Wprowadzona ustawą o SN skarga nadzwyczajna może doprowadzić do prób obalenia milionów orzeczeń. Nie da się też wykluczyć, że instrument pomyślany jako antidotum na wypaczenia sądowe w praktyce przepoczwarzy się w fortel dla wpływowych aferzystów
Motywacja prezydenta brzmiała podniośle: zapewnić ludziom poczucie, że sądy wymierzają sprawiedliwość. Na użytek tak ambitnego celu skonstruowano szczególne narzędzie otwierające drogę do podważenia nie tylko ostatecznych wyroków, jakie zapadną w przyszłości, lecz także rozstrzygnięć z ostatnich 20 lat.
Co do zasady skargi nadzwyczajne można wnosić w ciągu pięciu lat od uprawomocnienia się wyroku wydanego po wejściu w życie ustawy o SN. Przez kolejne trzy lata będzie też jednak dopuszczalne kontestowanie orzeczeń kończących postępowanie, które uprawomocniły się po 17 października 1997 r. Przepisy narzucają jedynie warunek, że wyrok kwestionowany w nowym trybie nie może być uchylony lub zmieniony za pomocą kasacji czy wznowienia postępowania. Do tego niedopuszczalne jest oparcie skargi nadzwyczajnej na zarzutach, które były już przedmiotem rozpatrzonej przez SN kasacji bądź skargi kasacyjnej. Nie ma za to przeszkód, aby specjalny środek wykorzystać do podważenia rozstrzygnięć, od których nie złożono apelacji czy od orzeczeń będących w przeszłości przedmiotem niepomyślnie zakończonych postępowań kasacyjnych.
– Spodziewam się, że skarga nadzwyczajna będzie pewną formułą przejściową, bo jak się uporamy z oczyszczeniem sądów, do którego przez przeszło ostatnich ponad 20 lat nie doszło, to nie będzie już żadnej racji utrzymywania nadzwyczajnego sposobu sprawdzania zapadających orzeczeń – twierdzi mec. Jan Olszewski, były premier.
– Być może parę osób skorzysta na nowej instytucji, ale masowe próby wzruszania orzeczeń zapadłych przed wieloma laty doprowadzą do ogromnego chaosu i będą kosztowne. A przecież jedną z największych wartości prawa jest jego pewność. Jeśli wyrok ma coś znaczyć, to nie może być łatwo wzruszalny. Niewykluczone, że ostatecznie z powodu tych obaw skarga nadzwyczajna będzie wnoszona wyjątkowo – mówi łódzki adwokat Piotr Paduszyński.
Do próby skorzystania z takiej opcji na pewno zachęcają szeroko ujęte przesłanki. Po nowy środek specjalny będzie można sięgnąć w każdym przypadku, gdy konkretne rozstrzygnięcie sądowe ogranicza konstytucyjne prawa i wolności obywatela, rażąco narusza prawo przez jego błędną wykładnię lub niewłaściwe stosowanie przepisów, lub gdy ustalenia sądu są w sposób oczywisty sprzeczne z treścią zebranego materiału dowodowego. Osoba czująca się skrzywdzona niesłusznym wyrokiem musi mieć też przekonanie, że odwołanie się do ostatecznego środka jest „konieczne dla zapewnienia praworządności i sprawiedliwości społecznej”.
– Praktycznie jest to worek, do którego da się wrzucić wszystko. A uznaniowość przesłanek rodzi obawy, że niektóre orzeczenia mogą zostać skasowane ze względu na kwestie pozamerytoryczne – uważa dr Andrzej Mucha, adwokat z Rzeszowa.
Test wydolności
Barierą przed zasypaniem SN pismami o anulowanie wyroku ma być wymóg wniesienia skargi nadzwyczajnej przez upoważnionego do tego pośrednika – prokuratora generalnego, rzecznika praw obywatelskich, grupę co najmniej 30 posłów lub 20 senatorów albo, jeśli sprawa należy do ich kompetencji, prezesa Prokuratorii Generalnej RP, rzecznika praw dziecka, rzecznika praw pacjenta, szefa KNF bądź rzecznika finansowego. Tylko te podmioty mają kompetencję do składania nowego środka zaskarżenia.
– Przesłanki są sformułowane tak ogólnie, że to od woli oceniającego wniosek będą zależały szanse na to, czy skarga trafi do SN – podkreśla dr Mucha.
