Śmiech, złość, zażenowanie, a na końcu zazwyczaj smutek. Takich emocji niemal zawsze dostarcza mi śledzenie obrad Sejmu. Nic więc dziwnego, że to właśnie ten organ jest moim faworytem, jeżeli chodzi o styl pracy. No, ale okazuje się, że wyrasta mu groźna konkurencja.
W zeszłym tygodniu przez trzy dni śledziłam z zapartym tchem posiedzenie nowej Krajowej Rady Sądownictwa. I muszę przyznać – nie można się było nudzić. Emocje sięgnęły zenitu podczas dyskusji na temat pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej niektórych sędziów. I nie chodziło bynajmniej o tych, którzy w sposób nieprawidłowy wykonują swoje obowiązki służbowe, np. po chamsku odnoszą się do stron czy odwołują rozprawy z byle powodu. Ci, na razie, nie zaprzątają uwagi nowej, bardziej otwartej na potrzeby Kowalskiego i niepolitycznej KRS. Rada w pierwszej kolejności wzięła się do rozliczania tych sędziów, którzy, jej zdaniem, zachowywali się niewłaściwie na zupełnie innych polach. Jeżeli chodzi o nazwiska, to zaskoczenia nie było, gdyż wymieniono Waldemara Żurka oraz Igora Tuleyę. Ten pierwszy naraził się nowej KRS swoimi wypowiedziami politycznymi, a drugi wskazaniem w uzasadnieniu jednego z wyroków, że CBA posługiwało się „stalinowskimi metodami”.
I tu pewna dygresja. Otóż nie posądzam członków rady o brak znajomości przepisów, ale coś mi świta, że jednak postępowania dyscyplinarne kwestii orzeczniczych dotyczyć nie mogą. Może więc sędziowie z KRS wiedzą nieco więcej i w gmachu na Ujazdowskich już szykowana jest kolejna nowelizacja prawa o ustroju sądów powszechnych? Jeśli tak, to zapewne za jakiś czas się o tym dowiemy. Zresztą, ustawodawca nie musi się z tym za bardzo śpieszyć. Do obsadzenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego zostało jeszcze trochę czasu.
Pozostało
78%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama