 18 kodeksu spółek handlowych, który określa wymogi dotyczące członków organów i likwidatorów spółek. Chodziło przede wszystkim o rozszerzenie zakresu podmiotowego, którego art. 18 dotyczy. Do tej pory byli to członkowie zarządu, rady nadzorczej, komisji rewizyjnej oraz likwidatorzy, którymi mogły być tylko osoby fizyczne mające pełną zdolność do czynności prawnych. Nie mogły być nimi osoby skazane prawomocnym wyrokiem za przestępstwa określone w przepisach rozdziałów XXXIII–XXXVII kodeksu karnego oraz w art. 587, 590 i 591 ustawy.
Czytając proponowane zmiany, znajdujemy rozszerzenie wspomnianego katalogu osób objętych wymaganiami z art. 18 o prokurentów. Ale to nie wszystko. Między przepisy karne wskoczył z powrotem art. 585 kodeksu spółek handlowych. Problem jednak tkwi w tym, że został on wcześniej uchylony i w aktualnej treści art. 18 par. 2 k.s.h. go nie znajdziemy. Czyli co, przywrócenie przepisu (choć był on powszechnie krytykowany) czy też chałtura legislacyjna i niezauważenie jego nieobowiązywania? Odpowiedź uzyskamy niebawem, gdy zobaczymy tekst nowelizacji na dzień 1 października 2018r., również gdyby nie udało się szybko wyrzucić tego przepisu z kodeksu. Bo że trzeba go wyrzucić, to oczywiste.
Nie to jednak w nowelizacji art. 18 jest najciekawsze. Gdy chodzi o wspomniany art. 585, to albo okaże się, że jest to świadomy zabieg, albo jurydyczne niechlujstwo. Większy problem wiąże się z prokurentem i regulacją dokonaną właśnie w kodeksie spółek handlowych, a nie kodeksie cywilnym, który jest naturalnym miejscem dla pełnej regulacji prokury. Gdyby tak się stało, nie mielibyśmy kolejnej wpadki. Otóż zgodnie z art. 18 par. 2 k.s.h. nie może być członkiem zarządu, rady nadzorczej, komisji rewizyjnej, likwidatorem albo prokurentem osoba skazana za przestępstwa wskazane w tym przepisie. Pierwszy wniosek, który z tego wypływa, to ten, że nie ma przeszkód, aby takim skazanym osobom udzielić prokury w spółce jawnej, komandytowej, partnerskiej, w której nie ma zarządu, i komandytowo-akcyjnej, gdy nie ma rady nadzorczej.
Idźmy dalej. Wobec braku w kodeksie cywilnym stosownych regulacji dotyczących innych niż spółki przedsiębiorców, prokurentem będą mogły być w nich osoby skazane za przestępstwa określone w przepisach rozdziałów XXXIII–XXXVII kodeksu karnego. Co więcej, ograniczenie to nie obowiązuje przedsiębiorców – osób fizycznych, którzy będą mogli prokury udzielać bez ograniczeń. Mamy więc kolejną nowość, obok fatalnej prokury mieszanej, prokurę przestępczą i nieprzestępczą. Aby tak idiotycznej sytuacji uniknąć, wystarczyło uregulować stosowny problem w kodeksie cywilnym. Ale do tego, jak widać, potrzebna jest szczególna wiedza, choć osobiście nie sądzę, aby to było konieczne.