– Los skargi może się rozbić o prozę życia. Wydolność biura RPO czy prokuratora generalnego jest przecież ograniczona. Jeśli napłynie do nich ogromna liczba spraw, to zwyczajnie nie będą miały możliwości, aby przebrnąć przez wszystkie wnioski. A w efekcie skargi nadzwyczajne mogą nie zostać złożone w tak wielu sprawach, jak oczekiwałyby strony postępowań – zaznacza Barbara Grabowska-Moroz z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
RPO ostrożnie szacował, że gdyby 5 proc. spośród około 50 tys. przesyłanych do niego wniosków rocznie stanowiły prośby o wzniesienie skargi nadzwyczajnej, to ostatnie 20 lat przyniosłyby w sumie około 50 tys. tego rodzaju próśb.
Eksperci zwracają też uwagę, że w przypadku prokuratora generalnego należy spojrzeć na jego nowe uprawnienie w kontekście reformy stawiającej na czele prokuratury ministra sprawiedliwości i czynnego polityka. Ich zdaniem wiąże się z tym ryzyko, że kierownictwo będzie raczej skłonne akceptować wnioski o skierowanie skargi nadzwyczajnej pochodzące od podległych jednostek niż te od zwykłych obywateli.
– Przy odpowiednim nagłośnieniu sprawy takie skargi mogą stać się instrumentem w walce politycznej – twierdzi dr Mucha.
Krzywdy rzekome i rzeczywiste
Przed obiecującą perspektywą staną również ci, których stać na wynajęcie fachowego i obrotnego prawnika do napisania wniosku lub mają dojścia do parlamentarzystów. Jak zauważa prof. Ewa Łętowska, nie da się wykluczyć, że pod hasłem korygowania niesprawiedliwości pomysłodawcy skargi nadzwyczajnej nieopacznie otworzą nową ścieżkę korupcyjną. Można tylko spekulować, ilu wpływowych przedsiębiorców, przegranych w dużych procesach gospodarczych minionego 20-lecia, jest zainteresowanych naprawieniem rzekomo wyrządzonych im krzywd. A jak pokazała afera reprywatyzacyjna, nie brakuje zręcznych i rzutkich prawników potrafiących przekonać właściwych decydentów do pochylenia się nad sprawą.
Tymczasem skarga nadzwyczajna może prowadzić do naruszenia stabilności prawa, co przyznają nawet apologeci nowego rozwiązania. .
– To dotyczy przede wszystkim spraw gospodarczych. Ludzie prowadzący interesy muszą mieć zagwarantowane minimum przewidywalności – mówił w wywiadzie dla DGP, były premier Jan Olszewski.
Pole do działania jest ogromne nie tylko z względu na szerokie ramy czasowe, lecz także wachlarz dziedzin, z jakich wyroki mogą być kontestowane. Ograniczenia w tym przypadku są niewielkie. Przedmiotem skargi mogą stać się bowiem zarówno sprawy karne, jak i spory cywilne. Potencjalna gama kazusów będzie więc ogromna.
Żaden adwokat nie zaprzeczy, że w obrocie prawnym krążą jaskrawo niesprawiedliwe czy wadliwe wyroki skazujące, do których uchylenia nie było jednak dotąd podstaw prawnych. Cała rzecz rozbija się o to, czy skarga nadzwyczajna to właściwe narzędzie, aby temu zaradzić.
– Bardziej racjonalne byłoby poluzowanie przesłanek kasacyjnych – uważa dr Mucha.
– Tragiczne przypadki, takie jak sprawa Tomasza Komendy, zdarzają się we wszystkich cywilizowanych systemach prawnych. Wymiar sprawiedliwości zawiera w sobie ryzyko błędu, inaczej niepotrzebne byłby nam trzy instancje sądowe. W pewnym momencie trzeba jednak przeciąć spór – zastrzega mec. Paduszyński. Podkreśla też, że aby odkręcić sprawę Komendy, nie trzeba sięgać po skargę nadzwyczajną, bo wystarczy wznowić postępowanie z powodu ujawnienia się nowych dowodów. Teoretycznie środek ten można by zastosować w innym głośnym przypadku niesprawiedliwego procesu z ostatnich lat – wyroku dotyczącego Adama Dudały, którego wedle wszelkiego prawdopodobieństwa niesłusznie skazano na 25 lat więzienia na podstawie zeznań niewiarygodnego świadka i po rażących uchybieniach śledczych. Problem w tym, że – jak twierdzą osoby znające kontekst tej sprawy – po stronie instytucji władnych do działania nie ma woli naprawienia sytuacji.
Teoretycznie skargi nadzwyczajne mogą być też składane w przypadkach o lżejszym ciężarze. Jeśli ktoś się uprze, to ma prawo twierdzić, że jego konstytucyjne wolności narusza mandat z fotoradaru za wykroczenie drogowe, więc takie orzeczenie zasługuje na uwagę SN. W skrajnym przypadku przed swoją szansą stanie również osoba przekonana, że dostała nieproporcjonalnie wysoką grzywnę za błahe wykroczenie skarbowe. Mimo że posłowie proponowali wyłączenie z przepisów o skardze nadzwyczajnej spraw lżejszej wagi, to ostatecznie ich poprawek nie wpisano do ustawy.
