Rezygnacja z formalności być może ułatwia zdobycie klienta, ale utrudnia dochodzenie wierzytelności od tych, którzy nie płacą.
Instytucje pożyczkowe oraz cesjonariusze muszą pamiętać o tym, że jeśli nie przedstawią w sądzie dowodów na to, że dana osoba jest dłużnikiem, zwrotu pożyczonych lub zainwestowanych w zakup wierzytelności środków nie otrzymają. I nie wystarczą dokumenty wewnętrzne oraz tłumaczenia, że „papierologia” została ograniczona w imię ułatwienia życia pożyczkobiorcom. Przekonała się o tym jedna z firm, której powództwo oddalił niedawno Sąd Rejonowy dla Łodzi-Widzewa w Łodzi (wyrok jest prawomocny).

Profil klienta

Sprawa była typowa, podobna do wielu związanych z zaciąganiem pożyczek.
Zdaniem powoda pewna kobieta postanowiła wziąć pożyczkę przez internet. Wybrała instytucję pożyczkową, która zachęcała przekazaniem środków w krótkim czasie i z ograniczoną liczbą formalności. Wystarczyło bowiem założyć tzw. profil klienta na stronie firmy pożyczkowej, a następnie poprzez zalogowanie się – za pośrednictwem strony internetowej pożyczkodawcy – do własnego rachunku bankowego prowadzonego w systemie bankowości elektronicznej potwierdzić swoją tożsamość i wyrazić wolę zawarcia ramowej umowy pożyczki. Tak też się stało. W efekcie na wskazany rachunek przelano 3,4 tys. zł. Dług jednak po kilku miesiącach przestał być spłacany. Instytucja pożyczkowa sprzedała wierzytelność firmie specjalizującej się w odzyskiwaniu, a ta skierowała przeciwko kobiecie sprawę do sądu. Jako dowód dołączyła wydruk profilu klienta oraz kopię umowy ramowej pożyczki, w treści której zamieszczono dane pozwanej.
Dla sądu okazało się to jednak zbyt mało.
„Z dokumentów tych nie wynika, że pozwana była klientem pierwotnego wierzyciela, tj. dokonała czynności związanych z rejestracją na portalu klienta i weryfikacją swojej osoby, a następnie złożyła wniosek o pożyczkę, która została jej udzielona” – wskazał sąd. Podkreślił, że przedłożone dokumenty stanowią dowód jedynie na to, że ktoś założył konto w systemie pożyczkodawcy na dane pozwanej kobiety oraz komuś przekazano pieniądze na wskazany rachunek bankowy. Ale nic nie dowodzi tego, że środki otrzymała pozwana kobieta, która istnieniu zobowiązania zaprzeczała. A jak wskazał sąd, nie musi się ona nawet bronić przed zarzutami stawianymi przez powoda i wykazywać, dlaczego nie spłaciła pożyczki, dopóki cesjonariusz nie wykaże faktu jej zaciągnięcia.
„Powód nie załączył wniosku rejestracyjnego pozwanej, potwierdzenia, że poddała się ona weryfikacji, czy wreszcie samego wniosku o pożyczkę i formularza informacyjnego, który pozwana w odpowiedzi na taki wniosek, zgodnie z ramową umową pożyczki, powinna otrzymać” – zaznaczono w uzasadnieniu wyroku. Zdaniem sądu skoro pierwotny wierzyciel decyduje się na udzielanie pożyczek przez stronę internetową, a jednocześnie dopuszcza weryfikację danych pożyczkobiorcy przez uproszczony system internetowy, to winien zapewnić sobie instrumenty umożliwiające wykazanie, że dana osoba rzeczywiście dokonała rejestracji, przeszła weryfikację oraz złożyła wniosek o pożyczkę. Jeśli zaś tego nie robi, to ponosi ryzyko biznesowe, że przekaże komuś środki, lecz nie będzie w stanie skutecznie wykazać komu.

Wymóg stawiany profesjonaliście

– Ze zgromadzonych dowodów wynika wyłącznie to, że sporządzono umowę pożyczki, w której są wpisane dane pozwanej (nie wiadomo, kto te dane podał), a także, że na wskazany numer rachunku bankowego przelano kwotę 3,4 tys. zł – co jednak wcale nie dowodzi, że odbiorca pieniądze otrzymał. Z okoliczności, że przelew został wysłany na rachunek bankowy o danym numerze, wynika tylko to, że takie konto zostało uznane pewną kwotą, natomiast nie udowodniono, że posiadaczką rachunku jest pozwana – wyjaśnia Olgierd Rudak, redaktor naczelny Czasopisma „Lege Artis”, które pierwsze zwróciło uwagę na wydany wyrok.
Doktor Mariusz Bidziński, radca prawny i szef departamentu prawa gospodarczego w kancelarii Chmaj i Wspólnicy, uważa, że sąd wydał świetny wyrok i ma nadzieję, że więcej takich będzie zapadało. Często jest bowiem tak, że sądy uznają dokumenty wewnętrzne pożyczkodawcy za wystarczające do wykazania, że pozwany jest dłużnikiem.
– Obowiązująca ustawa o kredycie konsumenckim określa, jakie dokumenty powinna przedłożyć klientowi instytucja pożyczkowa. Powinna więc także – ona lub podmiot, który nabył wierzytelność – następnie przedłożyć je w sądzie. Jeśli ktoś pod płaszczykiem innowacyjności i szybkiej obsługi nie dopełnia obowiązków przed klientem oraz dowodowych przed sądem, powinien ponosić tego konsekwencje - spostrzega dr Bidziński. Zaznacza przy tym, że stosowane przez wiele instytucji systemy weryfikacji wołają o pomstę do nieba.
– Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie, która z faktu tego wywodzi skutki prawne. Artykuł szósty kodeksu cywilnego, absolutna podstawa. Profesjonalista w obrocie, a takim jest przedsiębiorca zajmujący się zawodowo udzielaniem pożyczek czy odzyskiwaniem należności, nie może przerzucać ciężaru dowodu ani na sąd, ani na stronę przeciwną. Nie można też posługiwać się domniemaniem, że skoro zostały podane czyjeś dane osobowe, to na pewno podała je właśnie ta osoba – tłumaczy dr Mariusz Bidziński.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Rejonowego dla Łodzi-Widzewa w Łodzi z 13 marca 2018 r., sygn. akt VIII C 1906/17.
Coraz więcej, coraz chętniej / Dziennik Gazeta Prawna