Od sędziego, z racji sprawowanej przez niego funkcji, można wymagać więcej niż od przeciętnego obywatela. Skoro jednak osoba niebędąca sędzią za wykroczenie dostałaby 100-złotowy mandat, to kara wyrzucenia sędziego z pracy jest niewspółmiernie duża. Obniżenie wynagrodzenia łącznie o blisko 50 tys. zł na przestrzeni dwóch lat będzie w pełni wystarczające. Uznał tak w ostatni piątek SN.
Sprawa zaczęła się w połowie 2016 r. Wówczas sędzia Paweł M. ukradł ze sklepu element wiertarki o wartości poniżej 100 zł. Czyli popełnił wykroczenie. Został złapany. W listopadzie 2017 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował, że za kradzież powinien być złożony z urzędu, czyli w praktyce – wyrzucony z pracy. Sąd uzasadnił, że drugorzędne znaczenie ma to, jaka była wartość przedmiotu. Najważniejsze, że ktoś, kto powinien być krystalicznie uczciwy, dokonał kradzieży. W ten sposób ugodził też w autorytet wymiaru sprawiedliwości (jego przypadek został wykorzystany przez Polską Fundację Narodową w głośnej kampanii billboardowej).
Obwiniony sędzia odwołał się. Sprawa trafiła więc do Sądu Najwyższego-Sądu Dyscyplinarnego, który w tego typu sprawach wyjątkowo orzeka jako sąd drugiej instancji, a nie sąd kasacyjny.
Sędziowie nie mieli wątpliwości: Paweł M. zachował się karygodnie. Ale kara złożenia go z urzędu ich zdaniem byłaby zbyt surowa. Dlatego w wyroku zmieniono ją na obniżenie uposażenia o 20 proc. przez dwa lata. To – poza złożeniem z urzędu – najbardziej restrykcyjna kara, jaką można nałożyć w sędziowskim postępowaniu dyscyplinarnym.
Sędzia SN Katarzyna Tyczka-Rote przypomniała, że sędziowie też są obywatelami. Dlatego SN-SD musi brać pod uwagę, jakie konsekwencje grożą obywatelom za popełnione czyny. W przypadku wykroczenia, którego dopuścił się obwiniony, najpopularniejszą sankcją jest mandat w wysokości 100 zł (taki zresztą otrzymał sędzia, co było przedmiotem innego zarzutu dyscyplinarnego, gdyż sędzia nie ma prawa przyjąć mandatu). Dlatego kara w łącznej wysokości ok. 50 tys. zł dla sędziego będzie w ocenie sądu dyscyplinarnego wystarczająco dotkliwa. Tym bardziej że Paweł M. do tej pory w ciągu swojej wieloletniej kariery dał się poznać jako sumienny i dobrze orzekający sędzia.
Rozstrzygnięcie wywołało falę komentarzy. „Kolejny wyrok Sądu Najwyższego, którego nie sposób zrozumieć i zaakceptować. Jak taki sędzia ma dalej orzekać i karać złodziei?” – spytał na Twitterze rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Jan Kanthak.
To kolejna sędziowska sprawa dyscyplinarna, która wzbudziła kontrowersje. Niedawno uniewinniony został sędzia Mirosław Topyła, który na stacji benzynowej zabrał nienależące do niego 50 zł.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego-Sądu Dyscyplinarnego z 16 marca 2018 r., sygn. akt SNO 9/18