Kolejne niebezpieczeństwo wiąże się rozstrzygnięciami finalizującymi adopcję. Teoretycznie postanowienia o przysposobieniu też można by usiłować podważyć (również tych spraw nie wykluczono z ustawy). Niedopuszczalne jest natomiast zaskarżenie wyroku ustalającego nieistnienie małżeństwa bądź je unieważniającego. To samo odnosi się do orzeczeń o rozwodzie. Istotny detal: wyroku rozwodowego nie można podważać w specjalnym trybie, gdy któraś ze stron zdecydowała się już na powtórny ożenek.
Zmiana do kompletu
Eksperci podkreślają, że losów nowego środka zaskarżenia nie da się oceniać w oderwaniu od pozostałych dyskusyjnych zmian dokonanych w sądownictwie.
– Gdyby skargę nadzwyczajną wprowadzano od nich niezależnie, wówczas pewnie budziłaby ona mniej wątpliwości. A tak na nową instytucję trzeba patrzeć właśnie przez pryzmat wszystkich przeforsowanych ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości – mówi prof. Piotr Mikuli, specjalista od prawa ustrojowego z UJ. – Skarga będzie rozpatrywana przez nową izbę kontroli nadzwyczajnej i spraw publicznych utworzoną za pomocą upolitycznionej KRS. Będą mogli w niej także zasiadać sędziowie delegowani przez ministra sprawiedliwości. Obawiam się więc, że nowa izba zostanie ukształtowana tak, jak dla władzy wygodnie, a przesłanki składania skargi mogą być niestety nadużywane – uważa prof. Mikuli. Niepewność wywołuje również to, że w trzyosobowym składzie badającym taki środek znajdzie się ławnik (chyba że postępowanie dotyczy orzeczenia SN – wtedy skład jest pięcioosobowy, w tym dwóch ławników).
– W sprawie, w której zarzuca się np. błędną wykładnię prawa, udział osoby niebędącej prawnikiem jest ryzykowny – przestrzega Barbara Grabowska-Moroz.
Do tego dochodzą spodziewane problemy operacyjne.
– SN bardzo rzadko ma bezpośredni dostęp do materiału dowodowego. W niektórych sprawach może on już być dawno zniszczony, podobnie zresztą jak akta sądowe. A nawet jeśli nie, to może się okazać, że od danego rozstrzygnięcia nigdy nie sporządzono uzasadnienia, bo strona nie złożyła apelacji – tłumaczy ekspertka. Zgodnie z przepisami, jeśli zaskarżony wyrok nie ma uzasadnienia, SN ma prawo zażądać jego sporządzenia. Jeśli chodzi o sprawę sprzed wielu lat, pechowy sędzia, na którego spadnie ten ciężar, będzie musiał pewnie odtwarzać akta. W polu widzenia trzeba mieć też fakt, że przez minione 20 lat uchwalono i zmieniono tysiące ustaw. Nie jest zatem wykluczone, że SN będzie zmuszony rozstrzygać sprawy osądzone np. na podstawie kodeksu karnego z 1969 r.
W przypadku uwzględnienia skargi nadzwyczajnej SN ma trzy możliwości: uchyla zakwestionowane orzeczenie i rozstrzyga sprawę merytorycznie, przekazuje ją do ponownego rozpoznania właściwemu sądowi albo umarza. Co ważne, jeśli rozstrzygnięcie z ostatnich 20 lat wywołało nieodwracalne skutki prawne (co ma duże znaczenie szczególnie dla starych sporów majątkowych), to zamiast anulowania zaskarżonego wyroku SN może ograniczyć się do stwierdzenia, że wydano je z naruszeniem prawa.
– Wydaje się, że może to stanowić podstawę do odpowiedzialności odszkodowawczej po stronie Skarbu Państwa – zaznacza Grabowska-Moroz.
Rząd dowodził, że podobne instrumenty funkcjonują w innych krajach UE.
– Warunek nadzwyczajnego środka zaskarżenia, o którym mowa w konstytucji włoskiej, jest podobny do tego, który stosuje się w polskiej kasacji. Przesłanką zastosowania tego środka jest wyłącznie naruszenie prawa, a ściśle: ustawy – wyjaśnia prof. Mikuli. Podobnie jest z nadzwyczajnymi środkami zaskarżenia we francuskiej procedurze karnej.
Wymiar sprawiedliwości zawiera w sobie ryzyko błędu, inaczej niepotrzebne byłyby nam trzy instancje sądowe. W pewnym momencie trzeba jednak przeciąć spór.