W białej księdze na temat zmian w sądownictwie polskim rząd będzie starał się przekonać europejskie stolice do swojego punktu widzenia. Nie będzie tam mowy o ewentualnych ustępstwach wobec Komisji Europejskiej.
W białej księdze na temat zmian w sądownictwie polskim rząd będzie starał się przekonać europejskie stolice do swojego punktu widzenia. Nie będzie tam mowy o ewentualnych ustępstwach wobec Komisji Europejskiej.
Według informacji DGP białą księgę przedstawi jutro w Brukseli premier Mateusz Morawiecki po spotkaniu z szefem KE Jeanem-Claude’em Junckerem.
Dokument, który zostanie zaadresowany do 27 krajów członkowskich UE, będzie zawierać szczegółowe informacje na temat zmian wprowadzonych do polskiego systemu sprawiedliwości wraz z uzasadnieniem. Mają one pozwolić europejskim stolicom na wyrobienie własnego zdania w przedmiocie sporu pomiędzy Warszawą a Brukselą. W białej księdze mają znaleźć się też liczne porównania pomiędzy polskim wymiarem sprawiedliwości a systemami obowiązującymi w innych krajach. Tego typu analogiami PiS posługiwał się już wcześniej, by uzasadnić wprowadzane zmiany.
Nie na białą księgę czeka jednak Komisja Europejska, która ma zdecydować o dalszym procedowaniu art. 7. Kluczowa będzie odpowiedź na rekomendacje KE, którą polski rząd ma wysłać do 20 marca. Biała księga będzie przede wszystkim skierowana do państw członkowskich. A te zajmą się sprawą art. 7 wobec Polski dopiero, gdy dialog prowadzony przez nas z Komisją nie przyniesie rezultatów.
Jak mówią DGP źródła w Brukseli, KE liczy, że w odpowiedzi na zalecenia Warszawa zdecyduje się pójść na ustępstwa. To pozwoliłoby uniknąć głosowania w Radzie UE, podczas którego 27 krajów członkowskich będzie musiało zająć stanowisko na temat tego, czy w Polsce istnieje ryzyko naruszenia praworządności. Dlatego też Komisja, uruchamiając w grudniu art. 7 wobec Polski, jednocześnie wydała dodatkowe, czwarte rekomendacje i zapowiedziała, że jeżeli Warszawa je wdroży, to Komisja wycofa swój wniosek w sprawie art. 7.
Według źródeł DGP zwolennikiem porozumienia z Warszawą jest przewodniczący Komisji Jean-Claude Juncker, z którym w czwartek w Brukseli po raz kolejny spotka się premier Mateusz Morawiecki. Bardziej pryncypialny jest zastępca Junckera Frans Timmermans. Jeżeli Polska nie zaproponuje żadnych merytorycznych zmian w wymiarze sprawiedliwości, pierwszy wiceprzewodniczący KE ma nakłonić Radę UE do poddania pod głosowanie pkt 1 art. 7 w maju lub czerwcu. To byłby najczarniejszy scenariusz. Najbardziej optymistyczny – wycofanie wniosku przez KE. Brany jest jeszcze pod uwagę scenariusz pośredni – jeżeli Warszawa zrobi mało lub niewystarczająco wiele, Rada UE wyda zalecenia, co przewiduje art. 7 unijnego traktatu.
Według naszego źródła Polska może uniknąć dalszych kroków, jeżeli zdecyduje się dokonać zmian związanych np. ze stosowaniem obniżonego wieku emerytalnego wobec sędziów Sądu Najwyższego. Kluczowe tu ma być wykazanie woli współpracy.
Tej nie brakuje, przynajmniej teoretycznie, od kiedy premierem jest Mateusz Morawiecki. Szef polskiego rządu dwukrotnie rozmawiał z Junckerem, raz z Timmermansem. Rozmowy z KE podjął także szef MSZ Jacek Czaputowicz. Nie padła jednak do tej pory deklaracja gotowości do zmian w uchwalonych przepisach dotyczących Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądownictwa, Sądu Najwyższego i sądów powszechnych.
Pytany o możliwość ustępstw szef sejmowej komisji sprawiedliwości z PiS Stanisław Piotrowicz odpowiedział, że Polska jest państwem suwerennym, a unijne traktaty nie obejmują kwestii związanych z reformowaniem wymiaru sprawiedliwości.
– Tutaj mamy do czynienia z próbą ingerowania w to, co nie jest określone w traktatach, natomiast wychodzi naprzeciw totalnej opozycji. Nikt w Brukseli nie interesuje się żadnym innym krajem, tym, jakie są reformy. Widzimy nić ideologiczną pomiędzy tymi, którzy mają decydujący głos w UE, a totalną opozycją w Polsce – powiedział Piotrowicz. Jak określił, cała sprawa to jest „szukanie kija”.
Gdyby Komisja Europejska zdecydowała o dalszym procedowaniu art.7 i doszłoby do głosowania w Radzie UE, to do stwierdzenia ryzyka naruszenia praworządności w Polsce potrzebna byłaby większość czterech piątych. Warszawa musiałaby więc uzyskać poparcie sześciu krajów, by wynik głosowania był dla niej pozytywny. Biała księga może się stać przyczynkiem do rozmowy z częścią stolic. Z pewnością trudno będzie przekonać kraje takie jak Niemcy czy Francja, które w tej kwestii udzielały poparcia Komisji Europejskiej. Nasz rząd może natomiast starać się o przekonanie mniej przekonanych. Jednym z takich krajów jest Litwa. Podczas niedawnej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Wilnie prezydent Dalia Grybauskaite zapowiedziała, że nie poprze „stosowania żadnych przymusowych metod siłowych przeciwko żadnemu krajowi, w tym przeciwko Polsce” oraz „głosowania przeciwko państwu polskiemu”.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama