To de facto jedyna, ale fundamentalna zmiana przewidziana w senackim projekcie nowelizacji ustawy o rzeczach znalezionych (Dz.U. z 2015 r. poz. 397), nad którym jutro pracować będzie sejmowa komisja samorządu terytorialnego i polityki regionalnej. Zmiany zainicjowała petycja jednego z mieszkańców stolicy, którą ten złożył jeszcze w kwietniu ubiegłego roku.
Zwrócił on uwagę, że zgodnie z aktualnym przepisem (art. 5 ust. 3 zmienianej ustawy) osoba, która znajdzie nawet bardzo niewielką sumę pieniędzy i nie zna jej właściciela ani nie jest w stanie go ustalić, jest zobowiązana niezwłocznie oddać znalezione pieniądze staroście. Absurd polega jednak na tym, że ustawa nie przewiduje żadnych wyjątków od tej zasady. Dogmatycznie trzymając się przepisów, obowiązkowa wyprawa do starosty czekałaby więc każdego znalazcę nawet monety jednogroszowej.
Wysiłki uczciwego przechodnia mogłyby i tak pójść na marne, bo przepisy pozwalają dziś staroście odmówić przyjęcia takich kosztowności. Również z zastrzeżeniem, że szacunkowa wartość oddawanego na ręce urzędnika przedmiotu nie przekracza 100 zł, chyba że jest to rzecz o wartości historycznej, naukowej lub artystycznej. Stanowi o tym art. 12 ust. 4 ustawy.
Problem w tym, że taka fakultatywność po stronie starosty nie oznacza jeszcze, że z obowiązków oddania przedmiotu zwolniony miałby być znalazca. Dopiero bowiem gdy trafi do starosty z groszową monetą, ten może skorzystać z dyspozycji art. 12 ust. 4 ustawy i ze względu na wartość przedmiotu nie przyjąć go.
Jak zauważa autor petycji, sytuacja jest kuriozalna, a przepisy w obecnym brzmieniu zupełnie bezcelowe. Zwłaszcza że egzekwowanie obowiązku jest w praktyce niemożliwe, a samo jego wykonanie może być kłopotliwe, nadmiernie uciążliwe, a także wiązać się z koniecznością ponoszenia kosztów (np. dojazd do siedziby starosty, poświęcony czas).
Zmiany miałyby wejść w życie 14 dni po ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw.
Etap legislacyjny
Projekt przed I czytaniem w Sejmie